Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z notatnika recenzentki: „Mistrz i Małgorzata” w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, czyli twoja wolność zależy tylko od ciebie ZDJĘCIA

Henryka Wach-Malicka
„Mistrz i Małgorzata” w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej
„Mistrz i Małgorzata” w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej Teatr Polski
W tym spektaklu wszystko jest intrygująco… inne. Nie inne niż u Bułhakowa, tylko inne niż w wielu, tak często podobnych do siebie, inscenizacjach jego dzieła. W Teatrze Polskim w Bielsku-Białej „Mistrza i Małgorzatę” wyreżyserowała Małgorzata Warsicka.

Reżyserka (i autorka adaptacji) stworzyła przedstawienie oryginalne w dwójnasób - wizyjne, atrakcyjne teatralnie i bardzo interesujące w interpretacji literackiego pierwowzoru. W idealnej symbiozie, każdy pomysł inscenizacyjny jest tu bowiem uzasadniony biegiem narracji bądź zachowaniem bohaterów.

Z bogactwa wątków powieści Michała Bułhakowa, Warsicka wybiera podstawowy - opozycję Zła i Dobra. Czyni to jednak w zaskakujący sposób, powierzając role Wolanda i Jeszui aktorkom. Co nie oznacza bynajmniej, że Zło jest kobietą, i Dobro jest kobietą… Oznacza raczej, że Zło i Dobro nie mają płci, nie przynależą do nikogo, są niezależnymi bytami; czymś, za czym zwykły Śmiertelnik po prostu pójdzie, albo nie.

W tej tezie, precyzyjnie w przedstawieniu udowodnionej, wspierają ją fantastyczne aktorki. Woland w interpretacji Marty Gzowskiej-Sawickiej nie jest urokliwym kusicielem, lecz mrocznym i cynicznym demiurgiem, plączącym losy bohaterów ku własnej chwale i na zagładę starego świata. Jednocześnie jest w nim (w niej!) coś magnetycznie przyciągającego… Z kolei Jeszua, grany przez Darię Polasik-Bułkę, którego (której!) twarz widzimy w ogromnym, odrealnionym portrecie, nie jest wyłącznie uosobieniem cierpienia i potrzeby poddania się przeznaczeniu.

Monologi Jeszui brzmią jak wskazanie sensu niełatwej drogi człowieka do słuchania samego siebie. A tym samym - do zyskania wolności wyboru. Bohaterowie, za Bułhakowem, zdają się jednak nie dostrzegać egzystencjalnych dylematów, choć one nad nimi ciążą, czy tego chcą czy nie. Bez oporu oddają się fali życia, zdumieni tylko zaskakującym biegiem wypadków.

Zobaczcie koniecznie

Realistyczna płaszczyzna spektaklu - za sprawą scenografii Marcina Chlandy - pozostaje w klimacie ciemnej, przygniatającej atmosfery; nawet kolory nie rozpraszają podskórnego smutku. Przebija się on w grze aktorów - a to bardzo wyrównany aktorsko spektakl - i w muzyce, granej na żywo, Karola Nepelskiego.

Jedyne zastrzeżenie mam tylko do konstrukcji niektórych scen, rozbijających rytmiczność narracji. Zakłóca ją długa uwertura przed sekwencją w Teatrzyku Verietes i popisy Behemota przed balem u Wolanda. Całego balu w spektaklu nie ma, co nieoczekiwanie wzmacnia wybrzmienie decyzji Małgorzaty o własnej drodze do niezależności. W interpretacji Jagody Krzywickiej Małgorzata nie jest zresztą ani wampem, ani uosobieniem romantycznego porywu, lecz zwyczajną, zakochaną kobietą. Jej wiara w miłość może nie ocali świata, ale pozwoli poczuć się człowiekiem wolnym. A to naprawdę dużo.

Nie przegapcie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera