Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyzwolenie i gehenna. Co zdarzyło się w 1945 r.?

Agata Pustułka
Przed bramą obozu Zgoda w Świętochłowicach
Przed bramą obozu Zgoda w Świętochłowicach Fot. ARC
Wizja mieszkańców Górnego Śląska witających Armię Czerwoną z uśmiechem na ustach nie wytrzymuje próby w zetknięciu z faktami.

Pierwsi Rosjanie pojawili się w Katowicach 27 stycznia 1945 roku. Ich wejście poprzedził ostrzał artyleryjski. Z relacji świadków tamtych chwil wynika, że przede wszystkim byli bardzo głodni. W penetrowanych od piwnic po strychy kamienicach szukali jedzenia. Mieszkańcy byli zdezorientowani i bardzo się bali. Mieli jednak szczęście. Tereny dawnej II Rzeczpospolitej wojska radzieckie traktowały łaskawiej, niż te należące do III Rzeszy.

Rok 1945 pokazał całą złożoność historii Śląska, a jego następne miesiące ogromny dramat terenu pogranicza, gdzie ścierały się ze sobą narodowe żywioły. Dziś ta przeszłość powraca do nas z okazji 65. rocznicy Tragedii Górnośląskiej, wydarzeń, które wiążą się z pasmem sowieckich represji skierowanych przeciwko Ślązakom w pierwszych miesiącach 1945 roku. Tragedia Górnośląska to jedna z białych plam naszej przeszłości. Nie pisze się o niej w podręcznikach historii. Sejmik Województwa Śląskiego właśnie uczcił wydarzenia specjalną uchwałą. W przyszłości ostatni dzień stycznia być może stanie się regionalnym, patriotycznym świętem.

- Najpierw jednak musimy upowszechnić obiektywną, pozbawioną interpretacji wiedzę na temat tragedii Ślązaków. To święto musi otrzymać akceptację mieszkańców, a nie tylko polityków. Zobaczymy, ile w miejscach mordów zapłonie zniczy, ile osób weźmie udział w Marszu Pamięci Ofiar Zgody, jaki wyruszy z placu Wolności - wyjaśnia Józef Buszman, przewodniczący Związku Górnośląskiego i radny PO w sejmiku, jeden z pomysłodawców święta.

O wywózkach śląskich górników do kopalń w Związku Radzieckim, co też było tematem tabu, opinia publiczna dowiedziała się dopiero w latach 90. XX wieku, choć do Donbasu wyjeżdżały niekiedy całe sterroryzowane szychty. W sumie, jak się oblicza, wywieziono od 20 do 90 tysięcy osób. W czasie pacyfikacji śląskich i opolskich miast i wsi mogło zginąć kilka tysięcy osób.

- Mamy prawo do pamięci, a tego prawa przez kilkadziesiąt lat nam odmawiano. Musimy nadrobić opóźnienie - namawia Jerzy Gorzelik, prezes Ruchu Autonomii Śląska.
Warto pamiętać, że elita śląska nastawiona propolsko była w okresie międzywojennym niewielka, ale bardzo wpływowa i aktywna. To właśnie ona, na czele z Wojciechem Korfantym, doprowadziła do wybuchu powstań, choć warto dodać, że Michał Grażyński i jego powstańcza Grupa "Wschód" traktowali Korfantego jak pół Polaka, pół Niemca.
Gospodarka górnośląska przed wojną funkcjonowała świetnie. Przede wszystkim był Skarb Śląski - podstawa ówczesnego rozwoju, a większa część podatku zostawała przecież w Katowicach, bo tylko część, mniej więcej ok. 30 proc. oddawana była do centrali, a reszta znajdowała się w dyspozycji Sejmu Śląskiego. Mosty, drogi, szkoły, sam budynek Urzędu Wojewódzkiego były symbolami potęgi województwa.

Nic dziwnego, że bogaty Śląsk był i dla Hitlera, i dla Stalina łakomym kąskiem.
Z danych Instytutu Pamięci Narodowej, który prowadzi szereg badań dotyczących najnowszej historii Śląska, wynika, że już 31 stycznia 1945 roku Józef Stalin wydał rozkaz, by dokonano ewidencji wszystkich urządzeń i surowców, jakie można by wywieźć do Związku Radzieckiego. Górny Śląsk potraktowano jak zdobycz wojenną. Wywieziono stąd tysiące ton stali, ogołocono walcownie, zakłady przemysłowe Gliwic, Łabęd, Katowic, ale także Sosnowca i Dąbrowy Górniczej. Znikały demontowane szyny, tory kolejowe...

Zima 1945 roku, wbrew wpajanej przez lata propagandzie, na terenie Górnego Śląska nie była czasem szczęścia. Bezsporny pozostaje fakt, że wraz z niemieckim wojskiem odszedł terror spod znaku Hitlera, ale przyszedł nowy, który niósł nowe zagrożenia i spowodował nowe ofiary.
Historycy nie mają wątpliwości, że działania Armii Czerwonej wobec ludności Górnego Śląska zamieszkującej tereny III Rzeszy miały charakter odwetu, zemsty.

Po przejściu frontu przez Górny Śląsk władze sowieckie i polskie w poniemieckich obozach umieszczały osoby narodowości niemieckiej, folksdojczów oraz podejrzanych o wrogi stosunek do nowego ustroju. Na przykład w oświęcimskim obozie koncentracyjnym osadzono wielu Górnoślązaków przed wywiezieniem do ZSRR. Do dużych obozów - dawniej filii KL Auschwitz - w Jaworznie, Mysłowicach i Świętochłowicach kierowano setki zatrzymanych mieszkańców Górnego Śląska, których "winą" często było jedynie posiadanie II grupy volkslisty. W atmosferze nagonki na Niemców rolę kozła ofiarnego odgrywały nawet kobiety z dziećmi czy kilkunastoletni chłopcy.

- Zatargi sąsiedzkie, rodzinne czy też chęć zagarnięcia majątku były często powodem donosów - przypomina dr Adam Dziurok, kierownik Biura Edukacji Publicznej katowickiego oddziału IPN.
Oficjalnie w świętochło-wickim obozie zmarło, zginęło lub popełniło samobójstwo 1855 osób. Wiele z nich pochłonęła epidemia tyfusu.
Trudne śląskie rocznice wymagają rzetelnych badań i dyskusji. Mówienie o przeszłości to rodzaj oczyszczenia. Historia, wbrew pozorom, ma ogromne znaczenie dla dzisiejszego województwa śląskiego, które po reformie administracyjnej sklejone z trzech dawnych województw: katowickiego, bielskiego i częstochowskiego, podjęło duży trud integracji.

- Historię trzeba odkrywać bez względu na to, czy jest dobra czy zła, bolesna czy łaskawa. Nie można jej zakłamywać, bo musimy się uczyć na błędach przodków i sami ich nie popełniać - ocenia Dariusz Jurek z Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego i dodaje: - Zdecydowanie przeszłość nie powinna nas dzielić. Wszyscy tworzymy region, w którym wzajemne różnice należy szanować. I, na Boga, nie wykorzystujmy tej sprawy dla robienia politycznych karier.
Na emocje, jakie budzi rocznica Tragedii Górnośląskiej wskazuje wczorajsza reakcja Związku Ludności Narodowości Śląskiej, który ze względu na osobę lidera, Andrzeja Rocznioka, jest kojarzony jako organizacja skrajnie autonomistyczna i rozliczeniowa.
W specjalnym oświadczeniu czytamy, że za chwalebne należy uznać upamiętnienie Tragedii Górnośląskiej przez Sejmik Województwa Śląskiego.Jednak niepokój budzi fakt, że zawężona zostaje lista sprawców do Armii Czerwonej.

Zdaniem ZLNŚ bezdyskusyjny jest bowiem udział w tej zbrodni strony polskiej i komunistów niemieckich.
-Udział polskiej strony nie powinien być pomijany, gdyż fałszuje to historię. My bardziej spodziewamy się przeproszenia za ten okres ze strony władz polskich oraz zadośćuczynienia nielicznym żyjącym ofiarom, a nie przemilczania winy - pisze Roczniok i dodaje. - Liczymy, że w przyszłości wszyscy sprawcy Tragedii Górnośląskiej będą przez sejmik wymieniani i napiętnowani.
Te ostre słowa na początku gromadzenia odmitologizowanej wiedzy historycznej z pewnością nie będą pomocne.

Niewątpliwie jednak korzyści wszystkim przyniosłoby stworzenie zapowiadanej encyklopedii Śląska.
Inicjatorzy wciąż oczekują na przyznanie unijnych środków wysokości 800 tysięcy złotych. - Sprawa miała być rozstrzygnięta w styczniu, ale zdaje się, że się przesunie - mówi prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, entuzjasta publikacji.

Jego zdaniem właśnie w encyklopedii jest miejsce na wypełnienie wszystkich białych historycznych plam.
- Zgodnie z najlepszą, pozbawioną stronniczości wiedzą uniwersytecką - dodaje prof. Szczepański.

Nie jesteśmy Wólką Węglową

Z prof. Zygmuntem Woźniczką, historykiem z Uniwersytetu Śląskiego
rozmawia Agata Pustułka

Wyzwolenie czy zniewolenie? Czym dla mieszkańców Górnego Śląska i Zagłębia było wkroczenie Armii Czerwonej?
Dla Zagłębiaków było to wyzwolenie i jednocześnie zniewolenie, tak jak i dla reszty Polski, bo Polska odzyskała niepodległość, ale nie była to niepodległość pełna. Podobnie dla Ślązaków reprezentujących polską opcję, wyzwolenie było połowiczne. Polska, do której tak dążyli, nie była Polską ich marzeń.

Podwójne nieszczęście spotkało tych, którzy nie czuli się ani Polakami, ani Niemcami, tylko Górnoślązakami...
Tak, bo byli zawieszeni między Polską a Niemcami. Dla jednych i dla drugich Górnoślązacy byli w pewnym sensie obywatelami drugiej kategorii, byli podejrzani. Dla nich wejście Armii Czerwonej stało się wręcz początkiem okupacji. Warto dodać, że zakończenie wojny na Śląsku trwało około pół roku. Rosjanie zajęli Gliwice, Zabrze, Bytom w lutym 1945 roku, ale Cieszyn dopiero w maju. Gdy pierwsi mieszkańcy Górnego Śląska zaczęli być wywożeni do radzieckich kopalń, to pod Raciborzem, Wodzisławiem, funkcjonowała jeszcze władza niemiecka.

O deportacjach Ślązaków w głąb Związku Radzieckiego nie przeczytamy jednak w polskich podręcznikach...

Niestety. Rosjanie po zajęciu terytorium dawnej III Rzeszy zaczęli stosować politykę dziel i rządź. Ze Związku Radzieckiego przyjechali na Śląsk niemieccy komuniści, z komitetu "Wolne Niemcy". Początkowo zresztą łudzili się, że tu nadal będą Niemcy.
W tym czasie przez kilka miesięcy Rosjanie współpracowali tylko z nimi. Pozwolili nawet wydawać im gazetkę, utworzyć służbę porządkową. Próbowali stworzyć miniaturkę późniejszej NRD. Dziś wiemy, że była to taka próba generalna.

Przeciętny Polak powinien zdawać sobie sprawę ze złożoności śląskiej historii. Nie przebija się ona jednak do powszechnej świadomości. Z czego to wynika?

Wina leży też po naszej stronie. Sami skazujemy się na prowincjonalność. Nie możemy
nawet Instytutu Śląskiego powołać.
W tej sytuacji ton dyskusji narzuca Ruch Autonomii Śląska... Niestety, Jerzy Gorzelik, prezes RAŚ, narzuca bardzo jednostronne spojrzenie na historię Śląska. Z drugiej strony patrzy się na Śląsk, jak na skansen kulturowy. Poza tym Śląsk dla całej reszty kraju wciąż jest ziemią, gdzie mieszkają głupie Ślązoki, które godają w niezrozumiałym języku. Warszawka traktuje nas jak Wólkę Węglową, a my nie potrafimy się wypromować, co np. potrafi robić Wrocław.

Czy historia Górnego Śląska bardziej teraz dzieli mieszkańców województwa?

Przede wszystkim mamy do czynienia z ogromną niewiedzą historyczną zwykłych ludzi. Na to nakłada się działalność osób skupionych wokół różnych ugrupowań politycznych, dla których interpretacja historii stałą się polityczną trampoliną. Teraz większość mieszkańców ocenia rzeczywistość na podstawie pewnych klisz: zły Zagłębiak, dobry Ślązak. Według osób pielęgnujących takie podziały na Śląsku przez lata trwała zagłębiowska okupacja. Te klisze są utrwalane w mediach, bez poparcia ich żadnymi badaniami naukowymi. A nie muszę dodawać jak stereotypy są nośne. Zadajmy sobie pytanie, czy powstała dobra, licząca się monografia Śląska lub Zagłębia po 1945 roku? Nie. A to byłaby podstawa do formułowania sądów.

Sejmik Województwa Śląskiego właśnie przyjął uchwałę, w której uczczono pamięć ofiar sowieckich sprzed 65 lat.

O Tragedii Górnośląskiej trzeba pisać, ale nie na zasadzie, że winnymi byli Polacy. Jeśli mamy mówić o tych wydarzeniach, to zachowajmy proporcje. Także wielu Górnoślązaków było w SS, gestapo, a sowieckie represje dotykały również polskich działaczy niepodległościowych, AK-owców, działaczy organizacji "Wolność i Niezawisłość", której struktury przeniosły się na Śląsk. Zresztą, mówiąc o Śląsku po 1945 roku musimy docenić niezwykle ważny żywioł Kresowiaków, którzy przynieśli tu etos walki o niepodległość. W 1946 roku właśnie w Bytomiu i Gliwicach odbyły się, największe po krakowskich, demonstracje z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja, choć władze komunistyczne zakazały świętowania.

Chaotyczny terror zwycięzców

Z Bogusławem Traczem z Biura Edukacji Publicznej IPN rozmawia Agata Pustułka

Na Śląsku wciąż nie ma zgody jak interpretować wydarzenia związane z wejściem Armii Czerwonej.

Do 1939 roku Górny Śląsk był obszarem podzielonym między dwa organizmy państwowe: Polskę i Niemcy. Trochę inaczej wejście Armii Czerwonej odbierali zapewne Górnoślązacy utożsamiający się przed wojną z państwem polskim, a inaczej ci, dla których Niemcy były "ojczyzną dalszą".
Jako historycy mamy podejrzenia, że oddziały sowieckie wkraczające na tereny przedwojennej Rzeczpospolitej np. do Katowic były bardziej trzymane w ryzach. Oczywiście też zdarzały się gwałty i zabójstwa, ale wiele wskazuje na to, że czerwonoarmiści byli zapewne dyscyplinowani przez dowódców, byli bardziej "grzeczni". Po przekroczeniu granic dawnej Rzeszy, w Gliwicach czy Bytomiu, kolokwialnie mówiąc, poluzowano im śrubę, choć z drugiej strony nie znamy żadnego rozkazu, który wskazywałby, że przełożeni oficjalnie zezwalali na represje i wybryki.

Pan prześledził historię wkraczania wojsk sowieckich do Gliwic, które mogą być symbolem zachowania czerwonoarmistów. Jak wyglądało wejście wojsk do miasta?
Tych wejść było kilka. Najpierw wchodziły jednostki uderzeniowe, frontowe, tzw. szpica. One przechodziły bardzo szybko. Kolejne grupy zajmowały się dokładniejszym penetrowaniem miasta, poszukiwaniem ewentualnych punktów oporu. Gdzieś jeszcze kryły się bowiem niedobitki złożone z volksturmistów, straży pożarnej, uzbrojonej młodzieży.

