Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuch gazu w Szczyrku zabił osiem osób. Dzisiaj mijają trzy lata od największej tragedii w dziejach górskiej miejscowości

Jacek Drost
Jacek Drost
Do największej tragedii w historii Szczyrku doszło 4 grudnia 2019 roku. W wyniku wybuchu gazu zginęło osiem osób.
Do największej tragedii w historii Szczyrku doszło 4 grudnia 2019 roku. W wyniku wybuchu gazu zginęło osiem osób. Łukasz Klimaniec, Jacek Drost/ARC
Dzisiaj mijają trzy lata od największej tragedii w historii Szczyrku. W środę, 4 grudnia 2019 roku, doszło do wybuchu gazu w trzykondygnacyjnym domu przy ul. Leszczynowej 6. W wyniku zawalenia się budynku zginęło osiem osób, w tym czworo dzieci. - Z tym światem jest coś nie tak. Zatrzymał się 4 grudnia i nigdy nie będzie już taki sam. Świat stracił tyle kolorów… - mówił podczas uroczystości pogrzebowych burmistrz Szczyrku, Antoni Byrdy.
  • 4 grudnia 2019 roku doszło do największej tragedii w historii Szczyrku. Zginęło osiem osób
  • O godz. 18.26 pogrążoną w ciemnościach ul. Leszczynową wstrząsnęła potężna eksplozja
  • Mijają trzy lata od największej tragedii w historii górskiej miejscowości
  • "Nie da się tego wszystkiego zrozumieć, po ludzku wytłumaczyć"

***

Kiedy zobaczyłam płonący dom, wiedziałam, że oni nie żyją

- Miałam tam być tego dnia, miałam w tym domu swoje mieszkanie... - opowiadała mi w 2020 roku, w rok po tragedii, Patrycja Kaim-Śnioch z Dąbrowy Górniczej, która w wyniku wybuchu gazu straciła wielu bliskich, m.in. rodziców. - Wracałam akurat ze szkolenia w Warszawie. Droga była fatalna, wszystko się przedłużało. Miałam się przepakować i pojechać z mężem do Szczyrku na długi mikołajkowy weekend. Mieliśmy już kupione prezenty dla wszystkich dzieciaków. W drodze otrzymałam telefon od siostry, że dom się pali. Do kogokolwiek próbowałam się dodzwonić, do sąsiadów - nikt nie odbierał. Jedna ciocia odebrała, ale mnie okłamała, że to nie nasz dom, bo wiedziała, że jestem w drodze i nie chciała mnie denerwować. Przepakowaliśmy się do większego samochodu męża i pojechaliśmy na miejsce. Nawet nie pamiętam, jak tam dojechaliśmy. Kiedy zobaczyłam płonący dom, wiedziałam, że oni wszyscy nie żyją, jeśli tam byli. Liczyliśmy, że może Wojtka tam nie będzie, może Szymka, bo wrócił 20 minut wcześniej od sąsiadów. Ale potem znajdowali ich ciała… Po kolei… I tyle… - wspominała kobieta, po czym słowa więzły jej w gardle.

Było środowe późne popołudnie. Szczyrkowianie powoli kończyli dzień. Od Skrzycznego, Hali Pośredniej i Białego Krzyża wiało grudniowym chłodem. O godz. 18.26 pogrążoną w ciemnościach wąziutką ul. Leszczynową wstrząsnęła potężna eksplozja. Jej złowrogie echo przetoczyło się przez całą dolinę Żylicy.

- Huk był straszny. Myślałem, że bomba wybuchła – mówił niedługo później reporterowi DZ jeden ze szczyrkowian. Szybko okazało się, że doszło do eksplozji gazu w budynku jednorodzinnym z powodu uszkodzenia podczas prac budowlanych rurociągu gazowego średniego ciśnienia.

