W zimowej przerwie piłkarze Podbeskidzia mieli pracować głównie nad schematami gry w defensywie, bo jesienią popełniali zbyt dużo prostych błędów, które prowadziły do trafień rywali. Po pierwszych dwóch kolejkach w tym roku nie tylko nie widać pod tym względem postępów, a pojawił się wręcz regres. Po domowej porażce ze Stalą Mielec (0:2) Górale stracili aż cztery bramki w Poznaniu, a walcząca o utrzymanie Warta mogła ich zdobyć jeszcze więcej.
Atak Zielonych, który zdobywa średnio mniej niż jednego gola na mecz, wyglądał nagle jak ofensywa bogatszych sąsiadów ze stadionu przy Bułgarskiej. W pierwszej połowie niewiele na to wskazywało, bo spotkanie było wyrównane - szczęśliwą bramkę dla gospodarzy po rykoszecie zdobył Michał Jakóbowski, a kilkanaście minut później wyrównał Przemysław Płacheta, który zaliczył udany powrót do wyjściowej jedenastki Górali.
Po zmianie stron najbardziej zapracowanym zawodnikiem na boisku był Rafał Leszczyński. Nie minęło dziesięć minut drugiej połowy, a bramkarz Podbeskidzia dwukrotnie uratował swój zespół przed stratą goli w sytuacjach sam na sam. Nieskuteczność gospodarzy wykorzystał Paweł Oleksy - najwyżej wyskoczył do piłki dośrodkowanej przez Łukasza Sierpinę i głową dał bielszczanom prowadzenie.
Niepewna gra obronna Podbeskidzia cały czas jednak sprawiała wrażenie, że niebezpieczeństwo wisi w powietrzu. Katastrofą dla Górali okazało się ostatnie 30 minut gry. Najpierw wyrównującego gola zdobył Robert Janicki, dobijając strzał obroniony przez Leszczyńskiego. Wkrótce później drugą żółtą kartkę otrzymał Adrián Gómez, a grając w dziesiątkę bielszczanie całkiem się pogubili. Gola bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Jakub Kiełb, a minutę później na 4:2 podwyższył rezerwowy Michał Żebrakowski. - Jestem zły, bo nie zrealizowaliśmy naszego planu na ten mecz. Rozgrywaliśmy akcje w sposób nieprzemyślany i nie podejmowaliśmy odpowiednich decyzji, kilka razy moi zawodnicy za bardzo kombinowali - nie ukrywał rozczarowania trener Krzysztof Brede.
W końcówce Podbeskidzie złapało kontakt po ładnym uderzeniu Roberto Gándary, ale osłabieni bielszczanie nie byli w stanie już wyrównać. - Nie pamiętam kiedy za mojej kadencji zdobyliśmy cztery bramki w meczu ligowym, myślę, że to się jeszcze nigdy nie zdarzyło. W pierwszym meczu w Bielsku-Białej to my straciliśmy cztery bramki, więc oddaliśmy dziś to, co wtedy dostaliśmy - podsumował trener Warty, Petr Nemec.
Warta Poznań 4-3 Podbeskidzie Bielsko-Biała
Michał Jakóbowski 22', Robert Janicki 60', Jakub Kiełb 65', Michał Żebrakowski 70' - Przemysław Płacheta 35', Paweł Oleksy 55', Roberto Gándara 81'
Warta: Adrian Lis - Grzegorz Szymusik (88' Mateusz Wypych), Bartosz Kieliba, Tomasz Dejewski, Jakub Kiełb - Krzysztof Biegański (76' Radosław Jasiński), Michał Grobelny, Artur Marciniak, Robert Janicki, Michał Jakóbowski - Łukasz Spławski (66' Michał Żebrakowski).
Podbeskidzie: Rafał Leszczyński - Filip Modelski, Kamil Wiktorski, Aleksander Komor, Paweł Oleksy - Przemysław Płacheta, Adrián Gómez, Michał Rzuchowski (61' Adrian Rakowski), Roberto Gándara, Łukasz Sierpina (72' Kacper Kostorz) - Valērijs Šabala (80' Damian Hilbrycht).
żółte kartki: Biegański, Janicki - Oleksy, Rzuchowski, Płacheta, Gómez.
czerwona kartka: Gómez (63', za drugą żółtą).
sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń)
widzów: 894
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Oto najpiękniejsza fanka Realu Madryt
KIBIC Magazyn sportowy Dziennika Zachodniego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?