Do jakich ekscesów doszło podczas zdobywania Gliwic?

Przede wszystkim do mordów na ludności cywilnej. Jak każdy cios wymierzony w cywilów, tak i ten nie miał żadnego uzasadnienia militarnego. Ani w Gliwicach, ani w Zabrzu czy Bytomiu nie było praktycznie większych punktów oporu. To nie były miasta - twierdze. Zresztą mężczyźni zdolni do walki już wcześniej zostali wcieleni do Wehrmachtu i znajdowali się daleko od Śląska. Zostały kobiety, dzieci i starcy. Przed wejściem Armii Czerwonej ludzie ci chowali się najczęściej w piwnicach. Wystarczyło, że któryś z mężczyzn ubrany był np. w mundur listonosza, strażaka, kolejarza natychmiast stawał się celem ataku. Często z nieuzasadnionych przyczyn w piwnicach dochodziło do rozstrzeliwania ukrywających się tam cywilów. Działano bardzo chaotyczne. Żołnierze strzelali na oślep. Tylko część z ukrywających się ginęła, innym udawało się wydostać spod ciał zabitych.

Czy ginęły też kobiety i dzieci?

Tak. Z jednej spisanych przeze mnie relacji wynika, że serią w brzuch zabito kobietę na oczach jej dziecka. Były też przypadki rozstrzeliwania grup mężczyzn, całkowicie wymykające się racjonalnemu wytłumaczeniu. Wyciągano ich z kamienic. Nikt ich nie liczył, nie ustawiał ich pod ścianą, tylko po prostu nagle z kilku stron odzywały się serie z automatów. To wszystko sugeruje, że zachowania żołnierzy mogły być brutalnymi aktami zemsty za wojnę skierowanymi przeciwko tym, którzy ich zdaniem ją wywołali.

Czy wiadomo ile osób poniosło wtedy w Gliwicach śmierć?
Szacunki są różne. Kierownik archiwum Kurii Diecezjalnej w Gliwicach Józef Bonczol określił ilość zabitych na podstawie zapisów w księgach parafialnych. Kościół był bowiem wtedy jedyną instytucją cały czas funkcjonującą na terenie miasta i księża zapisywali informacje o zgonach, a często również i o pochówkach. Z danych Bonczola wynika, że w pierwszych dniach stycznia 1945 roku na terenie Gliwic zginęło ponad 800 osób. Przy czym na pewno nie są to dane pełne. Źródła niemieckie, autorstwa historyków-amatorów, dawnych gliwiczan, mówią o śmierci 1500 osób.

Czy wiadomo, ilu przed wojną mieszkało w Gliwicach Ślązaków?
Nie wiadomo. Strony polska i niemiecka naciągały statystyki na swoją korzyść. Jedno jest pewne, przed II wojną światową w Gliwicach mieszkało ok. 115 tysięcy osób, a pod jej koniec było to w zasadzie miasto wymarłe.

Czy na terenie Gliwic dochodziło do gwałtów?
Tak, chociaż jest to sfera bardzo wstydliwa, można by rzec zepchnięta do podświadomości ofiar. Bardzo trudno wydobyć relacje dotyczące tych wydarzeń. O skali zjawiska świadczy liczba aborcji, jaka miała miejsce w 1945 roku na Górnym Śląsku. Można nawet mówić o fali usuwania ciąży, które w pewnym zakresie znalazły odbicie w dokumentach Polskiego Czerwonego Krzyża. W materiałach, które udało mi się znaleźć, wstrząsa wiek gwałconych: od dziewczynek w wieku sześciu lat, do kobiet ponad 80-letnich. Gwałty te również przybierały charakter zemsty. Niektóre z nich to były gwałty zbiorowe. Udało mi się dotrzeć do kilku anonimowych relacji dotyczących tych dramatów, np. świadka, małej 7-8 letniej dziewczynki, która z okna strychu widziała jak żołnierze gwałcą córkę sąsiadów. Trzeba jasno powiedzieć - gwałty były zjawiskiem masowym i nie są wytworem antysowieckiej propagandy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!