Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walą się skarby Górnego Śląska, a herosi są... zmęczeni

Justyna Przybytek
Arkadiusz Ławrywianiec
Jak ratować przemysłowe skarby regionu? Na to pytanie odpowiedzi szukali uczestnicy debaty, która w sobotę odbyła się W Szopienicach, nieopodal popadającej w ruinę zabytkowej walcowni cynku dawnej Huty Uthemann

To co tu jest, to kropla w morzu tego co powinno się ostać w Szopienicach - mówił Kazimierz Kutz. - Spotkaliśmy się u boku obiektu, którego los jest zagrożony, choć nie ma wątpliwości, że jest kamieniem milowym Górnego Śląska - dodawała Barbara Klajmon wojewódzki konserwator zabytków. - Potrzeba strategii, nacisku na władzę centralną i lokalną. - wyliczał Jerzy Gorzelik członek zarządu województwa. I szacunku. - Nadal istnieje zjawisko jego braku dla formacji przemysłowej. Przyznawanie się do dziedzictwa poprzemysłowego dziś jest obciachowe - konkludował Tomasz Nawrocki socjolog miasta z Uniwersytetu Śląskiego.

Te komentarze padły w sobotę na boisku Zespołu Szkół Gastronomicznych w Szopienicach, podczas debaty o losie zabytków poprzemysłowych Górnego Śląska.

- Zebraliśmy 27000 zdjęć dokumentujących ten los. Są na nich 62 duże zakłady przemysłowe i kilkanaście pojedynczych obiektów, nieliczne dobrze zachowanie - tłumaczył Marcin Jarząbek ze stowarzyszenia Genius Loci, które wspólnie ze Stowarzyszeniem na rzecz Dzieci i Młodzieży "Korczak" zorganizowały spotkanie.

Pomysłu jak ratować, aby uratować, uczestnicy dyskusji nie odkryli. Za to podkreślali, że "coś" robić trzeba, bo bez dziedzictwa przemysłowego miejsca jak Szopienice, które wokół przemysłu wyrosły, stracą swoją tożsamość.

- Zakłady przemysłowe stanowiły centrum zamkniętych mikroświatów, wyznaczały funkcjonowanie wielu miejscowości. Jeśli obiekty przemysłowe znikną, zniknie też świadomość tego skąd jesteśmy, a naszymi centrami zostaną centra handlowe - komentował dr Nawrocki.

- Nie mamy wizji romantycznych, nie chcemy robić ze Śląska skansenu, wiemy, że nie ocalimy wszystkiego. Chcemy jednak zmienić myślenie o dziedzictwie poprzemysłowym, przekonać że to nie jest nasz problem, a wartość, którą trzeba szanować - wyjaśniał Jarząbek i zachęcał uczestników debaty do dyskusji.

O tym jak rewitalizować i z efektów rewitalizacji korzystać opowiadała Monika Paca i Johan Bros właściciele Galerii Szyb Wilson w Janowie oraz dawnego Browaru Mokrskich w Szopienicach.

- Długo wmawiano nam, że zabytek poprzemysłowy, to coś szpetnego co trzeba rozebrać. Tymczasem po rewitalizacji mogą spełniać fantastyczną rolę, można w nich urządzać galerie, lofty, czy chociażby fitness, ale są też miejscami pracy. W naszych obu obiektach siedzibę ma 120 firm, w których pracuje około 1000 osób - mówiła Paca. - Niestety nasze dwie rewitalizacje, to nadal największe, jakie przeprowadzono w ostatnich latach w Katowicach - dodawała.

Klajmon rozkładała ręce ubolewając nad tym, że urząd konserwatora daje niewielkie pole do manewru i jedyne co konserwator może zrobić, to wpisać obiekt do rejestru zabytków. - Fundusze na dotacje są bardzo skromne i to właściciel jest odpowiedzialny za zabytek - tłumaczyła. - Przydałby się ogólnopolski program pomocy dla właścicieli - dodała.

- Naciskamy na władzę centralną o powołanie Funduszu Ochrony Zabytków Przemysłowych - odpowiadał Gorzelik. - Na poziomie regionu potrzeba strategii i solidnej inwentaryzacji obiektów, które się zachowały, ale też tych, które niebawem zostaną wyłączone z użytku - dodawał.

Podkreślał rolę samorządów w ratowaniu dziedzictwa poprzemysłowego - wzorem ma być Zabrze. Antyprzykładem - Katowice.

- Miasto dysponuje budżetem porównywalnym do budżetu województwa i należy zdać pytanie, co zrobiło w temacie. Zarząd województwa złożył propozycję, aby wspólnie kupić zabytkową walcownię cynku w Szopienicach. Jeśli odpowiedź będzie odmowna, Katowice śmiało będzie można nazwać grabarzem dziedzictwa przemysłowego - oceniał.

Receptę na ratunek dla starej walcowni, obok której odbywała się debata ma Adrian Juraszczyk ze stowarzyszenia na rzecz powstania Muzeum Hutnictwa Cynku w Katowicach. Emerytowani hutnicy i społecznicy chcą muzeum w walcowni.

- W grudniu minie siedem lat, od kiedy powołaliśmy stowarzyszenie, szukaliśmy pomocy wszędzie, byliśmy u każdego - tłumaczył.

- Niestety z zabytkami jest tak, że jeśli nie zrobi się czegoś dla ich ratowania, wkrótce będziemy je oglądali tylko na zdjęciach - kończył Juraszczyk.

Kutz, który z rąk hutników odebrał w sobotę Medal Roździeńskiego przyznawany przez stowarzyszenie osobom zasłużonym dla Szopienic, nazwał ludzi zabiegających o ratowanie zabytków przemysłowych współczesnymi herosami.
- Będę tyrał w waszej sprawie, bo wasza sprawa jest moją sprawą - obiecał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!