Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włoszczowska: Moim najtrudniejszym dniem był ten, w którym oglądałam wyścig w Londynie

Maja Włoszczowska
Maja Włoszczowska w 2014 roku wydała książkę "Szkoła życia"  (wyd. Burda Publishing Polska), bo uznała, że już ma o czym pisać
Maja Włoszczowska w 2014 roku wydała książkę "Szkoła życia" (wyd. Burda Publishing Polska), bo uznała, że już ma o czym pisać Lucyna Nenow
Różne rzeczy mnie motywują. Nawet wypadek był taką motywacją, aby wszystkim tym, którzy mnie skreślili pokazać, że wrócę. I tak się stało - mówi Maja Włoszczowska, mistrzyni kolarstwa górskiego

Gdy w 1997 roku Maja Włoszczowska zaczynała swoją karierę kolarską w małym klubie, nikt nie spodziewał się, że kilka lat później zostanie złotą medalistką mistrzostw świata w wyścigu elity MTB. Wypadek na rowerze trzy tygodnie przed igrzyskami w Londynie pozbawił Maję kolejnego medalu. Nie załamała się, wróciła. Jeszcze silniejsza. A jesienią tego roku wydała książkę.

"Szkoła życia" to książka, nad którą pani myślała od kilku lat, czy punktem zapalnym do jej napisania był 2012 rok i wypadek, któremu uległa pani tuż przed olimpiadą?
Miałam propozycję, aby napisać książkę praktycznie od 2008 roku, od igrzysk olimpijskich w Pekinie, na których zdobyłam srebrny medal. Ale cały czas wydawało mi się, że nie mam jeszcze o czym pisać, bo moja kariera była raczej łatwa, lekka i przyjemna. Owszem były ciężkie treningi i praca, natomiast gdy przychodziły sukcesy to wszelkie trudy i wyrzeczenia znosiło się bez problemu. Gorzej jest, gdy los zaczyna płatać figle i rzucać kłody pod nogi. Tak też było w 2012 roku, gdy na trzy tygodnie przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie nieszczęśliwie upadłam i doznałam bardzo poważnej kontuzji, która pod znakiem zapytania postawiła całą moją karierę. O ile nie sam wypadek stał się inspiracją do tego, by napisać książkę, o tyle sam powrót po wypadku już tak. Bo kosztowało mnie to mnóstwo pracy, po pięć godzin rehabilitacji dziennie, niezliczonych podróży na trasie Jelenia Góra-Katowice, bo w klinice w Bieruniu rehabilitowałam się i tam przeszłam dwie operacje. Ta ciężka praca zaowocowała wspaniałymi sukcesami, bo 2013 rok tak naprawdę był najlepszy w całej mojej karierze. A to był sezon po takiej kontuzji, po której normalnie zawodnicy wracają dużo dłużej. I nie zawsze im się to udaje. Dla mnie to był powód do dumy. Poczułam też, że teraz mam o czym pisać.

"Stracone igrzyska bolą bardziej niż złamana noga". To pani słowa.
W pierwszej chwili złamana noga bolała okrutnie i wtedy o niczym innym nie myślałam, jak tylko o tym, żeby przestało boleć. Później już włącza się taka myśl, że ból fizyczny w końcu minie, gorzej z tym, że straciłam igrzyska i wielkie szanse na to, aby zdobyć złoty medal - nie tylko dla siebie, ale i drużyny, dla Marka Galińskiego, który bardzo mnie wspierał w przygotowaniach do Londynu. To rzecz, którą straciłam bezpowrotnie, i mogę powiedzieć, że trochę zawiodłam. To bolało bardziej.
Więcej łez popłynęło, gdy okazało się, że kontuzja jest poważna i być może na włosku wisi kariera czy łez ze szczęścia, kiedy usiadła pani na rowerze i okazało się, że to znowu działa?
Wbrew pozorom aż tak dużo nie płakałam. Na początku bardziej krzyczałam (śmiech). Biedna była Ola Dawidowicz, która uczestniczyła ze mną w tym treningu, na którym doznałam kontuzji. Bo nie wiedziała jak pomóc, a mój krzyk na pewno nie był przyjemny. Przyznam, że sama byłam zaskoczona, jak szybko zaakceptowałam to co się wydarzyło. Praktycznie jak zobaczyłam swoją nogę, to od razu wiedziałam, że jest po igrzyskach. Pomyślałam wtedy: "okej, zdarza się". Takie były pierwsze myśli. Potem, w dniu wyścigu olimpijskiego, było bardzo ciężko. Pojechałam do Londynu, aby kibicować m.in. naszym zawodnikom i wspierać reprezentację. Natomiast było tam też mnóstwo kibiców, którzy wykupili bilety. Po to, aby oglądać jak ja zdobywam medal. Wiele osób mówiło mi: "My tutaj dla pani przyjechaliśmy, a pani nie z tej strony taśmy". Mówili to ze szczerymi chęciami, ale myślę, że nie zdawali sobie sprawy jak to bolesne wówczas było dla mnie. Oglądanie wyścigu na żywo było bardzo trudnym dniem w mojej karierze kolarskiej. Naprawdę cieszyłam się wtedy, że mam na oczach przeciwsłoneczne okulary...

Mówi pani: wiele zależy od nóg, ale też od głowy. Długo pani pracowała, by się z powrotem przestawić na pozytywne myślenie?
W każdym sporcie głowa jest najważniejsza, bo sam trening zaprowadzi nas w którymś momencie do sukcesu, ale nie pozwoli na długo zostać na szczycie i poradzić sobie z różnymi przeciwnościami losu. Motywacja jest potrzebna na każdym kroku, każdego dnia, podczas każdego treningu. Bo nie zawsze jest kolorowo. W mediach widać zwycięstwa, nagrody, medale, a w życiu codziennym sportowiec zmaga się z wieloma trudnościami. One też są opisane w mojej książce. Wielokrotnie tak się zdarzało w moim życiu, że jeśli zaprogramowałam się, że czegoś naprawdę chcę, uwierzyłam iż mogę to osiągnąć, a potem mocno pracowałam - to ten sukces przychodził. I okazywało się, że zaczynają pojawiać się nowe możliwości, z których mogę skorzystać, otwierają się różne drzwi...

A jakieś drzwi sport pani zamknął?
Na pewno trochę utrudnił życie prywatnie. Niestety, jeśli chce się być zawodowym sportowcem, na najwyższym poziomie, zdobywać medale na największych imprezach, to trzeba praktycznie całe swoje życie zorganizować wokół tego sportu. I wtedy niewiele czasu pozostaje na utrzymywanie znajomości, życie rozrywkowe, kontakt z przyjaciółmi. Nie wspominając o zakładaniu rodziny. Ale wierzę, że cały czas jestem jeszcze bardzo młoda i przyjdzie czas na to wszystko, co musiało być trochę odłożone na bok.

Na razie jednak spędza pani życie w podróżach, nieustannie w biegu.... Miała pani kiedyś taki moment zawahania, że sport owszem cieszy, ale ta druga strona medalu, ta otoczka, jest jednak zbyt męcząca? Bo nie ma czasu nawet na to, by spokojnie rozpakować walizki?
Przeważnie nie rozpakowuję walizek, tylko otwieram na środku podłogi i podłoga staje się moją szafą (śmiech). Walizek w domu jest dużo, ale przecież mamy ograniczenia bagażowe, bardzo często podróżuję samolotami, w związku z czym trzeba się zmieścić w tych 20 kilogramach. A wystarczy wrzucić ciuchy kolarskie, buty, kask, kosmetyczkę i już niewiele miejsca pozostaje. Bywa to uciążliwe i w przypadku kilkunastu lat takiego funkcjonowania zdarzały się momenty, że miałam dosyć i chciałam po prostu posiedzieć w domu. Ale trzy tygodnie takiego siedzenia i już zaczynałam myśleć, że może pojechałabym na jakieś zgrupowanie (śmiech). Nie narzekam, bo cieszę się, że pasja stała się jednocześnie moją pracą, mogę robić to co lubię i się temu poświęcać.
Jak często myśli pani o kolejnych letnich igrzyskach olimpijskich?
Prawdę mówiąc czasu wcale nie jest tak dużo, aby myśleć o tym starcie. Wiem, że są za dwa lata i cały plan szkoleniowy układam pod tym kątem, żeby w Rio de Janeiro było dobrze. Ale nie myślę o nich obsesyjnie. Bardziej skupiam się na tym, co mam zrobić dziś. Nie stresuję się. Historia moja pokazuje, że czasami przed dużą imprezą dzieją się różne rzeczy i dlatego cieszę się z każdego dnia. Z tego co robię, że mogę trenować, jestem zdrowa. Z tyłu głowy jest Rio, ale w tej chwili skupiam się na 2015 roku. I mam nadzieję, że w tym 2015 roku też zawalczę.

Co panią najbardziej motywuje?
W różnych momentach różne rzeczy. Nawet wypadek był motywacją, aby wszystkim tym, którzy mnie skreślili i mówili, że nie ma szans, bym wróciła do sportu - pokazać, że jednak mogę, wrócę i to od razu mocno. Cieszę się, że to też mi się udało.

Ola Szatan
[email protected]


*Najpiękniej oświetlone miasto na święta. Które? ZOBACZ TUTAJ
*Niesamowite zdjęcia nocne Katowic. Tomasz Kozioł pokazał Katowice, jakich nie widzieliście [ZDJĘCIA]
*Morderstwo w Katowicach na Tysiąclecia: Marta wołała o pomoc. Przed kim uciekał Dawid?
* Szalony kierowca toyoty yaris z Będzina zajeżdża drogę i strzela! [FILM Z KAMERKI, ZDJĘCIA]
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!