Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna futbolowa

Krzysztof Szendzielorz
Jak polityka i sport potrafią się wzajemnie przenikać, widzimy chociażby przy okazji olimpiady w Pekinie. Takie powiązania, ale w skromniejszym wymiarze, mają też miejsce w powiatowych rozgrywkach. Przekonują się o tym w ostatnim czasie kibice tarnogórskiego Klubu Sportowego Strzybnica. Prezes klubu wyrzucił bowiem z niego dwóch zawodników. Jednym z nich jest... wicestarosta powiatu tarnogórskiego.

- To jest mój osobisty dramat — przyznaje wicestarosta Artur Maligłówka. Oprócz pracy w starostwie ma jeszcze jedną pasję. To piłka nożna. Kilka razy w tygodniu wyskakuje zza biurka, ściąga garnitur i ubiera szorty, koszulkę, skarpety oraz korki. Trenuje razem z kolegami ze Strzybnicy. A właściwie trenował. Z macierzystego klubu został wyrzucony razem z Tomaszem Hanyskiem.

- Na jeden z treningów przyszedł prezes i powiedział, że nie jesteśmy już zawodnikami klubu i nie możemy trenować z drużyną. Kazał nam oddać sprzęt sportowy — relacjonuje wicestarosta.
Uważa, że konflikt rozpoczął się rok temu, kiedy sprowadził do klubu sponsora. Był nim Jakub Chmiel, właściciel firmy produkującej opakowania kartonowe i radny miejski w Tarnowskich Górach. - Jakub chciał zainwestować w zespół, ale domagał się także wpływu na decyzje zarządu. To zresztą normalne - mówi wicestarosta. Ze sponsoringu nic nie wyszło.

Na początku tego roku wybuchła awantura, bo starosta tarnogórski skierował wniosek do sądu o rozwiązanie zarządu Strzybnicy. Klub miał prowadzić działalność gospodarczą, choć nie miał odpowiedniego wpisu w Krajowym Rejestrze Sądowym. Odprowadzał jednak wszystkie podatki. Sąd wniosku starostwa nie uwzględnił.

Maligłówka twierdzi, że to wydarzenie ostatecznie popsuło relacje między nim a prezesem klubu. Przyznaje, że wnioskował o kontrolę w klubie, ale nie ingerował w nią.

W związku z tym wydarzeniem Maligłówka napisał list otwarty, który opublikował na swojej stronie internetowej. Pisze, że został skrzywdzony i jest niesłusznie krytykowany przez prezesa. "Ogromnie mi żal, iż dziś okazuję się klubowi niepotrzebny. Mimo że jestem gotów do sezonu piłkarskiego jako zawodnik i działacz, jeśli tylko będzie taka potrzeba" - pisze.

Jan Ozga, prezes Strzybnicy, zna list wicestarosty. Nie chce go komentować. Przyznaje jednak, że w ostatnim czasie Artur Maligłówka nie przysłużył się klubowi. - Artur Maligłówka i Tomasz Hanysek wiedzieli, jaka będzie decyzja zarządu. Chodziło nam też o pozytywny klimat w drużynie. Zresztą w każdym klubie zarząd lub trener mogą powiedzieć, że zawodnik jest już nam niepotrzebny. To jest normalne. Proszę się nie doszukiwać żadnych podtekstów - mówi Ozga, kiedyś także radny miejski.

Maligłówka ubolewa, że w tym konflikcie ucierpiał Hanysek, który go poparł. I nie zamierza już wracać do klubu. - Rok temu też była podobna sytuacja. Prezes nie chciał nas zgłosić do rozgrywek, ale poparła nas drużyna. Teraz nie było już takiej jedności. Nie dziwię się chłopakom, bo byli już tym zamieszaniem zmęczeni - mówi. Przyznaje, że chce jeszcze regularnie grywać przez dwa, może trzy lata.

Maligłówka jest związany z KS Strzybnica od 20 lat. Grał tutaj jako trampkarz, junior i senior. Był także trenerem i działaczem. Rozegrał 400 spotkań i strzelił 100 bramek.
Żeby zagrać w tym sezonie, musi się spieszyć w poszukiwaniu nowego klubu. Drużyny mogą zgłaszać zawodników do końca sierpnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!