Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z notatnika recenzentki: Teatr, czyli... samo życie. Trwa „Rzeczywistość przedstawiona” w Zabrzu

Henryka Wach-Malicka
W Zabrzu trwa Festiwal Dramaturgii Współczesnej  „Rzeczywistość przedstawiona”
W Zabrzu trwa Festiwal Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” teatrzabrze.pl
W Zabrzu trwa Festiwal Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona”. Nazwę wymyślił Stanisław Bieniasz, trafnie przewidując, że nigdy nie starci ona aktualności. I tak jest; już po raz siedemnasty. W prezentowanych sztukach, wciąż odbijają się problemy współczesności. Czasem pokazane do bólu realistycznie, czasem poprzez metaforę i kostium, zawsze dotykające nurtujących widzów problemów. Są jednak i różnice. Z początku dominował na scenie nurt dyskusji o politycznym podtekście. Teraz w centrum zainteresowania autorów i reżyserów znalazły się lęki i frustracje człowieka, nieodnajdującego się w pędzącym obok niego świecie.

Czego boimy się najbardziej? Biedy i wykluczenia, ale nade wszystko choroby i śmierci, z których akceptacją zwyczajnie sobie nie radzimy. Najdobitniej mówi o tym spektakl „Wszystko o mojej matce” z krakowskiego Teatru Łaźnia Nowa, w reżyserii Michała Borczucha, w dramaturgii i wg tekstu Tomasza Śpiewaka. W pierwszej chwili wydaje się, że to sztuka „nieprzyzwoicie” osobista – Michał Borczuch i aktor Krzysztof Zarzecki opowiadają o swoich zmarłych na raka matkach. W istocie jest to jednak historia zmagania się z tym tematem, a nie jego sceniczna egzemplifikacja. To historia niemożliwego – ani w rzeczywistości, ani w teatrze – odtworzenia intymnej relacji między matkami i dziećmi. Pośmiertne wspomnienia się rozsypują, obrazy nakładają, a wyznania zdają się trącić banałem, choć dla wspominających są przecież prawdą. To świetne przedstawienie nie jest łatwe w odbiorze; często prowadzi widza na manowce prostych interpretacji, by za chwilę roztrzaskać je w pył. Rozpięte pomiędzy wstrząsającymi monologami umierających kobiet i zgoła groteskowymi sytuacjami, w których fikcyjne aktorki usiłują zagrać prawdziwe postacie, nakłada na odbiorcę trudność rozgraniczenia prawdy i teatralnej fikcji. Ale są tematy, zdają się mówić twórcy, wobec których nawet sztuka pozostaje bezradna... O lęku przed śmiercią, tym razem śmiercią intelektualną, powolną utratą pamięci i zdolności odczuwania wrażeń, opowiada też „Dziennik przebudzenia” wg prozy Jerzego Pilcha (scenariusz Magdy Kupryjanowicz), w reżyserii i wykonaniu Adama Ferencego oraz Joanny Kosierkiewicz, z warszawskiego Centrum „Łowicka”.

Kompletnym zaskoczeniem dla wielu widzów festiwalu był natomiast „Czeski dyplom” studentów IV roku Wydziału Lalkarskiego wrocławskiej PWST. Nie było chyba na widowni osoby, która by nie mówiła: „co za energia”. Spektakl, oparty na prozie Mariusza Szczygła, w reżyserii Piotra Ratajczaka, uwodzi perfekcyjnym wykonaniem młodych artystów i doskonale skonstruowanym scenariuszem. Historia Czechosłowacji, pokazana w ciągu dwóch godzin, faluje nastrojami, trafnie rozłożonymi akcentami grozy i komedii, o brawurze (i kondycji!) mówiących, tańczących i śpiewających aktorów nie wspominając. I ta perełka, czyli dialog polsko-czeski...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!