18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Kukuczka: Everest? Mama była przeciwna

Wojciech Kukuczka
Wojciech Kukuczka mieszka w Katowicach, na osiedlu Kokociniec, jest fotografem. Gdy jego tata Jerzy Kukuczka zginął w Himalajach w 1989 roku, miał pięć lat. Ojca poznawał przez materiały archiwalne
Wojciech Kukuczka mieszka w Katowicach, na osiedlu Kokociniec, jest fotografem. Gdy jego tata Jerzy Kukuczka zginął w Himalajach w 1989 roku, miał pięć lat. Ojca poznawał przez materiały archiwalne Lucyna Nenow
Do księgarń trafiło wznowienie książki "Na szczytach świata", wywiadu rzeki z Jerzym Kukuczką. O sens wspinaczki, ryzyko i wyprawę na najwyższą górę świata pytamy jego syna, Wojciecha Kukuczkę.

Właśnie ukazało się wznowienie książki "Na szczytach świata" - wywiadu, jaki w latach 80. XX przeprowadził z twoim tatą Tomasz Malanowski. Często sięgasz do książek, których bohaterem jest Jerzy Kukuczka?
Wracam do nich co kilka lat. Szczególnie chętnie do książki "Mój pionowy świat". Ona jest świetnie napisana i po prostu dobrze się ją czyta, a poza tym jest w niej wiele informacji związanych z ojcem, które przydają mi się obecnie przy porządkowaniu jego materiałów archiwalnych.

Można powiedzieć, że poznajesz ojca przez książki i archiwalia.
Trochę tak to wygląda. Gdy ojciec zginął, miałem 5 lat, a że ostatnie lata życia spędzał głównie w Himalajach, więc prawie nie miałem z nim osobistej styczności. Poznawałem go więc poprzez rozmowy z jego przyjaciółmi, książki, filmy i materiały archiwalne. Nie można tego porównać do relacji osobistej, nie oddaje to rzeczywistości, ale to bardzo interesująca forma poznania.

Jak to się stało, że stałeś się "archiwistą" pamiątek po ojcu?
Te materiały były u nas w domu "od zawsze" i wiedziałem, że stanowią one cenną pamiątkę, ale bezpośrednim powodem by po nie sięgnąć była prelekcja mamy na temat ojca. Opracowując ją poprosiła mnie, bym przygotował do niej fotografie. Wówczas pierwszy raz zajrzałem do szafy ze slajdami. A kiedy już zrobiłem ten pierwszy krok, to później nastąpiły kolejne. Wtedy chodziłem do technikum fotograficznego, interesowałem się już tą dziedziną i odgrzebując fotografie ojca z Himalajów bardzo się zapaliłem do pomysłu, by uporządkować to archiwum. I tak to już trwa od kilku lat.

Porządkujesz wyłącznie domowe archiwum, czy poszukujesz archiwaliów też w innych źródłach?
Kiedyś chciałbym do tego dojść, ale na razie priorytetem jest uporządkowanie i digitalizacja tego, co mam w domu. Tych materiałów i tak jest mnóstwo. To nie tylko fotografie, ale też materiał filmowy, pamiętniki, listy, wycinki z gazet i rozmowy nagrane na kasetach magnetofonowych. To materiały z wypraw na ośmiotysięczniki, ale też z wczesnych lat wspinaczki w Alpach, Tatrach, Dolomitach, czy skałkach. Są nawet jakie zdjęcia z dzieciństwa. Mam nadzieję stworzyć z tych materiałów bazę, która posłuży różnym ludziom zainteresowanym publikacjami na temat ojca.

Nie męczą się te ciągłe pytania dziennikarzy o ojca? Masz przecież swoje życie i swoją pasję.
Nie. To normalne, że szuka się informacji u źródła. A ja jestem pełen podziwu dla dokonań ojca, mam dla niego ogromny szacunek. Rzadko zdarza się, aby ktoś we własnej dyscyplinie sportu osiągnął tak wiele. To były osiągnięcia fenomenalne i do tej pory nie powtórzone.

Wiele osób pyta, czy pójdziesz jego drogą. W ubiegłym roku zdobyłeś Mount Everest. Nie kusi cię, by zrobić kolejny krok?
Nie, ja akurat nie mam zapędów himalajskich na miarę ojca. Traktuję ten sport amatorsko jako formę wypoczynku, sposób na odejście od codzienności, ale nie jako drogę życia. Jeśli chodzi o wyprawę na Everest, to tak się złożyło, że akurat dostałem od Zbigniewa Waśkiewicza, ówczesnego rektora Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, taką propozycję i chyba mało kto by z takiej szansy nie skorzystał.

Jaka zareagowała twoja mama na wieść o tym, że jedziesz na Mount Everest?
Nie spodobał się jej ten pomysł i jest to zrozumiałe. Odciągała mnie od tego, ale kiedy już podjąłem decyzję, to udało mi się ją przekonać do tego pomysłu.

