Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zasada: Dziękuję premierowi, prezesowi za to, że przymknęli oko na rozbicie dzielnicowe, czyli po co nam samorządy

Marcin Zasada
Marcin Zasada
Lucyna Nenow
Panie premierze Mateuszu Morawiecki, panie prezesie Jarosławie Kaczyński, przyłączam się do chóru podziękowań pod waszym adresem. Dziękuję, że w swojej rozwadze przymknęliście oko na rozbicie dzielnicowe i federalizację Polski (jakoś tak nazywano samorządność). Sam nie wiem, w jakich czterech literach bylibyśmy z epidemią i jej rozmaitymi skutkami, gdyby nie jako taka sprawność samorządów: umysłowa i organizacyjna.

"Czy cały świat zwariował? Jestem tu jedynym, który dba o zasady?". Tak Walter Sobchak, szurnięty weteran wojny w Wietnamie (polskie nazwisko - przypadek?), definiował postawę legalisty w moim ulubionym filmie "Big Lebowski". To nigdy nie jest proste i rzadko jest popularne, zwłaszcza w nienormalnych czasach, które mamy i zwłaszcza w zderzeniu z aparatem państwa, które od dawna realizuje marzenie konsolidacji władzy, wbrew obowiązującej w Polsce idei decentralizacji. Epidemia jest wygodnym alibi, ale - jeśli władza w swojej mądrości nie zrozumie, to chociaż my spróbujmy - to samorządy są dziś azylem rozsądku, rozwagi i fundamentów zorganizowanego państwa. Nawet takiego z dykty, w którym nawet zaczyna dykty brakować.

Weźmy to otwieranie przedszkoli 6 maja, które zapowiedział wczoraj premier Morawiecki. Premier ogłosił na konferencji. Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło na stronie internetowej. Wracamy do gry, niech żyje Polska. A teraz szczegóły: 24 godziny po ogłoszeniu przez szefa rządu, że odmrażamy przedszkola, jedyne, na czym mogły opierać się samorządy w podejmowaniu dalszych (a właściwie: kluczowych) decyzji był 2-stronnicowy ogólny dokument worda opatrzony logo ministerstwa zdrowia, rodziny oraz inspekcji sanitarnej. Premier ogłosił, że otwieramy, niech się samorządy martwią, jak działać zgodnie z prawem. W końcu pojawiło się rozporządzenie ministra i tu robi się jeszcze zabawniej: samorządy muszą otworzyć przedszkola, a jeśli nie chcą, by działały w warunkach zagrożenia epidemicznego, ich dyrektorzy muszą wystąpić do tych samych samorządów o zgodę na ich zamknięcie.

Pomijam kwestię, że nikt tego posunięcia z samorządami nie skonsultował. A właściwie, nie, nie da się tego pominąć. Prezydenci kolejnych miast (u nas m.in. Katowice, Bytom, Sosnowiec, Gliwice, Ruda Śląska, Rybnik...etc) nie podzielili entuzjazmu premiera i przedszkole działać po 6 maja nie będą. Po pierwsze, nie ma żadnych szczegółowych wytycznych, jak miałyby wyglądać bezpieczne kontakty personelu przedszkoli z dziećmi i rodzicami. Jak zorganizować pracę w takich warunkach? Co z materiałami ochronnymi? A sięgając głębiej: załóżmy, że miasto otworzy przedszkole. Załóżmy, że budynek spełni zalecenia i załóżmy, że 15 osób ze 100 zdecyduje się posłać dzieci. Co z resztą, która będzie miała obawy? Czy przypadkiem ludzie pobierające zasiłek opiekuńczy nie stracą do niego prawa? Tego nawet nikt sobie w rządzie nie uświadomił.

Obejrzyj dokładnie

Kolejny dowód, po co nam samorząd, zwłaszcza gdy władza wyższego stopnia brnie w coś tak kuriozalnego, jak wybory kopertowe last minute. Minister Sasin, a razem z nim armia parlamentarzystów PiS przedstawiła 100 powodów, dla których samorządy powinny, czy wręcz muszą przekazać dane obywateli Poczcie Polskiej. Jest tylko jeden problem, a właściwie dwa. Po pierwsze, nikt nie podaje podstawy prawnej (bo jej nie ma; ustawa o wyborach korespondencyjnych jest wciąż w Senacie), po drugie, nikt nie zwolnił samorządowców z odpowiedzialności karnej za złamanie ustawy o ochronie danych osobowych. Wiedzą to prezydenci, którzy masowo odmawiają wydania Poczcie spisu wyborców.

