Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Wujaszek Wania”. Czyli dlaczego warto szukać u Czechowa obawy przed marnowaniem życia

Henryka Wach-Malicka
Jedna ze scen „Wujaszka Wani” w bielskim teatrze
Jedna ze scen „Wujaszka Wani” w bielskim teatrze materiały prasowe
Teatr Polski w Bielsku-Białej zaprasza na Czechowa! Wykrzyknik uzasadniony; dziś w polskich teatrach sztuki Antoniego Czechowa to rzadkość. Choć tkwi w nich ogromny potencjał interpretacyjny.

Bielska inscenizacja „Wujaszka Wani” w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza dowodzi tej prawdy. I mimo że tekst został mocno skondensowany, a czasami wręcz idzie „pod prąd” intencjom autora, zachowuje rzecz najcenniejszą - ten niesamowity Czechowowski klimat. Niezapisany w słowach, ale czający się w każdej sytuacji. Smak oczekiwania na zmianę, choć wiadomo, że się nie zdarzy. Nieumiejętność życia tu i teraz. Bohaterów zahibernowanych w niemocy, w przekonaniu, że nie dogonią szansy na niezależność. Jakby nie potrafili odpowiedzieć na pytanie: „Czas robi swoje, a ty?”.

Głównym bohaterem spektaklu w istocie jest czas. Bezlitośnie marnowany, nawet w zacinającym się co chwila stojącym zegarze. A teatralnie - znaczony perfekcyjnie zaplanowanymi pauzami. Cisza, nie tekst, stanowi o dramatyzmie przejmujących rozmów: Heleny z mężem czy Soni z Astrowem. I to cisza, kontrastowana z nagłymi atakami „szaleństwa” bohaterów, wyznacza rytm spektaklu. Podobnie jak rozgrywanie scen przy ściemnionym świetle.

Bo to Czechow mniej melancholijny i mniej ciepły niż w oryginale. Reżyser eksponuje raczej mroczną stronę dramatu. Psychologiczny chłód zamkniętych w sobie postaci podkreśla też scenografia Macieja Preyera - potrzaskane szyby oranżerii, (a może tylko zwykłej cieplarni) i zeschłe liście.

Najbardziej znaczącą zmianą jest wiek Wani. U Czechowa ma lat 47, w Śmigasiewicza - 28. Ten zabieg zmienia relacje między postaciami. W oryginale, po wyznaniu miłości Helenie, Wania czuje się zażenowany wyjściem z roli, jaką przyjął w życiu. W bielskim spektaklu oboje są równolatkami. Miłość Wani jest więc mniej dramatyczna; to przecież stan naturalny u młodego mężczyzny. Z drugiej strony, co podkreśla (zwłaszcza w finale) Michał Czaderna, rezygnacja i powrót tytułowego bohatera do utartego, beznadziejnego życia, wydają się jednak bardziej bolesne. Właśnie dlatego, że przegraną wybiera człowiek młody.

Zmiany w tekście (w programie brak nazwiska autora adaptacji, tłumacza, a nawet... Czechowa na stronie realizatorów) uwiarygadniają aktorzy, tworząc świetnie narysowane postacie. Helena, grana przez Orianę Soikę, nie jest kobietą jednego, znudzonego wymiaru. Ma wiele twarzy w rozterce między obowiązkiem a potrzebą wrażeń; już jakichkolwiek. Daria Polasik-Bułka intrygująco gra Sonię, bardziej buntowni-czkę niż ofiarę. Samotna, pozbawiona oparcia wujaszka Wani, raczej staje się jego kompanem niż podopieczną. Na pograniczu goryczy i śmieszności, postać profesora gra Jerzy Dziedzic. Jego Sieriebiakow to egoista, ale i człowiek powalony pustką pochwał, jakimi karmił się przez lata. Piotr Gajos w roli Astrowa maluje świetny portret dekadenta, rozumiejącego więcej niż inni. I bardzo przekonujący Michał Czaderna jako poturbowany przez sytuację, pozbawiony złudzeń Wania. Jest się nad czym zastanawiać po tej premierze... Bo bardzo ten Czechow aktualny. Bo chęć kapitulacji tak wielu z nas pozbawia szansy na mądre życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!