Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiślańskie stacje narciarskie ruszą 1 lutego? Trwa wojna nerwów i liczenie, ilu przedsiębiorców zdecyduje się na taki krok

Jacek Drost
Jacek Drost
Łukasz Klimaniec
Łukasz Klimaniec
Wiślańskie stacje narciarskie ruszą 1 lutego? Trwa wojna nerwów i liczenie, ilu przedsiębiorców zdecyduje się na taki krok.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Wiślańskie stacje narciarskie ruszą 1 lutego? Trwa wojna nerwów i liczenie, ilu przedsiębiorców zdecyduje się na taki krok.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Materiały Wiślańskiej Organizacji Turystycznej
Jedna wielka wojna nerwów – tak w kilku słowach można streścić nastroje panujące wśród właścicieli ośrodków narciarskich, restauracji i hoteli w Wiśle. Z jednej strony, w miniony piątek, zapowiedzieli, że pomimo pandemii koronawirusa, otworzą się 1 lutego. Z drugiej liczą, że rząd poluzuje obostrzenia i nie będą musieli działać niezgodnie z prawem, narażając się tym samym na kary. Jednego są pewni – dłużej nie mogą być zamknięci. - Branża turystyczna w dramatycznej sytuacji była już w kwietniu i maju po pierwszym lockdownie, a teraz to już jest katastrofa – podkreślają przedsiębiorcy.

- Wszystkie wyciągi na pewno nie ruszą 1 lutego – mówi otwarcie Arkadiusz Matuszyński z Wiślańskiego Skipassu, organizacji skupiającej 15 ośrodków narciarskich z Wisły, Istebnej i Ustronia. – Chociażby z tego faktu, że jedna stacja jest w jakiś sposób powiązana ze Skarbem Państwa. Jeśli na ten moment miałbym liczyć, to ruszy na pewno więcej niż pięć. Mam nadzieję, że nie wycofają się w ostatniej chwili. Chociaż… cały czas mam nadzieję, że ruszą wszystkie! Ale zgodnie z rozporządzeniem, w którym nie będzie zabroniona działalność stacji narciarskich - dodaje Matuszyński. 

Na ten moment nie wiadomo z kolei, ile i jakie wiślańskie hotele i restauracje zdecydują się na otwarcie od 1 lutego. W piątek była mowa, że ruszą wraz ze stacjami, ale teraz nie jest to takie pewne.

Dlaczego stacje narciarskie muszą ruszyć?

Waldemar Wiewióra ze stacji narciarskiej Soszów powiedział, że ruszają 1 lutego, bo nie stać ich na dalsze przerwy. - Nie mamy z czego pokrywać zaciągniętych zobowiązań, wypłat i tak dalej. Musimy pracować, bo inaczej padniemy. Stoimy już od marca zeszłego roku. Kogo na to stać, żeby to wszystko utrzymywać? Tarcza może pomóc trochę przy wypłatach dla pracowników, a nie na przygotowanie się do kolejnego sezonu po tak długiej przewie - powiedział Wiewióra.

Władysław Sanecki, właściciel stacji Nowa Osada w Wiśle wyjaśnił, że sezon narciarski w Polsce trwa przeciętnie od 3 do 4 miesięcy. W zeszłym roku stacje zostały zamknięte w marcu, więc można powiedzieć, że jedna czwarta sezonu odpadła.

- Jeśli my się nie otworzymy w lutym, to ten sezon zostanie dla nas całkowicie zamknięty również w tym roku. Dla nas to oznacza, że jesteśmy bez przychodu praktycznie przez 15 miesięcy. My tego nie wytrzymamy finansowo. Oczywiście dostaliśmy jakąś tarczę, uzależnioną od zatrudnienia pracowników, ale co z tego, jeśli nie będziemy mieć na bieżące opłaty po sezonie zimowym, to będziemy bankrutować. Z tego powodu my musimy ruszyć w lutym. Może komuś zależy, by stacje narciarskie bankrutowały, żeby za symboliczną złotówkę można było je wykupić - powiedział Władysław Sanecki.

Wyjaśnił, że w jego stacji pracuje około 90 osób, bo to nie tylko obsługa wyciągu, ale także instruktorzy czy osoby prowadzące gastronomię. Przeciętna stacja w Wiśle miesięcznie zarania około 1,5 mln zł. Łatwo policzyć, ile ośrodki straciły z powodu kolejnego lockdownu.

Narty to naturalny dystans społeczny

W Wiśle podkreślają, że dystans społeczny, tak ważny dla bezpieczeństwa epidemiologicznego, na stoku narciarskim jest zachowany w sposób naturalny - narciarze potrzebują przestrzeni do zjazdu.

-  Przecież same narty wymuszają dystans społeczny. Mają przeciętnie długość 160-180 centymetrów. Osoba przede mną też ma narty, więc dystans półtora metra jest naturalnie zachowany. A jeśli trzymam kijki w rękach, to też zachowuję dystans – powiedział Władysław Sanecki, zwracając uwagę, że w chwili kiedy stacje zostały zamknięte dla narciarzy, to na stokach były tłumy ludzi jeżdżących na sankach czy jabłuszkach i nikt nic z tym nie robił.

-  Uważamy, że narciarstwo to bardzo bezpieczny sport, który nie wpływa w żaden sposób na rozprzestrzenianie się koronawirusa. Mamy maseczki, rękawice, dystanse społeczne. Będziemy to powtarzać tak długo, aż ktoś nas wreszcie usłyszy. Po prostu chcemy w Wiśle pracować – podkreślił Arkadiusz Matuszyński.

Jakby tego było mało, to w kolejce do bramek prowadzących do wyciągu właściciele stacji wykonali tzw. leje, by narciarze nie mogli stać obok siebie, ale jeden za drugim.
 
Matuszyński zaznaczył, że takie rozwiązanie było konsultowane z policją i sanepidem podczas grudniowych kontroli działających w Wiśle stacji narciarskich. - Gdy działaliśmy wtedy w reżimie sanitarnym, żaden z wyciągów nie został ukarany mandatem. A policja sprawdzała nas 5-6 razy, sanepid też przyjeżdżał. Pewne rzeczy zostały dopracowane. Jesteśmy świadomi tego, że w tym reżimie możemy funkcjonować - przyznaje Matuszyński.

Świadomość grożących kar

Matuszyński przyznał, że właściciele wyciągów mają świadomość grożących im konsekwencji. Wskazuje, że procedura jest taka sama, jak w przypadku uruchomienia restauracji.   - Wałkujemy to od kilku tygodni, każdy właściciel wyciągu może nawet cytować fragmenty rozporządzenia i paragrafy. Kary są dokładnie takie same – przyznał.

W miniony poniedziałek właściciele stacji narciarskich wzięli udział w konferencji z przedstawicielami Ministerstwa Rozwoju i Głównego Inspektora Sanitarnego. 

Zobacz koniecznie

- Po tym spotkaniu zostaliśmy poproszeni, by do GIS przesłać nasze rekomendacje dotyczące protokołu sanitarnego. Ten protokół został nawet trochę zaostrzony w stosunku do tego, co było w grudniu. Ale cała branża godzi się na to, bo chcemy ratować to, co nam zostało: szansę, że w przyszłym roku pojeździmy na nartach, a nie będziemy oglądać zamknięte ośrodki narciarskie. To już jest walka o przetrwanie – zaznacza Arkadiusz Matuszyński. 

Liczby się nie potwierdzają?

Wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk w "Faktach po Faktach" w TVN24 poinformowała, że pomimo obowiązujących obostrzeń, około 150-200 przedsiębiorców w całym kraju otworzyło swoje biznesy.

- Obecnie protesty są oznaką braku zaufania do Rządu RP poprzez niekonstytucyjne ograniczanie swobody działalności gospodarczej pięciu branż zamkniętych, tj. gastronomii, turystyki, hotelarstwa, eventów oraz fitness - czytamy w oświadczeniu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. - Zarząd Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP) niniejszym oświadcza, iż w pełni popiera społeczne Akcje protestu #OtwieraMY Gastronomię Polską i Hotelarstwo Polskie, w szczególności tych przedsiębiorców, którzy zostali wykluczeni albo pominięci w programach pomocowych Tarcza PFR 1.0, Tarcza Branżowa 6.0 i Tarcza PFR 2.0- dodano.

Nie przeocz

Olga Semeniuk dopytywana o masowe otwarcia biznesów w ramach akcji #otwieraMY, gdzie mówi się nawet o 20 tysiącach lokali, Semeniuk stwierdziła, że „ te liczby się nie potwierdzają".

Klepki, czyli... kurs edukacji sportowej

W Wiśle już ruszył pierwszy ośrodek narciarski Klepki w Wiśle Malince. Jego właściciele ośrodka postanowili zorganizować... kurs edukacji sportowej. Wyszli z założenia, że w ramach prowadzonej działalności gospodarczej (kod PKD 85.51.Z) rozpoczną realizację edukacyjnych zajęć sportowych – to „pozaszkolne formy edukacji sportowej oraz zajęć sportowych i rekreacyjnych” z wykorzystaniem profesjonalnych instruktorów narciarstwa i snowboardu. 

Banery z rozpaczliwymi hasłami znalazły się przy drodze do Wisły oraz w samej miejscowości.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Banery z rozpaczliwymi hasłami przy drodze do Wisły. Przedsi...

W efekcie na stoku mogą jeździć kursanci, którzy wcześniej wypełnią stosowne oświadczenie o udziale w rekreacyjnym kursie jazdy na nartach i snowboardzie. W praktyce, szusować może każdy. Oświadczenie jest dostępne do pobrania na stronie internetowej ośrodka (w zakładce cennik). Następnie każdy z uczestników po wykupieniu biletu i złożeniu oświadczenia przystępuję do zajęć prowadzonych przez instruktora.

Pod Skrzycznem trwają konsultacje

Beata Rakszawski ze Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej stwierdziła, że w Szczyrku przedsiębiorcy jeszcze nie podjęli decyzji czy się otworzą lutego. Trwają konsultacje, liczą, że rząd zmieni decyzję. - Nie możemy nakłaniać swoich przedsiębiorców do otwarcia, skoro z drugiej strony rząd nie rozmawia z nami merytorycznie, tylko wychodzi premier i mówi o ogromnych karach sanepidu czy policji i wzmożonych kontrolach – powiedziała Beata Rakszawski.

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera