Przed meczem największą zagadkę stanowiło zestawienie linii obrony Górnika. Marcin Brosz miał z tą układanką nie lada zgryz - kartki wyeliminowały ze składu stoperów Daniego Suareza i Mateusza Wieteskę, a Szymon Matuszek, Michał Koj i Rafał Kurzawa nie są jeszcze w pełni sił po kontuzjach. Ostatecznie z trójki rehabilitantów na murawę wyszedł tylko ten pierwszy, ale kapitan zabrzan występu nie zaliczy do udanych.
Przy okazji inauguracji rundy wiosennej uzyskaliśmy też odpowiedź na pytanie jak bardzo kibice stęsknili się za Lotto Ekstraklasą. W Płocku po pustych trybunach hulał lodowaty wiatr, a ci, którzy przyszli skupiali się na... przetrwaniu w ekstremalnych warunkach.
- W kuluarach trybun w Płocku afera. Zabrakło herbaty. Jak tak dalej pójdzie w ruch pójdą pięści... o ile wcześniej nie zamarzną - pół żartem, pół serio informował na Twitterze Grzegorz Pacuła.
Dotkliwie zimno musiało być także sędziemu bocznemu, który w 12 minucie chyba w ramach rozgrzewki machał chorągiewką, gdy Damian Kądzior z 35 metrów, z okolic linii bocznej, kopnął piłkę z rzutu wolnego w taki sposób, że ta nad głową Thomasa Daehne wpadła do płockiej siatki.
Na szczęście system VAR działał sprawnie i Tomasz Musiał po konsultacjach gola uznał.
Zdawać by się mogło, że pogoda powinna skłaniać piłkarzy do szybkiego poruszania się po boisku, ale zaprzeczył temu bieg Matuszka za Konradem Michalakiem 6 minut po stracie przez Wisłę gola. Płocczanin z piłką był dwukrotnie szybszy niż zabrzanin bez niej i w efekcie miał znacznie ułatwione zadanie w momencie oddawania strzału.
Im bliżej było końca pierwszej połowy tym akcje zawierały większy procent chaosu. Niewiele jednak zabrakło, aby Górnik schodził do szatni z prowadzeniem, ale Igor Angulo włożył w uderzenie dużo sprytu, ale mało siły.
Tuż po przerwie właściwe proporcje gwarantujące skuteczność zachował Łukasz Wolsztyński, ale przy golu największą zasługę zapisał na swoje konto Daehne w trampkarski sposób wypuszczając piłkę z rąk. Ucieszony Górnik nie wyciągnął jednak wniosków z pierwszej połowy i kilkadziesiąt sekund później znów stracił gola. Tym razem kiks zaliczył Adam Wolniewicz, a Tomasza Loskę pokonał Jose Kante, którego nazwisko w Zabrzu do dziś kojarzy się z nieskutecznością... To jednak nie był koniec wrażeń, za to początek katastrofy. Bramkarz Górnika skapitulował bowiem także przed Damianem Szymańskim (gdy ten uderzył z dystansu tuż przy słupku, korzystając z faktu, że Matuszek nie ruszył w jego stronę pozostawiając mu odsłonięty cel) oraz ponownie przed Kante (świetnie znalazł się w polu karnym), a na deser uratowała go poprzeczka po strzale Giorgi Merebaszwiliego.
Jesienią Górnik pokonał Wisłę 4:0, teraz sam wrócił z czterema golami w bagażniku. Na domiar złego klęska w Płocku to kontynuacja słabego jesiennego finiszu. W ostatnich trzech meczach Górnik zaliczył trzy porażki i stracił dziewięć goli.
Wisła Płock - Górnik Zabrze 4:2 (1:1)
0:1 Damian Kądzior (12-wolny), 1:1 Konrad Michalak (18), 1:2 Łukasz Wolsztyński (50), 2:2 Jose Kante (53), 3:2 Damian Szymański (67), 4:2 Jose Kante (82)
Wisła P. Daehne - Stefańczyk, Łasicki, Dźwigała, Reca - Szymański, FurmanI - Michalak (81. Varela), Stilić (86. Zawada), Merebaszwili - Kante (90. Biliński). Trener: Jerzy Brzęczek.
Górnik Loska - Wolniewicz, Matuszek, Bochnie-wicz, Gryszkiewicz - Kądzior (79. Ledecky), Ambrosiewicz (70. Grendel), ŻurkowskiI, Ł. Wolsztyński - Urynowicz (55. Kurzawa), AnguloI. Trener: Marcin Brosz.
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów 4.367
Wszystko o IO Pjongczang 2018 - polub nas i bądź na bieżąco!
10 transmisji z Igrzysk w Pjongczangu, których nie możesz przegapić!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?