Upolowany przez kłusowników półtonowy łoś, był właśnie przez nich obdzierany ze skóry.
W środę sąd zdecyduje o ich dalszym losie. Przestępców zatrzymali około godziny 20.30 przebywający w tym rejonie myśliwi z sosnowieckiego koła łowieckiego "Grzywacz". Jeden z nich, kierujący akcją, to funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego. Gdyby nie szybka reakcja myśliwych, kłusownicy cieszyliby się swoim trofeum i wolnością.
- Na kłusowników natrafili myśliwi, którzy będąc na polowaniu zauważyli martwe zwierzę - mówi Dariusz Kalarus, łowczy z koła łowieckiego "Grzywacz", na co dzień policjant CBŚ. - Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na ciele łosia zauważyli ślady po pociskach. Powiadomili mnie o tym i szybko postaraliśmy się zorganizować większą grupę myśliwych. Pojechaliśmy na miejsce. W lesie znaleźliśmy samochód kłusowników. Lina z jego wyciągarki była opuszczona w dół wąwozu. Tam było dwóch mężczyzn ściągających skórę z martwego łosia. Ruszyliśmy do akcji i ich obezwładniliśmy - relacjonuje Dariusz Kalarus.
W ręce myśliwych wpadli dwaj mieszkańcy Niegowonic. Jeden z nich ma 36 lat, a drugi 45. Myśliwi rozpoznali w nich mężczyzn, których już przed dwoma laty ścigali za kłusownictwo. Wtedy udało im się uciec.
Jak twierdzą myśliwi, upolowany łoś to pierwszy przypadek od lat 90., kiedy to kłusownicy do zabicia zwierzęcia użyli broni palnej.
- Mężczyźni przyjechali po zwierzę dużym samochodem terenowym z wyciągarką. Auto, którym wjechali do lasu nie było zarejestrowane w Polsce. Miało angielskie tablice rejestracyjne, a w jego wnętrzu leżało kilka noży i siekiera - informuje Andrzej Świeboda, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że zwierzę zostało zastrzelone w celach zarobkowych.
- Po przesłuchaniu zatrzymanych i dokładnym przeszukaniu terenu, znaleźliśmy ukrytą pod drzewem broń. Kłusownicy przerobili ją. Miała kaliber ośmiu milimetrów - podkreśla Andrzej Świeboda.
Ujawnionych przypadków kłusownictwa z użyciem broni palnej jest w Polsce niewiele. Potwierdzają to pracownicy Nadleśnictwa Siewierz.
- Kłusownicy polują w naszych lasach. Znajdujemy czasem wnyki, ale to jest pierwszy przypadek, gdy mamy do czynienia z użyciem broni palnej. Dobrze, że to tak się skończyło i udało się kłusowników aresztować. Prawdopodobnie kłusowali od dawna - mówi Kazimierz Szydło, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Siewierz.
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć od jednego z członków Polskiego Związku Łowieckiego, kłusownictwo jest dużym problemem, bo bardzo trudno jest złapać kłusownika na gorącym uczynku.
- Bardzo często zatrzymana osoba tłumaczy się, że zwierzę znalazła przed chwilą i tak naprawdę trudno jest dojść czy mówi prawdę, czy też nie - mówił łowczy. - W walce z kłusownikami może pomóc Straż Łowiecka, ale powołano ją tylko w kilku województwach - dodaje.
Kłusownikami z Niegowonic zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Zawierciu. Za kłusownictwo grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności, natomiast za nielegalne posiadanie broni nawet do 10 lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?