Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wołek: Kręcina święty nie jest, ale dobrze by się stało, gdyby został prezesem PZPN

Marcina Darda
Janusz Kręcina
Janusz Kręcina JANUSZ ROMANISZYN/POLSKAPRESSE
Z Tomaszem Wołkiem, publicystą i znawcą piłki nożnej, rozmawia Marcin Darda

Dlaczego sprawa wyboru prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej to w Polsce sprawa niemal narodowa, choć prezes przecież nie gra na boisku?
Nie gra, ale ktoś kiedyś powiedział, że prezes PZPN to trzecia pozycja w państwie, po prezydencie i premierze. To oczywiście przesada, ale o tym, że tak wiele osób to ekscytuje, przesądza po pierwsze popularność piłki nożnej. Po drugie, wokół tych prezesów ogniskują się przeróżne afery, podejrzenia, niespełnienia, frustracje i nadzieje. To są postacie barwne, choć każda na swój sposób. Pamiętamy prezesa Dziurowicza i to genialne skandowanie na stadionach, potem był prezes Listkiewicz, który piłkarsko wprowadził nas do Europy, czy Grzegorz Lato, który rozpalił nasze emocje w stronę niekoniecznie pozytywną, to na nim właśnie koncentrowało się to zainteresowanie. Po trzecie, wynika to wreszcie z tego, że prawie każdy z kibiców piłkarskich uważa się za najlepszego selekcjonera pod słońcem, a pewnie też i za najlepszego prezesa, który dopiero zrobiłby profesjonalny futbol w Polsce. Częściowo są to zatem przyczyny prozaiczne, a częściowo przynależne do sfery mitów.

Listkiewicza po Dziurowiczu witano jak zbawcę, potem identycznie Latę po Listkiewiczu, a każdy z nich odchodził w niesławie. Może ten związek jest po prostu niereformowalny?
Długi czas wydawało się, że komunizm w Polsce będzie nam towarzyszył do końca dni naszych i nie tylko jest niereformowalny, ale nawet nie do wymiany, a tymczasem okazało się, że nastąpiła bezkrwawa rewolucja i żyjemy w niepodległym kraju. Stąd ja uważam, że ten związek jest reformowalny, tyle że potrzebuje czasu. Tam pewien typ mentalności wyniesiony jeszcze z PRL przetrwał i ma się dobrze. Przy czym nie chodzi mi o ideologię, że to twardogłowi komuniści, choć i takich tam nie brakuje, ale to raczej polega na anachronicznym podejściu do wielu spraw, niezrozumieniu specyfiki sportu w XXI wieku i zwyczajnej niekompetencji. Dopiero zmiana pokoleniowo-mentalna może przynieść nową jakość. Ale na pewno, nawet przy wszystkich swoich wadach, przynajmniej dwóch ludzi mogłoby być zwiastunami pewnego przełomu. To Zbigniew Boniek i Roman Kosecki, którzy są ludźmi innego typu przy obecnych działaczach. Mają doświadczenia zagraniczne i szerokie koneksje. Boniek to nie tylko celebryta, ale realnie przyjaźni się z Michelem Platinim i ludźmi, którzy decydują o światowym futbolu.

Zbigniew Koźmiński z PZPN powiada, że Boniek jest bez szans, bo nie ma zdolności koalicyjnych. Kosecki zaś ma szanse, ale zostanie w zarządzie obstawiony działaczami, jak Zdzisław Kręcina czy Edward Potok i Stefan Antkowiak, a ich określa się mianem "betonu".
Akurat Zdzisława Kręciny nie zaliczyłbym do tego typowego "betonu", bo to jest człowiek wykształcony, inteligentny i znający realia futbolu polskiego i europejskiego. To jest zupełnie inny format niż panowie Potok czy Antkowiak, bo dla mnie to oni stanowią klasyczne przykłady tzw. leśnych dziadków z minionej, ale wciąż, jak widać, żywej epoki. Boniek nie jest przez tych siermiężnych działaczy lubiany, oni na tego dumnego aroganta patrzą z zawiścią, razi ich to jego wywyższanie, bo to jest człowiek wielkoświatowy. On po prostu jest z innej gliny, ta różnica jest ogromna. Boniek rzeczywiście był wielkim piłkarzem, ale dużo słabszym trenerem i działaczem piłkarskim, bo pamiętajmy, że on już kiedyś wiceprezesem PZPN był. Nie jest człowiekiem łatwym, ale gdyby nie był trudny, to w życiu i wielkiej, światowej piłce sukcesu na pewno by nie osiągnął.

Czyli Zdzisław Kręcina, według Pana, byłby dobrym wyborem dla polskiej piłki?
Doceniam walory Zdzisława Kręciny, uważam, że nikt nie wie o obrotach ciał piłkarskich tak wiele, jak on. Jest fachowcem w dobrym znaczeniu tego słowa, wszechstronnie przygotowanym, po stosownej uczelni, z dużą praktyką. Nie obraziłbym się, gdyby to on został prezesem PZPN, choć trudno mi powiedzieć, czy on w ogóle ma szanse. Wie, na czym polega organizowanie profesjonalnej piłki i w ogóle sportu. Myślę, że fakt, iż ta nasza piłkarska federacja w ogóle funkcjonowała lepiej lub gorzej, jest zasługą w pierwszym rzędzie właśnie Zdzisława Kręciny.

Ale jego kiepski wizerunek mógłby chyba fatalnie oddziaływać na polską piłkę.
Wizerunek rzeczywiście ma nie najlepszy, ale to wyłącznie efekt pecha. Popełnił nieostrożność i niepotrzebnie wdał się w kontakty z jakimś człowiekiem, który wszystkich dookoła nagrywa, a jest jakimś wyjątkowo antypatycznym i nierzetelnym prowokatorem. Kręcina popełnił po prostu grzech naiwnego zawierzenia. Ale, mój Boże... Nikt z nas nie jest bez grzechu i bez wad, a ten cały PZPN to w ogóle nie jest towarzystwo Świętych Młodzianków. Natomiast eksponowałbym przede wszystkim zalety Kręciny, czyli jego zdolności organizacyjne, jego biegłość poruszania się na różnych płaszczyznach futbolowej rzeczywistości, znajomość rzeczy i kompetencje, które wyrobił sobie funkcjonując przez wiele lat w tym środowisku. Jeśli nawet nie ma szans, by zostać prezesem PZPN, to niechby nadal pełnił funkcję sekretarza generalnego związku, bo jest w tym znakomity.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wołek: Kręcina święty nie jest, ale dobrze by się stało, gdyby został prezesem PZPN - Dziennik Łódzki