Zamknięte drzwi zamiast kolędy? Kościół powinien walczyć o wiernych

Widok ubranego odświętnie parafianina wyczekującego nerwowo na chodzącego "po kolędzie" księdza odchodzi w zapomnienie. Coraz częściej kapłani zastają bowiem zamknięte drzwi. Choć księża niechętnie się do tego przyznają, przyjmowanie kolędy przestało być wielkim wydarzeniem w kalendarzu przeciętnego parafianina, a staje się - nie zawsze miłym - obowiązkiem. Powodów takiego stanu rzeczy jest przynajmniej kilka.

Choć Śląsk jest regionem bogatym w tradycję, na którą składa się również podejście do kwestii wiary, coraz częściej można zauważyć podział społeczeństwa. - Wizyta duszpasterska ujawnia bardzo szeroki zakres ludzkich postaw wobec religii i Kościoła - od zaangażowanej, przez obojętną, aż do wrogiej - mówi Sławomir Lewczak, teolog i politolog. - Taka wizyta stawia przed księdzem trudniejsze wyzwania niż było to jeszcze kilkanaście lat temu - dodaje.

CZYTAJ KOMENTARZ:
Szymonik: Księża kolędują, a drzwi domów często zamknięte. Czy to odwrót od Kościoła?

- Oczywiście, mamy spadek wizyt duszpasterskich, ale jest on związany ściśle ze znacznie ważniejszym problemem, a mianowicie osłabienia wiary i związku z Kościołem instytucjonalnym, parafią - mówi ks. dr Grzegorz Strzelczyk, sekretarz II Synodu Archidiecezji Katowickiej.

Odpowiedź na taki stan rzeczy kościelni dostojnicy znajdują w środowisku i tempie, w jakim przyszło żyć nie tylko mieszkańcom naszego regionu.

ZOBACZ TAKŻE:
Kolęda w domu: Jak się zachować? [TRADYCJE, ZASADY]

Według Artura Sporniaka, publicysty "Tygodnika Powszechnego", księża muszą odzyskać autorytet, jakim byli obdarzani w czasach PRL-u. Jednak, jak zauważa, może to być utrudnione, gdyż opinia o Kościele katolickim nie jest najlepsza.

- Kościół ostatnio sam "strzela sobie bramki", czego przykładem jest choćby gender. Ludzi może to zrazić, bo katolicyzm często się przedstawia jako ten, który tylko grozi, straszy. Jeszcze bardziej zniechęcające są przypadki pedofilii, z których Kościół musi się oczyścić - mówi Sporniak.

Tematyka rozmów, narzucana przez odwiedzającego mieszkanie księdza, też nie zawsze przypada do gustu domownikom. Tymczasem zdaniem socjologa profesora Marka Szczepańskiego, duchowni powinni być bliżej wiernych.
- Kościół musi pamiętać, że nie jest urzędem, a częścią społeczności lokalnej i powinien znać problemy swoich parafian - mówi Szczepański. - Zmiany następują, ale z socjologicznego punktu widzenia zbyt wolno - dodaje.

Jak zauważa ks. dr Grzegorz Strzelczyk, w dobie szybko zmieniającego się świata i dostępu do informacji, ludziom przestaje wystarczać dogmat, a oczekują od Kościoła partnerstwa.

- Myślę, że wierni domagają się pogłębienia oferty Kościoła - wiara naturalnie potrzebuje zrozumienia - mówi ksiądz Strzelczyk. - I jednocześnie oczekują pogłębienia relacji, więzi. Od parafii oczekują czegoś więcej niż tylko kontaktu z urzędem. I to oczekiwanie jest akurat bardzo pozytywnym zjawiskiem. KG

Rozmowa z prof. Markiem Szczepańskim, socjologiem z UŚ
Trwa czas wizyt duszpasterskich. Skąd w społeczeństwie niechęć do przyjmowania księdza? Czy Kościół zasłużył sobie na krytykę i spadające statystyki?
Ostatnie wydarzenia w Kościele, takie jak afery pedofilskie czy zamieszanie wokół gender, tworzą pewien dystans społeczny wpływający na podejście do wizyt duszpasterskich. Kościół musi głęboko zastanowić się, jaką przyjąć formułę takich wizyt. Parafia musi pamiętać, że jest częścią społeczności lokalnej. Kapłani powinni empatycznie reagować na problem biedy i bezrobocia.

Co zrobić, aby chętnych do przyjęcia kolędy było w przyszłym roku więcej?
Kościół powinien jednoznacznie odciąć się od złych wydarzeń. Konieczna jest bliskość duszpasterska i zmiana sposobu sprawowania posługi. Dobra parafia to też nauczanie języków, siłownia. Oferta musi być atrakcyjna i adekwatna do wieku parafian. PP

*Zimy w styczniu nie będzie [PROGNOZA POGODY NA STYCZEŃ 2014]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Urlop macierzyński i urlop rodzicielski 2014 [ZASADY I TERMINY]