Zwłaszcza, że rozmowy trwały w niedzielę długo i zostały zwołane po tym, jak Związek Nauczycielstwa Polskiego odrzucił zaprezentowany w piątek przez wicepremier Beatę Szydło projekt dotyczący udogodnień dla nauczycieli. Nie spełniał on wówczas najważniejszego postulatu: wysokości podwyżki.
Zapewne część z Państwa pomyśli: no tak, czyli w niedzielę rząd przygotował coś innego, skoro związkowcy odrzucili piątkowy projekt. Ale nie, rząd przyszedł dokładnie z tym samym, radośnie ogłaszając, że ma dla nauczycieli świetne rozwiązania. Gdy tylko wyszło na jaw, że wicepremier Szydło przedstawiła związkowcom te same propozycje, już wiedziałem, że do podpisania porozumienia nie dojdzie.
Ta sprawa ma jednak jeszcze jeden wątek. Otóż oświatowa Solidarność jako jedyna spośród nauczycielskich związków zawodowych zdecydowała się podpisać dokument ze stroną rządową, a decyzja co do tego miała zapaść już w piątek. Wygląda więc na to, że niedzielne spotkanie było tylko grą pozorów, być może miało na celu próbę złamania jedności nauczycieli, która w przypadku tej akcji była tak silna.
Rząd, ustami Beaty Szydło, odtrąbił sukces: Solidarność podpisała porozumienie. Ale co to tak właściwie dla przebiegu strajku oznacza? Nic. Bo przecież strajk, dysponując największą liczbą nauczycieli, przeprowadzić od początku chciał Związek Nauczycielstwa Polskiego. Garść związkowców z Solidarności nie sprawi, że problem zniknie. Nie zastąpi tysięcy nauczycieli, którzy odstąpią od swoich obowiązków.
Co nas teraz czeka? Uczniów, rodziców? Co z egzaminami państwowymi, które już za kilka dni? Wciąż mamy wiele pytań bez odpowiedzi.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