Zdobyłeś szczyt w Dniu Matki, co media natychmiast odnotowały.
Nie planowałem tego. Nawet nie wiedziałem, że to się akurat stało w ten dzień. Dowiedziałem się o tym po fakcie.

Rutynowe pytanie stawiane himalaistom: co czułeś na szczycie?
Może kogoś rozczaruję, ale nie było wówczas miejsca na jakieś wzniosłe uczucia, poczucie spełnienia, czy romantyczne wartości. Człowiek wchodzi na szczyt ostatkiem sił, umysł ma zupełnie niesprawny i nie jest zdolny na jakiekolwiek podsumowania swego trudu. Ja byłem zmęczony i zdenerwowany, co wynikało z tego, że na szczycie panowała zupełnie nie górska atmosfera. Było tam około 20 osób. Wyglądało to jak w samochodowym korku - ludzie się przepychali, robili sobie zdjęcia. Na refleksje był czas przed wyprawą, bądź po jej zakończeniu, natomiast nie w momencie, kiedy stałem na szczycie.

Czy dzięki tej wyprawie i możliwości osobistego przekonania się jak wygląda rzeczywistość w Himalajach zacząłeś nieco inaczej patrzeć na porządkowane archiwalia po ojcu?
Wiadomo, że filmy, czy relacje książkowe nigdy nie opisują wyprawy w pełni realistycznie, bo wyprawa to tak naprawdę siedzenie w bazie, czekanie na pogodę, wchodzenie 200 metrów do góry, schodzenie 200 metrów w dół. To żmudna praca nad szczytem. To tak naprawdę nudne i nie dziwię się, że mało kto o tym wspomina. Z drugiej strony jednak to była zupełnie inna wyprawa niż te, w których brał udział mój ojciec. Inna była metoda zdobywania szczytu, inne aspiracje. Ojciec wspinał się w warunkach sportowych, sam wyznaczał sobie drogę, budował wszystkie obozy, często wchodził w stylu alpejskim. My nie mieliśmy okazji, by zmierzyć się z takimi trudnościami, z jakimi on się mierzył.

Czy po tym sukcesie nie pojawiła się u ciebie taka pokusa: a może jeszcze jeden ośmiotysięcznik?
Chętnie bym się wybrał raz jeszcze na taką wyprawę, natomiast bardziej traktując to w kategoriach urlopowo-wypoczynkowych. To kompletne odejście od rzeczywistości. Człowiek trafia do innego świata i kiedy przyjeżdża po dwóch miesiącach, jest zrestartowany do zera, widzi cały świat jakby się urodził od nowa. Wszystko ma inną wartość, choćby to, że się można położyć do łóżka.

Na ile podczas wyprawy Wojtek Kukuczka może zachować anonimowość? Jak reagują wspinacze, kiedy w bazie rozchodzi się wiadomość, że jesteś w ich gronie?
Przeważnie wzbudza to zainteresowanie i stanowi dla innych himalaistów jakąś ciekawostkę.

Co syn Jerzego Kukuczki powiedziałby tym, którzy dziś pytają o sens himalaizmu? Takie pytania w tym roku padały dość często. Po co ludzie narażają siebie prowadząc eksplorację w tak skrajnych warunkach?
Tu nie ma jednej odpowiedzi. Każdy, w zależności od swojej wrażliwości i swoich doświadczeń, musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie, o to na ile jest wartość w ryzyku. Mam świadomość, że dla niektórych to może wydać się głupotą. Ja skłaniam się do tego, że największe osiągnięcia wymagają poświęceń. Jeśli ktoś uważa, że coś jest dla niego na tyle ważne, że jest w imię tego gotów jest nawet ryzykować życie, to moim zdaniem jest po postawa godna podziwu, bo to znaczy, że ten ktoś wierzy w swoją ideę i jest jej w stanie poświęcić wszystko. To jest najwyższy poziom wtajemniczenia. Dla kogoś innego najwyższą wartością może być życie jako takie. Granicę każdy musi sobie sam wyznaczyć i zdecydować, czy ważniejsza jest dla niego idea, czy przetrwanie.

Rozmawiał Michał Wroński

Warto przeczytać

"Na szczytach świata"
Ta książka to zapis rozmów, jakie pod koniec lat 80. Tomasz Malanowski przeprowadził z Jerzym Kukuczką. Rozmów o początkach wspinaczki i największych sukcesach Kukuczki, jego partnerach od liny, ryzyku i solidarności, ale też rodzinie i życiu poza górami. Właśnie ukazało drugie (aż trudno uwierzyć, że dopiero drugie) wydanie tej książki. Pojawiła się ona w nowej szacie graficznej, jej treść została ponownie zredagowana i uzupełniona o pewne zweryfikowane po latach informacje. Dodano nowe, niepublikowane wcześniej fotografie, a dzięki umieszczonym w niej fotokodom czytelnik ma możliwość oglądania multimedialnych materiałów na temat himalaizmu, których liczba w przyszłości systematycznie będzie się zwiększać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!