Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Groźny gangster wyszedł na wolność

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Jelenia gora 08-03-2007 proces zorganizowanej grupy przestepczej "gang lelka". na zdjeciu "lelek" fot. marcin oliva soto
Jelenia gora 08-03-2007 proces zorganizowanej grupy przestepczej "gang lelka". na zdjeciu "lelek" fot. marcin oliva soto brak
Legenda dolnośląskiego półświatka Jacek B. ps. „Lelek” wyszedł z więzienia po odsiedzeniu niemal całego piętnastoletniego wyroku m.in. za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Jego kara kończyła się 22 lutego przyszłego roku, ale sąd dał mu warunkowe przedterminowe zwolnienie i „Lelek” opuścił wrocławski zakład karny. Na wolności jest od 20 października.

Kilkanaście lat temu o „Lelku” pisały media z całej Polski. Wymieniany był w gronie liderów zorganizowanej przestępczości w Polsce. Głośno było przede wszystkim o jego wojnie z konkurencyjną grupą przestępczą ze Zgorzelca i okolic, kierowaną przez Zbigniewa M. „Caringtona”.

To była bardzo krwawa wojna. Toczyła się pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Najgłośniej było o niej w 1998 roku. Nie wszystkie zdarzenia z tamtych czasów zostały wyjaśnione. Nie wszystkie ofiary tej wojny zostały odnalezione. Do dziś krążą opowieści o zwłokach ofiar mafijnych porachunków, które odkopywano, żeby przewieźć i zakopać w inne miejsce, tak by policja ich nie znalazła.

„Carington” i „Lelek” występowali w medialnych doniesieniach jako liderzy gangów walczących o kontrolę nad półświatkiem w południowo – zachodniej Polsce. Wtedy przestępcze podziemie utrzymywało się z przemytu - głównie papierosów przez Nysę Łużycką z Polski na Zachód Europy. Od 1998 roku do Polski przemycany był też spirytus. Ciężarówki przejeżdżały przez „most techniczny” w Sękowicach koło Gubina. Tam budowano graniczną przeprawę przez Nysę Łużycką. Most techniczny służył ekipom budowlanym, a nocami przejeżdżały nim tiry z nielegalnym spirytusem.

Rzekomo wojna zaczęła się od sporu o zyski z przemycanego przez most alkoholu. Najpierw był zamach na „Lelka” przy leśnej drodze pod Lubaniem. Potem obaj rywale wyznaczyli ceny za swoje głowy. Od czerwca 1998 roku na pograniczu naprawdę zrobiło się gorąco. W Zgorzelcu strzelano do grupy Białorusinów, sprowadzonych przez ludzi „Caringtona”. Potem grupa „Lelka” porwała niejakiego „Grzywę” z konkurencyjnego gangu. Trzymali go w opuszczonym domu w Modrzewiach koło Wlenia. Mieli tam swoje prywatne „więzienie”. Ale „Grzywa” został odbity. Czterech ludzi – w tym przyjaciel i współpracownik „Lelka” Dariusz P. - zostali zamordowani. Do dziś nie znane są szczegóły tej zbrodni. Była też strzelanina w centrum Jeleniej Góry pod hotelem „Baron” i tajemnicze – rzekomo omyłkowe – morderstwo pięciu mężczyzn na drodze koło wsi Leśna.

Wyrok, który „Lelek” skończył właśnie odsiadywać, był możliwy m.in. dzięki zeznaniom Ireneusza G., jednego z pierwszych na Dolnym Śląsku świadków koronnych. "Członkowie grupy w sposób hierarchiczny podporządkowani byli Lelkowi, który sprawował władzę niepodzielną" - mówił w swoich zeznaniach. "Podejmował wszystkie kluczowe decyzje. Aprobował lub nie nasze propozycje dokonywania wszelkich poważniejszych przestępstw, nagradzał i karał. (...) Oczekiwał bezwzględnego posłuszeństwa, lojalności i pieniędzy uzyskanych z działalności przestępczej" - zeznawał dalej. Ireneusz G. oceniał, że "Lelek" dostawał 20 - 30 procent zysków z każdego przestępstwa". "W szczytowym okresie działalności" - ciągnął swoją opowieść - grupa "Lelka" liczyła 200 osób. Miała swoich rezydentów w różnych miastach południowo - zachodniej i zachodniej Polski. Byli w Legnicy, Jeleniej Górze, Nowej Soli, Zgorzelcu, Lesznie, Zielonej Górze, nawet w Koszalinie oraz we Wrocławiu.

- Grupą kierowałem. To fakt. Ale nie zbrojną. A tych innych rzeczy, które mi przypisali nie zrobiłem. Niech pan dokładnie przeczyta akta, to pan zobaczy, że to bzdury – mówił mi "Lelek" kilka lat temu podczas widzeniu we wrocławskim więzieniu przy ul. Kleczkowskiej. Te "inne rzeczy" to choćby zlecenia zabójstwa „Caringtona”.
- A jako się stało, że został pan szefem gangu?
- Widzi pan. Ja miałem charyzmę Bo można być i uczciwym bandziorem. A tu ludzie zrobili razem coś. Jakiś skok. I potem jeden drugiego oszukał, nie podzielił się. To przychodzili do mnie "Jacek weź, pomóż". No i godziłem ich. Czasem wystarczyło słownie, a czasem to i ręcznie się tłumaczyło.
- Co pan będzie robił jak już pana wypuszczą? - zapytałem „Lelka” w więzieniu.
- Nie wiem. Mój świat, tamten świat już nie istnieje.

Jacek B. robił wrażenie sympatycznego intelektualisty. W celi dużo czytał. Na widzenie przyszedł najpewniej prosto z więziennej biblioteki. Z boku na stoliku położył książkę "Pamiętniki" Jana Chryzostoma Paska. Opowiadał mi, jak to pomagał w resocjalizacji więźniów. Jak tłumaczył kolegom spod celi choćby takie drobiazgi, że należy oszczędzać wodę.

Sąd decydując o przedterminowym zwolnieniu Jacka B. „Lelka” wyznaczył mu trzyletni okres próby. W tym czasie – jeśli popełni jakieś przestępstwo – może wrócić do więzienia na ostatnie trzy miesiące z piętnastoletniego wyroku. W okresie próby "Lelka" nadzorował będzie sądowy kurator. To standardowa procedura.

Niedawno wrocławski sąd uniewinnił go z zarzutu handlu narkotykami. Jedynym świadkiem oskarżenia był Maciej B. „Bochen”. Sąd uznał jego zeznania za niewiarygodne. Kiedyś „Bochen” i „Lelek” byli bardzo blisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Groźny gangster wyszedł na wolność - Gazeta Wrocławska