- Byłem akurat na spotkaniu powiatowych straży pożarnych koło Bielska, zaczynała się taka mała wigilijka, podano nam pierwsze danie. I wtedy dostałem powiadomienie esemesem, że coś się stało w Szczyrku, na Leszczynowej. Zadzwoniłem do domu – nikt nie odbierał. Zadzwoniłem do sąsiadów - też nic. Nie wiedząc, co się dzieje postanowiłem wrócić. W drodze dostałem informację, że domu Kaimów już nie ma. Spytałem: Jak to nie ma? Usłyszałem: „No, nie ma. Wybuchł”. Dotarłem do Szczyrku i to, co zobaczyłem było przerażające… - wspominał w rozmowie z DZ Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku, który w ten koszmarny wieczór wyszedł do dziennikarzy i powiedział: - Myślę, że nic gorszego nie mogło się zdarzyć. Boję się powiedzieć, że to może być największa tragedia w historii Szczyrku. Krótko: nie ma domu. Jest jedno wielkie gruzowisko. Liczymy na cud.

Ale cudu nie było. Pod gruzami zginęli 60-letni Józef Kaim i jego 60-letnia żona Jolanta, 39-letni siostrzeniec Wojciech i jego żona Anna, a także 10-letnia Michalina, 6-letnia Marcelina, 3-letni Staś oraz 8-letni Szymon, wnuk Józefa. Ich ciała wydobyli z popiołu, z gruzu strażacy. Przez całą noc pracowali w milczeniu, w 12-stopniowym mrozie, w złowrogiej ciszy przerywanej wyciem wiatru. Pracowali najlepiej jak potrafili. Przez wiele godzin przeszukiwali ziemię u stóp Kaimówki centymetr po centymetrze, cegła po cegle. Z nadzieją, że może kogoś uda się uratować. Nie udało się.

W ludzkim wymiarze brakuje słów, by pojąć ogrom tej tragedii

- To, jak wielka wydarzyła się tragedia, dotarło do mnie dopiero następnego dnia, kiedy pojechałem tam po południu. Nie było już tylu strażaków, zobaczyłem te zgliszcza... Wcześniej nie było czasu na refleksję, najważniejsze było zorganizowanie akcji ratowniczej, działałem w jakimś amoku – wspominał burmistrz Byrdy.

I dodawał, że dla niego drugim ciężkim momentem był sam pogrzeb. - Prosiłem wtedy o jedną rzecz, żeby na gorąco nie osądzać, bo słowa potrafią zabijać. Ale też nie było słów, by ocenić, to co się stało. W ludzkim wymiarze brakuje słów, by ogrom tej tragedii ująć, by zapomnieć. Bo jak ma to wszystko zapomnieć matka, zarazem babcia, która wygląda przez okno i nie widzi domu, w którym mieszkali jej brat, dzieci z wnukami?

Rodzinę Kaimów żegnały ze łzami w oczach tłum ludzi. W uroczystościach pogrzebowych wzięło udział mnóstwo osób - mieszkańców Szczyrku i okolicznych miejscowości, strażaków, przedstawicieli klubów sportowych, Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, zespołów folklorystycznych. Pogrzeb odbył się w czwartek, 19 grudnia, a widok ośmiu urn wstrząsnął mieszkańcami tak samo mocno jak katastrofa.

- Z tym światem jest coś nie tak. Zatrzymał się 4 grudnia i nigdy nie będzie już taki sam. Świat stracił tyle kolorów… - mówił burmistrz Szczyrku, Antoni Byrdy. Urny z prochami ośmiu ofiar katastrofy spoczęły na miejscowym cmentarzu we wspólnym grobie.

Patrycja Kaim-Śnioch przyznałą, że nie da się tego wszystkiego zrozumieć, wytłumaczyć, zapomnieć. Co wobec tego zostaje?

- Chciałabym tylko zadać sprawcom pytanie, bo w dokumentach ze śledztwa pisze, że mieli sześć czy siedem minut na ostrzeżenie. Chcę ich zapytać, dlaczego ich nie ostrzegli. Stracilibyśmy cały majątek, ale ktoś z nich może by się uratował. Wojtek był silnym, wysportowanym mężczyzną. Dzieciaki wysportowane. Cały dom był oświetlony i otwarty, bo w Szczyrku nie zamyka się drzwi na klucz. Wystarczyło powiedzieć, żeby uciekali. Może ktoś by się uratował. Mój ojciec był w warsztacie, na wyciągnięcie ich ręki. Dwa metry od nich. Widzieli go przez okno. To nie mogli zacząć krzyczeć, żeby uciekali? Mieli siedem minut… - mówiła pani Patrycja.

Miała żal, że młyny sprawiedliwości tak powoli mielą, że śledztwo tak długo trwała, że dwóch z trzech podejrzanych – operator wiertnicy i jego pomocnik – byli na wolności. A bliscy ofiar wzywani byli na kolejne przesłuchania, kolejne wyceny zniszczonego majątku.

