Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zachód, wbrew zdrowemu rozsądkowi, budował potęgę finansową Rosji i bezkarność Putina

Przemysław Miśkiewicz
Pomimo zdecydowanej niechęci do oglądania telewizji publicznej zdecydowałem się na obejrzenie filmu Marcina Tulickiego o wymownym tytule „Nasz człowiek w Moskwie”. I tu miłe zaskoczenie. Zobaczyłem rzetelny materiał - oczywiście zrobiony pod pewną tezę, ale niewątpliwie zrobiony dobrze, systematyzujący wiedzę o polityce Zachodu wobec Putina w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Powiem szczerze, że włos się na głowie jeży.

To, jak Zachód, wbrew zdrowemu rozsądkowi, budował potęgę finansową Rosji i bezkarność Putina, to jest wręcz nieprawdopodobne. A rola polityków Platformy Obywatelskiej i PSL była pochodną tego, co działo się na Zachodzie. Bez względu czy była to zła wola, czy błędna koncepcja polityczna, obecny stan rzeczy wyraźnie pokazuje, że była to polityka szkodliwa i należałoby powiedzieć tak: „popełniliśmy błąd, ale w polityce błędy się zdarzają, patrzyliśmy bezkrytycznie na to, co robi Merkel czy Sarkozy. Nasi przeciwnicy polityczni z PiS, z którymi się w bardzo wielu sprawach nie zgadzamy, akurat w tej mieli rację. Przepraszamy”.
Oczywiście idealizuję, bo takie rzeczy w polityce się raczej nie zdarzają, jednakże brnięcie w narrację, że to PiS był prorosyjski a Platforma prozachodnia to jest zwyczajna hucpa. Bo polityce ostatnich 15-17 lat prozachodniość oznaczała po prostu proniemieckość, a Niemcy były i praktycznie w jakimś stopniu nadal są promotorem wchodzenia Putina na europejskie salony. Tak więc światła Platforma z mniej światłym PSL popierając zachód, popierała Rosję. Radosław Sikorski miał pretensję do Niemiec o bezczynność i nieprzejmowanie inicjatywy w Europie. Mówił to jako Minister Spraw Zagranicznych Polski, kraju doświadczonego przez wieki wojnami i zaborami Prus a następnie Niemiec. Zresztą nie tylko wspierano Rosję poprzez politykę proniemiecką, wspierano ją bezpośrednio. W przemówieniu programowym po powołaniu na urząd premiera w 2007 roku Tusku mówił o tym, że: „chcemy dialogu z Rosją, taką, jaką ona jest”. I ja bym go nie odsądzał za to od czci i wiary, bo to była jakaś koncepcja polityki. Ale kiedy niecały rok później Rosja atakuje Gruzję, fakt ten niestety nie wpływa na politykę wschodnią Polski. Putin zostaje zaproszony na Westerplatte na obchody 70-lecia rozpoczęcia wojny. Wygłasza tam przemówienie, w którym krytykuje Polskę za akt o nieagresji z Niemcami z 1934 roku i legitymizuje Pakt Ribentrop Mołotow, jako jeden z wielu podobnych w tym czasie w Europie. Potem wraz z Angelą Merkel muszą wysłuchać przemówienia Lecha Kaczyńskiego. I to jest jedyny jasny punkt tych obchodów, kiedy polski prezydent, w odróżnieniu od polskiego rządu, nazywa sprawy po imieniu i mówi o ciągotach imperialnych i zagrożeniach dla pokoju. Na koniec tej części mały cytacik, taka wisienka na torcie dla tamtego okresu rządów. Wicepremier Pawlak: „rosyjski gaz pali się tak samo w kuchence”. No właśnie , pali się tak samo i to jest właśnie problem, że jeżeli ktoś nie rozumie, że nie tylko o sposób spalania chodzi, to nie powinno być dla niego miejsca w polityce.
A na koniec coś lżejszego, bo czasami można odpocząć od wielkiej polityki, która nas osacza. 39 lat temu, 4 maja 1983 roku, zostały zniesione kartki na wódkę. To był wielki sukces władzy ludowej, przynajmniej jedna gałąź przemysłu zaczęła wychodzić z kryzysu i nadążać za popytem.
Kartki na wódkę pojawiły się z początkiem 1981 roku. W całej Polsce przysługiwała jedna flaszka na obywatela powyżej 18. roku życia, co oczywiście było zdecydowanie ilością zbyt małą, bo tyle wypijał praktycznie każdy. Uprzywilejowani byli tylko mieszkańcy województwa katowickiego - tu był litr na osobę. Jednakże poprzez nieuwagę władz najbardziej uprzywilejowani byli studenci studiujący w Katowicach, Gliwicach czy też w Sosnowcu, a mieszkający poza województwem katowickim. Dostawaliśmy kartki i tu, i tu. Ten stan utrzymał się chyba tylko przez kilka miesięcy, bo władza zorientowała się w swoim błędzie i od października 1981 chyba już byliśmy ubodzy w wódkę, jak reszta społeczeństwa.
Szczęśliwie na kartki można było też zastępczo za wódkę kupić jedną czekoladę. I tu pojawiła się szansa, aby czekolady, które niektórzy z nas dostawali w paczkach z EFU, wymienić na polski wyrób alkoholowy u koleżanek, które z jakichś powodów alkoholu pić nie miały potrzeby. I jakoś to szło, aż do czasu stanu wojennego, kiedy pełną parą ruszyła produkcja bimbru. I raczej to stało się przyczyną, że władcy PRL-u zaczęli powoli uwalniać niektóre trunki spod dystrybucji kartkowej od lipca 1982. Był chyba wśród nich starowin lubuski, który królował w akademiku na Ligocie w drugiej połowie tegoż roku. Była też wersja bardzo propagowana przez władze zbierania surowców wtórnych. Za zebrane 15 butelek po wódce można było zakupić jedną butelkę pełną. No oczywiście trzeba było dopłacić różnicę i dodać szesnastą butelkę na wymianę, ale spowodowało to ogromne zainteresowanie studentów zbieraniem butelek, co zdecydowanie poprawiło jakość środowiska wokół akademików. Z czasem chyba władza doszła do wniosku, że alkoholem zdemoluje umysły Polaków. Tak czy inaczej, kartki zniknęły. Precz z komuną.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera