Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek na motocyklu to ułamki sekund [HISTORIE MOTOCYKLISTÓW]

Katarzyna Kapusta
Tylko w marcu doszło do kilkudziesięciu wypadków. W marcu na Śląsku doszło do 26 wypadków z udziałem motocyklistów. W  Czechowicach-Dziedzicach zginął 20-letni motocyklista, w  Marklowicach - 39-latek, zaś na obwodnicy Tarnowskich Gór zginęła pasażerka prowadzonego przez pijanego kierowcę motocykla.
Tylko w marcu doszło do kilkudziesięciu wypadków. W marcu na Śląsku doszło do 26 wypadków z udziałem motocyklistów. W Czechowicach-Dziedzicach zginął 20-letni motocyklista, w Marklowicach - 39-latek, zaś na obwodnicy Tarnowskich Gór zginęła pasażerka prowadzonego przez pijanego kierowcę motocykla. Paweł Relikowski
Wypadek na motocyklu to ułamki sekund. Tylko że właśnie te kilka sekund decyduje o tym, czy przeżyjesz, będziesz kaleką, czy czeka Cię długa rehabilitacja okupiona bólem, złością i cierpieniem

Wiosna dla motocyklistów zawsze przychodzi szybciej. Długo zbierana przez zimę chęć wyszalenia się na dwóch kółkach czasem wyzwala niemałe pokłady energii. Niestety, nie wszyscy potrafią zadowolić się przeciętną dawką adrenaliny, a wtedy często jest już za późno...

Bronek miał 18 lat i w ogóle nie powinien był siadać na motocykl. Za miesiąc miał pisać maturę. Już jej nie napisze. W minioną sobotę jechał motocyklem ulicą Katowicką w Chorzowie, wracał do domu. Stracił panowanie nad motorem, kiedy wyprzedzał jadące samochody, uderzył w dwa auta osobowe i w inny motocykl. Zginął na miejscu.

W Polsce zarejestrowano 45 tysięcy motocykli. Andrzej Banaś z Katowic miał więcej szczęścia niż 18-letni Bronek. Mimo to przez pół roku walczył, by wrócić do pełnej sprawności. Udało mu się to w 85 procentach.

Andrzej: Miałem sekundę, by zareagować. Nie mogłem uciec

Andrzej Banaś ma 31 lat. Trzy miesiące spędził w szpitalu po wypadku motocyklowym, kolejne trzy miesiące trwała jego rehabilitacja. Doskonale pamięta wypadek.

- To było w 2011 roku, a dokładnie 1 października w Sławkowie - wspomina. - W Sławkowie mieliśmy takie miejsce, w którym spotykali się motocykliści - opowiada. Motocykl, który w niego wjechał, prowadził kolega, który stracił panowanie nad maszyną i czołowo zderzył się z Andrzejem jadącym z naprzeciwka. - Niestety, on był świeżym kierowcą i nie przypuszczał, że motocykl może go porwać. To było w zalesionym miejscu, śliska nawierzchnia, brak doświadczenia. To zrobiło swoje. Ja wracałem ze stacji benzynowej. Pamiętam ten wypadek, jakby zdarzyło się to wczoraj. Na liczniku miałem 80, on miał 100.

Później, jak leżałem w szpitalu, analizowałem tę sytuację. Dzisiaj myślę, że miałem może sekundę, by zareagować na to, co się działo, i spróbować uciec - wspomina. Nie uciekł, zdążył jedynie lekko się podnieść. - Swoim motocyklem uderzyłem prosto w bak jego motocykla. Widziałem jego motocykl lecący w moją stronę. W tamtej chwili jedyne, co pomyślałem to: k***wa!

Nie miałem gdzie uciec. Upadłem na plecy, chwilę potem podniosłem się, spojrzałem na kompletnie rozwaloną maszynę, dopiero po kilku minutach doszedł do mnie ból. Zobaczyłem znajomych, którzy biegli w moją stronę. Na miejscu zdarzenia był mój kolega Łukasz, instruktor jazdy i strażak. Kazał mi się położyć. Potem już słyszałem tylko sygnał nadjeżdżającej karetki. Jak mnie zapakowali, chcieli rozciąć kombinezon, ale uparłem się, że sam go ściągnę. Trafiłem do szpitala w Dąbrowie Górniczej. Wiedziałem, że będę musiał powiadomić rodziców, którzy nie byli zachwyceni, że jeżdżę - wspomina z lekkim przekąsem. W szpitalu okazało się, że Andrzej doznał poważnego urazu.

- W pierwszej chwili do człowieka nie dociera to, że będzie leżał, tylko to, że nie będzie chodził. Tysiące myśli przechodziło mi przez głowę. Po prześwietleniu okazało się, że to rozszczepienie miednicy i trzeba będzie przeprowadzić zabieg - wspomina.

Do bólu powypadkowego doszedł także ból rwy kulszowej. Niemal cały czas Andrzej był uzależniony od innych osób.

- Na początku to było bardzo krępujące, kiedy obca kobieta cię rozbiera, myje, podaje "kaczkę". Dopiero w szpitalu człowiek dowiaduje się, dla kogo jest ważny. Sporo znajomych się wykruszyło - jego wzrok utkwił w podłodze. W dniu, w którym wydarzył się wypadek, Andrzej po raz drugi rozpoczynał studia, niestety w trakcie pobytu w szpitalu stracił także pracę, a po trzech dniach zostawiła go dziewczyna.

- W tym tygodniu, kiedy miałem wypadek, miałem jechać na rozmowę kwalifikacyjną, chciałem zmienić pracę - mówi. Skutki tamtego wypadku Andrzej odczuwa do dzisiaj, jednak już planuje zakup nowego motocykla. - Mam problemy z kręgosłupem, jeżeli dłużej siedzę, mam problemy z poruszaniem się. Było ciężko, bo na początku mięśnie odmawiały posłuszeństwa.

Trzy miesiące leżał. Gdy w końcu pozwolono mu wstać, musiał od nowa uczyć się chodzić, bo mięśnie nóg były zbyt słabe.
Najpierw poruszał się o balkoniku, potem o kulach.

Paweł: Ułamek sekundy i wyrzuca mnie jak z procy do przodu

Paweł Czubliński, z zawodu pilot, do sprawności będzie wracał jeszcze długo. Chce odzyskać uprawnienia lotnicze i wrócić do pracy.

- Metal ze stopy być może będą mi wyjmować za parę miesięcy. Ten z uda najprawdopodobniej pozostanie na długo lub na zawsze. Wypadek na motocyklu miał 23 kwietnia 2012 roku.

- Właśnie kupiłem nowe sildery (plastikowe kostki na kombinezon, które umieszcza się na kolanie) od Tadka. Wszystko poukładane, R1-ka na cargo kładzie się bez problemu do kolana (technika jazdy motocyklem, stosowana przez zawodników sportowych ścigających się po asfalcie). Ostatnia wprawka przed wyjazdem do Radomia i potem Poznań. Idealnie - wspomina.

Tego wieczoru wykręciłem dziesiątki kółek i sprawdzałem granicę przyczepności moich ulubionych opon Metzelerów M5. Przedni hamulec, tylne koło idzie w górę, przód lekko wężykuje i zaraz potem traci przyczepność. Po utracie trakcji był to już byk, który chce zrzucić jeźdźca za wszelką cenę. Na odpuszczenie hebla w celu odzyskania przyczepności już nie było czasu.

Ułamek sekundy i wyrzuca mnie jak z procy do przodu przy około 100 km/h. Po asfalcie kręcę bączki - nogi, głowa, nogi, głowa, nogi, głowa - tak Paweł Czubliński opisuje swój wypadek. Lewą nogą wjechał z całym impetem w krawężnik. Słyszał i czuł, jak noga trzeszczała i łamały się kości. Po wypadku, gdy czekał na karetkę, sprawdził tylko, czy rusza palcami u stopy. -

Trwałem bez refleksji w mieszance obrzydzenia do swojej lekkomyślności i bólu, który pewny siebie chwycił żelaznym uściskiem moje ciało.

W szpitalu rozpoznanie "zniszczeń": połamany staw skokowy, kość biodrowa niczym puzzle. Całkowicie potrzaskana poniżej stawu biodrowego na kilkanaście centymetrów, uszkodzona kość krzyżowa i dwa kręgi L4 i L5. Jedynie kość krzyżowa i kręgi nie wymagały interwencji. Panu Pawłowi lekarze wsadzili nogę na wyciąg.

- Lekarz wziął wiertarkę i włożył do niej długi na parędziesiąt centymetrów drut i przymierzył się pod kolana. Przypomniał mi się "Hostel". Byłem tak wystraszony, że nic nie mogłem powiedzieć - wspomina. Ponad dwa tygodnie po tym, jak trafił do szpitala, przeprowadzono operację. Jak sam przyznaje, psychika w szpitalu buntuje się przed odczuwaniem wstydu. Granica przesuwała się w miarę upływu czasu, który spędził leżąc unieruchomiony w szpitalnym łóżku. - Na początku było mi nieswojo gramolić się z basenem, robić kupę na żywo i zmieniać zapach sali. Po miesiącu wraz z kolegą, który leżał obok, urządzali zawody, na żywo zdając relację z wypróżniania.

Po operacji - jak sam przyznaje - przez dwa dni testował sam siebie i to, przy jakim bólu jest w stanie zasnąć. Lekarzom udało się poskładać jego nogę, jednak czekała go jeszcze długa rehabilitacja. Zaczynał od siadania, potem był wózek i poruszanie się o kulach. Po sześciu miesiącach od wyjścia ze szpitala oddał wózek i zaczął poruszać się o jednej kuli. Minął już ponad rok, jednak wciąż jeszcze nie doszedł do pełnej sprawności.

Dariusz: Ryk silnika spłoszył dziką kaczkę, która mnie wysadziła

Dariusz Sekuła jest motocyklistą od 30 lat. Rocznie pokonuje 20 tysięcy kilometrów. Według niego, każdy, kto wsiada na motocykl, podejmuje świadome ryzyko, a wypadki zdarzają się najczęściej w najmniej oczekiwanych sytuacjach. Dokładnie tak było w 2009 roku w Pieskowej Skale.

- To się wydarzyło w sierpniu, miesiąc wcześniej wróciłem ze znajomymi z wyprawy motocyklowej do Norwegii. Postanowiliśmy się spotkać i zorganizować mały wypad do Pieskowej Skały. Wiadomo, bardzo malownicze tereny, maczuga Herkulsa, stawy. W zasadzie już się zbieraliśmy. Jechałem ostatni, na liczniku miałem 50 km/h, ryk silnika chyba spłoszył dziką kaczkę, która uderzyła wprost w moją twarz i wysadziła mnie z motocykla. Nie bardzo wiedziałem, co się dzieje, bo to były dosłownie ułamki sekund. Na szczęście nic wielkiego mi się nie stało, byłem dobrze ubrany i kombinezon spełnił swoje zadanie, choć niemal cały się podarł. Do tej pory trzymam go w szafie - wspomina.

Tylko w ubiegłym roku motocykliści uczestniczyli w 2210 wypadkach, w 967 przypadkach byli ich sprawcami. W wypadkach zginęło 242 motocyklistów i 11 pasażerów. Rannych zostało 2075 osób. Nastoletni Bronek, który zginął w Chorzowie, już nigdy nie usiądzie na motocykl, nie spotka się ze znajomymi, nie napisze matury. Nie miał tyle szczęścia, co inni motocykliści.


*Restauracja Kryształowa Katowice bez Magdy Gessler. Teraz Maria Ożga z MasterChef
*Próbny sprawdzian szóstoklasistów 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI
*Prezenty na Komunię Św. Zastanów się i wybierz [TOP 10 PREZENTY KOMUNIJNE
*Agnieszka Radwańska na turnieju tenisowym BNP PARIBAS KATOWICE OPEN
*Tabliczka mnożenia do wydrukowania [WZORY TABLICZEK MNOŻENIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!