- Siostra straciła w tej tragedii dziecko. Sama je wychowywała. Było dla nas wszystkim. I kolejny raz ma wyceniać zabawki Szymka? Jeśli robi to po raz siódmy, to jej serce pęka. To nie fair – mówi pani Patrycja.

Proces przed bielskim Sądem Okręgowym

We wtorek 31 sierpnia 2021 roku przed bielskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces w sprawie tragicznego wybuchu gazu. Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie sześć osób, w tym trzy z zarzutem o bezpośrednie doprowadzenie do eksplozji.

W wyniku trwającego kilkanaście miesięcy śledztwa prokuratorzy ustalili, że do tragedii doszło z powodu wykonania przewiertu przy użyciu wiertnicy pod drogą asfaltową na ul. Leszczynowej w Szczyrku. W tym zakresie zarzuty usłyszały trzy osoby - Roman D., prezes firmy budowlanej, która zleciła przewiert pod ulicą oraz Marcin S. i Józef D., pracownicy firmy budowlanej specjalizującej się w przewiertach podziemnych i wykonujący to zlecenie. Grozi im kara od dwóch do 12 lat pozbawienia wolności.

Z ustaleń śledczych wynika, że roboty te były wykonywane niezgodnie z projektem budowlano-wykonawczym, który zakładał w miejscu planowanego przewiertu prowadzenie prac metodą wykopu otwartego, a także niezgodnie z decyzją burmistrza Szczyrku zezwalającą na poprowadzenie kabla energetycznego w pasie drogowym pod warunkiem wykonywania tych prac właśnie metodą przekopu otwartego oraz niezgodnie z ustaleniami z narady przeprowadzonej w Starostwie Powiatowym w Bielsku-Białej 17 lipca 2019 roku, podczas której pracownik Polskiej Spółki Gazownictwa zastrzegł konieczność zgłoszenia rozpoczęcia robót oraz nadzór nad pracami w obrębie gazociągu oraz prowadzenie prac ziemnych w pobliżu urządzeń gazowych ręcznie i pod nadzorem przedstawiciela spółki PSG.

Poza tym prace te były wykonywane wbrew przepisom nakładającym obowiązek ustalenia z jednostkami zarządzającymi instalacjami ułożonymi pod ziemią zachowania bezpiecznej odległości przy używaniu maszyn roboczych na tym terenie i poprzedzenie rozpoczęcia prac porozumieniem z właściwą jednostką zarządzająca tymi instalacjami w jakiej odległości te prace mogą być wykonywane.

- Wbrew tym wszystkim ustaleniom, mając świadomość, że w obrębie prowadzonego przewiertu biegnie gazociąg, którego miejsca i głębokości położenia nie ustalili, a także pomimo że kilka godzin wcześniej w czasie przewiertu doszło do uszkodzenia wodociągu, prac tych nie przerwali i w wyniku czego 4 grudnia o godzinie 18.20 wykonujący odwiert operator wiertnicy oraz pomocnik operatora wiertnicy doprowadzili do uszkodzenia znajdującego się pod ulicą Leszczynową w Szczyrku gazociągu średniego ciśnienia - informowała prokuratora.

Według śledczych, spowodowało to wypływ gazu ziemnego, który następnie przemieszczał się gruntem pod budynek, wypełnił pomieszczenie przyziemia tego budynku, co w konsekwencji doprowadziło do eksplozji mieszaniny gazowo-powietrznej i w dalszej kolejności zawalenia się budynku, pożaru i śmierci ośmiu osób znajdujących się w budynku, a z powodu oddziaływania towarzyszącej wybuchowi fali nadciśnienia doszło do zagrożenia zdrowia i życia 19 osób, przy czym jednak osoba doznała lekkich obrażeń ciała.

Pozostałe trzy osoby, które w tej sprawie zostały oskarżone - Jakub K., Ewa K. i Marcin K. - usłyszały zarzuty związane z rozbudową sieci gazowej średniego ciśnienia wraz z przyłączem gazu do nowo budowanego zespołu budynków mieszkalnych w Szczyrku. Prokuratura oskarżyła ich o podrabianie dokumentacji i składanie fałszywych zeznań.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera