WIDEO. Polka w Singapurze mówi o epidemii. Agnieszka Hajduk: Tu jest inwigilacja. Państwo zachęca do donoszenia na sąsiadów

Singapur przez wiele tygodni był wskazywany przez Światową Organizację Zdrowia jako przykład państwa, które wręcz modelowo radzi sobie z epidemią. Jednak od ponad tygodnia liczba nowych zakażeń rośnie w przerażającym tempie.

Długo było u nas spokojnie, jednak ostatnio coraz bardziej musimy się izolować - mówi Agnieszka Hajduk, od 6 lat w Singapurze.

Singapur to liczące ok. 5,6 mln mieszkańców państwo-miasto położone w Azji, czyli w kolebce koronawirusa.

Kraj długo dzielnie odpierał napór wirusa z pobliskich Chin, jednak ostatnio coś tu pękło. A właściwie nie coś, a ktoś - rzesze pracowników z Indii, Bangladeszu, Sri Lanki, Indonezji, wykonujących proste prace (ludzie ci są np. ogrodnikami, sprzątaczkami, nianiami, pracownikami budowlanymi). To wśród nich zaraza zaczęła się szerzyć w niespotykanym stopniu.

Dość powiedzieć, że na 28.04 było tu 14951 osób zakażonych (2556 na każdy 1 mln populacji), a 14 osób zmarło. W ubiegłym tygodniu przybywało po tysiąc nowych zakażeń dzienie, ostatnio „zaledwie” po 500.

- Do niedawna życie tu było przyjemne i łatwe. Nie było u nas takich obostrzeń jak np. w Polsce czy w Norwegii - opowiada Agnieszka. - Obecnie codziennie wchodzą w życie nowe ograniczenia. Dostajemy w aplikacji What’s up na smartfonie wiadomości od rządu. Coraz bardziej swobody obywateli są ograniczane. Tylko w ważnych przypadkach możemy wychodzić z domu. Trzeba nosić maseczki na zewnątrz. Kary są bardzo surowe. Człowiek czuje się tu wręcz inwigilowany, bo w Singapurze sąsiad może donosić na sąsiada, robić mu zdjęcia, i zamieszczać je na specjalnej stronie. Obywatele są wręcz zachęcani, by pomóc w kontrolowaniu innych. To dla mnie trudne do przyjęcia - przyznaje Agnieszka.

Szkoły są zamknięte od 4 tygodni.

- Dostaliśmy ostatnio informację, że pozostaną nieczynne do wakacji. Szkoły publiczne będą mieć przymusowe wakacje w maju i czerwcu, a w lipcu, czyli wcześniej, zacznie się nowy rok szkolny - mówi Agnieszka. W sklepach sprawdzana jest tożsamość człowieka, dopiero po weryfikacji można wejść po zakupy.