Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabrze: Niewidzialny, podziemny pożar

Justyna Przybytek
Pracownicy kopalni martwili się o rannych kolegów
Pracownicy kopalni martwili się o rannych kolegów Fot. Arkadiusz Gola
Kilkadziesiąt godzin trwała akcja dogaszania pożaru w kopalni Sośnica - Makoszowy Ruch Makoszowy w Zabrzu.

Pożar pojawił się w nocy z piątku na sobotę na poziomie 850 metrów. Dostrzeżono go około godz. 2.14. W jego wyniku zapalił się metan. Poszkodowani zostali czterej górnicy.

Dwaj ciężej ranni od soboty przebywają w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Jak dowiedzieliśmy się od lekarza dyżurnego, nie życzą sobie udzielania informacji na temat stanu ich zdrowia. Pozostałym dwóm górnikom udzielono pomocy ambulatoryjnej i w sobotę zwolniono ze szpitala w Zabrzu do domu.

Podmuch gorącego powietrza w zabrzańskiej kopalni pierwszy wyczuł po godz. 2 w nocy pracownik kontrolujący poziom metanu. Szybka reakcja uratowała życie jego kolegów. Powiadomił sztygara oddziałowego. Zainicjowano akcję pożarową. Przed godz. 3 na jednym z chodników znaleziono czterech poparzonych górników, którzy wcześniej w tym rejonie prowadzili prace konserwacyjne. Poszkodowani poruszali się chodnikiem gęsiego. Dlatego różny jest rodzaj ich obrażeń.

Akcja gaszenia pożaru pełną parą ruszyła w sobotę. Z zagrożonego rejonu ewakuowano 36 górników. Do walki z niewidzialnym pożarem początkowo zaangażowano osiem zastępów ratowników górniczych. Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego w Bytomiu na pomoc do kopalni "Makoszowy" wysłała dwa zastępy ratowników, z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Zabrzu i Specjalistyczne Pogotowie Pomiarowe.

- To pożar endogeniczny - relacjonowała później Monika Konwerska z CSRG. - Częste zjawisko w kopalniach węgla kamiennego - dodaje.
Pożar endogeniczny powstaje w wyniku samozapalenia się węgla. Otwarty ogień pojawia się rzadko. Częściej pożar jest wykrywany za pomocą czujników, które wykazują zwiększoną temperaturę, podwyższone stężenie tlenku węgla oraz innych gazów. Pożary endogeniczne gasi się poprzez budowanie tam przeciwwybuchowych. Tama wyłącza i izoluje zagrożony rejon, do którego potem można tłoczyć azot, wypierający powietrze. Właśnie tę metodę gaszenia zastosowano w Zabrzu.
- Sytuacja jest opanowana. Jednak bezpiecznie będzie na miejscu dopiero, kiedy zostaną postawione tamy. Prowadzimy analizy chromatograficzne, czyli badamy skład atmosfery w zagrożonym rejonie. Pomiary dokonywane są za pomocą tzw. wężów chromatograficznych. Mieszanina gazów przepływa wężem do chromatografu, zainstalowanego w bazie - wyjaśniała Konwerska.

W niedzielę w zabrzańskiej kopalni pracowało jeszcze sześć zastępów ratowniczych, czyli około 30 osób.
- W zagrożonym rejonie nadal trwa budowa tam - informowała Edyta Tomaszewska, rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego.

Prace zabezpieczające późnym wieczorem były na ukończeniu, jednak ostrzegano, że dopiero rejon całkowicie odizolowany nie będzie stanowić zagrożenia. Dogaszanie pożaru może trwać nawet kilka miesięcy.
- Na bieżąco będziemy kontrolowali atmosferę - tłumaczył Marek Witek, rzecznik kopalni Ruch Makoszowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty