Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wnuczek jest w potrzebie. Anatomia oszustwa

Grażyna Kuźnik
Starsi ludzie często padają ofiarą przebiegłych złodziei, którzy nie wahają się udawać wnuczków lub innych krewnych w trudnej sytuacji
Starsi ludzie często padają ofiarą przebiegłych złodziei, którzy nie wahają się udawać wnuczków lub innych krewnych w trudnej sytuacji 123RF
W czasie wakacji armia fałszywych krewnych staje się coraz bezczelniejsza. Dlaczego starsi ludzie oddają im dorobek całego życia i oszczędności na czarną godzinę, czasem tylko po jednej rozmowie telefonicznej? - zastanawia się Grażyna Kuźnik.

Starsza pani odbiera telefon. Słyszy niewyraźne: Babciu, co porabiasz? Domyśla się, że to wnuk i woła: Ach, Andrzejek. Coś ją jednak niepokoi i pyta: Chory jesteś? Chrapliwy głos prędko przytakuje i jak drapieżnik, który uchwycił ofiarę, zadaje cios: Babciu, tak, tu Andrzejek. Potrzebuję trochę gotówki, 15 tysięcy.

Na milion procent oddam ci w poniedziałek. Kobiecie zapiera dech, pyta: Co? I zaraz łagodzi: Andrzejku, kotek, mam tylko 5 tysięcy. Mało? Głos grymasi: No, mało, babciu. Nie chcę cię martwić, ale mam duży kłopot. Kobieta: Ale skąd wziąć, nie mam więcej, może wujek, mama... Głos ostro: Ja nie chcę, żeby ktoś wiedział, ja tylko do ciebie dzwonię. Coś ci powiem, ale nie będziesz się martwiła? Kobieta z lękiem: Powiedz. Głos: Wypadek. Poszkodowana jest kobieta z dzieckiem... Ja jestem winny. Starsza pani: O, Boże! Dam wszystko co mam, na życie nie zostawię ani grosza...

Ten dialog jest prawdziwy. To jeden z zapisów autentycznej rozmowy oszustów działających metodą "na wnuczka", który znalazł się w materiałach opolskiej policji.

To przyjedź i sobie weź

Do rozmowy włącza się ktoś inny: No, dzień dobry. Jestem Kwiatkowski z ubezpieczalni. Zaszedł mały problem, próbujemy to załatwić, żeby miało ręce i nogi. Bo jak Andrzej zaraz nie wpłaci, to pójdzie do więzienia na trzy miesiące. Adres jest jaki, Zamenhofa? Kobieta podaje dokładny adres i zapewnia, że da pieniądze. Razem 7 tysięcy.

Poprzedni głos: Babciu, nie martw się. Weź te pieniądze, zejdź na dół, jak ktoś ci powie "Marek Nowak od Andrzeja", to daj mu te pieniądze. Nie rozłączaj się. Starsza pani w popłochu: To już zaraz będzie, ja jeszcze nie naszykowałam. Głos: Nie rozłączaj się, szybko przygotuj i zanieś mu, pospiesz się.
- Byłem wstrząśnięty tą rozmową - przyznaje podinspektor Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Oszuści zabrali tej pani pieniądze na życie, na lekarstwa. Słuchając tego można się przekonać, jak umiejętnie działają na emocje starszych osób.

W archiwach policji są jeszcze inne rozmowy, na przykład ta, gdy oszust próbuje wejść w różne role. Ofiara nie wie, kto do niej dzwoni i pyta: Krysia? Ale ponieważ oszust jest mężczyzną, więc mówi, że to mąż Krysi. Jednak pani nie dosłyszy i uważa, że zadzwoniła Krysia, dlatego oszust rozmawia dalej już jako kobieta, nieco zmieniając głos. Prosi o 15 tys., potem o 25 tys. Starsza pani mówi: - To przyjedź i sobie weź. Ale oczywiście Krysia nie może przyjechać, dlatego pieniądze odbiera niejaki Marek Żaba od Krysi. Oszust cały czas prosi, żeby się nie rozłączała. Chce mieć pewność, że starsza pani nie zadzwoni do rodziny.

Sposób zdobycia tych taśm policja nazywa słodką tajemnicą. Funkcjonariuszom zależy jednak na ich ujawnieniu, bo zawierają niemal wszystkie chwyty stosowane przez fałszywych wnuczków. Ta plaga zaczęła się 10 lat temu, wciąż się rozwija i nie widać jej końca. Zmieniają się najwyżej szczegóły. Oszuści podszywają się już nie tylko pod wnuczków, ale różnych krewnych w potrzebie. Niektórzy podczas kilku miesięcy procederu, zanim trafili do aresztu, zdążyli wyłudzić kilkaset tysięcy złotych.
Babciu, to okazja!

Oszustów łączy jedno, chcą od swoich ofiar pieniędzy i to natychmiast. Na co? Często na sprawy związane z wypadkiem samochodowym, bo to przemawia do wyobraźni. Albo na zakup samochodu, domu lub mieszkania. Pewien fałszywy wnuczek chciał 22 tys. euro na okazyjne kupno mercedesa. Babcia uwierzyła. Ofiary czasem po jednym telefonie dawały obcemu człowiekowi wszystkie swoje oszczędności.
Przeciętnym ludziom wydaje się to niepojęte. - Starsi ludzie czują się wyłączeni z bieżącego życia pod tym względem, że nie znają już dobrze obowiązujących procedur - mówi dr Renata Rosmus, psycholog z Katedry Psychologii Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej w Katowicach.

- W czasach kiedy byli młodzi, trzeba było chwytać okazję. Teraz nikt już nie musi załatwiać ważnych spraw finansowych bez namysłu i bez czynności urzędowych, które wymagają czasu - dodaje.

Wiedział o tym oszust, który wiosną tego roku zapukał do drzwi mieszkania 75-letniej kobiety w Wodzisławiu Śląskim. Poinformował ją, że jest notariuszem, a jej wnuk spowodował wypadek w Katowicach. Sprawę można jednak załatwić polubownie pod warunkiem, że natychmiast otrzyma do ręki 18 tys. zł. Kobieta nie miała pojęcia, co w takich przypadkach się robi. Dostał od niej 15 tys. zł.
Oszuści, dzwoniąc, nawet nie zmieniają głosu. Jeśli powiedzą do telefonu "babciu", kobieta po drugiej stronie zwykle wierzy, że to wnuczek, nawet jeśli nastolatek mówi głosem 40-latka.

- To wynika z tego, że starsi ludzie nie są pewni tego, czy dobrze słyszą, czy dobrze rozumieją przekaz. Dlatego częściej wierzą w to, co ktoś im narzuca - tłumaczy dr Rosmus. - Kierują się czasem argumentacją peryferyjną, czyli nie analizują sensu zawartego w komunikacie, ale skupiają swoją uwagę na innych czynnikach. Na przykład na osobie nadawcy, jego miłym zachowaniu. Ważne, że dzwoni wnuczek, mniej istotne jest to, czy mówi logicznie.

Kochaj i sprawdzaj

Jeden z fałszywych wnuczków wybierał tylko Genowefy. I naprawdę pięć Genowef nie odmówiło mu swoich pieniędzy, przekazały mężczyźnie po ok. 10 tys. zł. Inne ulubione imiona oszustów to Apolonia, Stefania, Stanisława, Felicja, Teodora, Wanda. Są też Marie i Anny.

Ale oszuści mogą się naciąć. Kilka dni temu dziwny telefon odebrał 80-letni pan z Katowic. Usłyszał, że wnuk pilnie potrzebuje 15 tys. euro. Pieniądze miała odebrać koleżanka. Starszy pan zgodził się, jednak zawiadomił policję. Kobietę zatrzymali funkcjonariusze komendy wojewódzkiej, a katowiccy policjanci zaskoczyli w Chorzowie jej wspólnika, jak się okazało, brata. Ten "wnuczek" wyłudził już prawie 100 tys. zł od różnych osób.

Anna Olender z Dąbrowy Górniczej też odebrała telefon od płaczącego w słuchawkę wnuka, że miał wypadek, jest w szpitalu i potrzebuje szybko 200 tys. złotych. Zamarła. Ale nie chciał powiedzieć, o jaki szpital chodzi. Wtedy oznajmiła wprost, że musi go zobaczyć na własne oczy. Rozłączył się. - Nie dałam się nabrać - mówi starsza pani. - Bo serce musi iść w parze z rozsądkiem.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!