Można oczywiście powtarzać te polityczne zaklęcia, że to sabotowanie państwa, że PO, że samorządy i totalna opozycja. Można, co jeszcze bardziej osobliwe, straszyć wprowadzaniem do nieposłusznych miast komisarzy (Ryszard Terlecki). Ale to tak naprawdę eskalacja zwarcia władzy centralnej, która myli prawo z własnym politycznym interesem oraz władzy samorządowej, która jak żadna inna musi poruszać się w obrębie obowiązujących przepisów, bo jak żadna inna jest kontrolowana i nadzorowana. Kto kontroluje i nadzoruje wicepremiera Sasina, który bez podstawy prawnej zarządza druk pakietów wyborczych oraz zapowiada, że ich wysyłka do obywateli ruszy, zanim ta podstawa prawna się pojawi (o ile Sejm ustawę przyjmie)? Sądy, trybunały... Oh wait...

Wpisywania się w ten spektakl odmawiają nawet prezydenci miast, którzy dotychczas blisko współpracowali czy byli wręcz kojarzeni z PiS. A więc, przeciwnie niż w partyjnej układance, w której wszystko można, w relacji obozu władzy z samorządem po tej drugiej stronie ktoś wykazuje elementarną refleksję w zrównywaniu prawa i prawa kaduka. Jeszcze raz dziękuję panu premierowi, panu prezesowi za to, że taką możliwość samorządom pozostawili. Dzięki temu mamy i może jeszcze będziemy mieli jakąś instancję państwa prawa, gdy po PiS przyjdą tacy, którzy skrupułów nie będą mieli już żadnych, za to twórczo rozwiną te prawne luzy i łamańce, które dostali w spadku. Kryzysy lubią szemranych populistów. Tego PiS też nie rozumie.

Nie, samorządy też nie są doskonałe, ani wolne od patologii. Ale te przynajmniej na gruncie prawa można tropić i usuwać. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że bez samorządów nie byłoby żadnej walki z koronawirusem. Nie tylko dlatego, że po prostu istnieją. Również dlatego, że tam wytyczne premiera, ministra czy wojewody ktoś choćby próbuje przełożyć na praktykę i prawdziwe życie. Na polecenie z góry Gliwice są w stanie w tydzień zorganizować szpital zakaźny w szpitalu miejskim - przenieść przychodnię w inne miejsce, kupić respiratory i zaplanować pracę personelu.

A jak to działa w drugą stronę? Samorządy, które umarzają przedsiębiorcom czynsze muszą i tak zapłacić VAT od pełnej kwoty. Albo budżety obywatelskie. Miasta apelują o zawieszenie ich na rok lub dwa (lub chociaż taką możliwość), by uniknąć oczywistych absurdów. Jak w czasie epidemii realizować projekty miękkie, typu zumba dla seniorów? Jak zaplanować budżety partycypacyjne w przyszłym roku, w obliczu kryzysowego budżetu miasta? 1 procent, który trzeba przeznaczyć na ten cel zostanie wyliczony z budżetu miasta z roku ubiegłego, w którym wszyscy mieliśmy dużo więcej pieniędzy i perspektyw, a wydać trzeba będzie z chudego budżetu po epidemii.

To zderzenie organizacji władzy centralnej i samorządowej dobrze widać na tej anegdocie. Gdy wojewodowie lokalizowali miejsca na kwarantanny w miastach, w jednym z nich pojawił się temat miejscowego internatu. Ale w nim skromne pokoje bez łazienek. Samorząd oferował więc hotelarza, który był skłonny udostępnić swój ośrodek, ponoć za rozsądne pieniądze. Zamiast tego po stronie wojewody sondowano, ile kosztowałoby... zainstalowanie łazienek w pokojach internatu. Nie wiedzieć czemu, genialny plan rodem z legendarnej kreskówki "Sąsiedzi" nie doczekał się realizacji.

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera