Od 19 października, przypomnijmy, część uczniów szkół średnich uczy się zdalnie, a od poniedziałku, 26 października - wszyscy podopieczni szkół ponadpodstawowych, jak również uczniowie klas IV-VIII szkół podstawowych. W salach lekcyjnych praktycznie pozostali tylko najmłodsi, podopieczni trzech pierwszych klas podstawówek. Stacjonarne zajęcia mają także przedszkolaki. Choć z racji postępującej pandemii koronawirusa także coraz częściej przechodzą na zdalne zajęcia.
W samym woj. śląskim na podstawie pozytywnej opinii inspekcji sanitarnej zajęcia tylko na odległość prowadzą obecnie 82 przedszkola i szkoły, natomiast w systemie „hybrydowym” pracują 203 placówki oświatowe.
Wyzwaniem dla dyrektorów była już sama organizacja zdalnej pracy. Przykładowo, w przepisach nie doprecyzowano, czy nauczyciele mają prowadzić zdalne zajęcia ze szkół czy z domu. W efekcie, dyrektorzy podejmują decyzje według własnego uznania.
Zdalne nauczanie na nowych zasadach, ale problemy te same co wiosną
W Szkole Podstawowej nr 11 z Oddziałami Integracyjnymi w Katowicach przez pierwsze dwa dni zdalnego kształcenia nauczyciele prowadzili lekcje ze szkoły. - Przede wszystkim zależało mi, aby sprawdzić wydajność szkolnego systemu internetowego oraz zdiagnozować kwestię dostępności uczniów do komputerów. Po drugie, nauczyciele na miejscu mogą sobie nawzajem pomagać. Nie każdy z nich w domu ma też odpowiedni sprzęt i warunki do pracy w skupieniu - tłumaczy Tomasz Huk, dyrektor SP nr 11.
Po najnowszych doniesieniach statystycznych z sanepidu, dyrektor zdecydował jednak, że nauczyciele posiadający odpowiedni sprzęt i dostęp do internetu będą mogli prowadzić zajęcia z domu.
- Na razie na pracę zdalną z domu zdecydowała się 1/3 nauczycieli, pozostali wolą pracować w szkole. Tutaj każdy nauczyciel ma do dyspozycji osobną salę, z komputerem, kamerą i dostępem do Internetu. W razie potrzeby nauczyciele mogą liczyć na pomoc kolegów, w tym szkolnego koordynatora ds. zdalnego nauczania - zaznacza Huk.
To o tyle ważne, że nauka zdalna w szkole odbywa się teraz na nieco innych warunkach niż wiosną. Uczniowie SP nr 11 w Katowicach mają teraz lekcje synchronicznie, zgodnie z planem lekcji. Muszą uczestniczyć w zajęciach online w czasie rzeczywistym z wykorzystaniem platformy Microsoft Teams. - Wiosną część zajęć była prowadzona w ten sposób, a część asynchronicznie. Tym razem zdecydowaliśmy się na prowadzenie wszystkich lekcji w czasie rzeczywistym, żeby lepiej skupić uwagę uczniów na treściach, które należy zrealizować, ponadto chcemy mieć stały kontakt z podopiecznymi - wyjaśnia dyrektor "jedenastki".
Każda lekcja trwa 30 minut, a pozostałe 15 wykorzystywane są na łączenie się, sprawdzenie obecności i konsultacje nauczyciela z uczniami.
Nie przeocz
Przygotowania do prowadzenia w ten sposób zajęć, szkoła prowadziła już we wrześniu. Wychowawcy przynajmniej raz w miesiącu łączyli się ze swoją klasą za pośrednictwem Microsoft Teams, a uczniowie w razie wprowadzenia obowiązku zdalnego kształcenia zostali poinformowani o etykiecie, jaka będzie ich obowiązywała podczas lekcji online. Mimo to nie obyło się bez problemów. Tych samych zresztą, co wiosną.
Od poniedziałku rana rodzice i nauczyciele zgłaszali, że nie działały popularne e-dzienniki, Librus i Vulcan. To właśnie za ich pośrednictwem nauczyciele przesyłają uczniom zadania czy materiały do nauki, informują także o sprawach bieżących i wstawiają oceny.
Nie tylko zalogowanie się do e-dzienników okazało się wyzwaniem. W Szkole Podstawowej nr 6 w Sosnowcu w niektórych klasach część zajęć odwołano w związku z chorobą wielu nauczycieli. Z kolei lekcje z jęz. angielskiego nie odbyły się, bo nauczycielka miała kłopot z zalogowaniem się do platformy Microsoft Teams.
Kto odrobił lekcje?
Zdania co do zdalnego nauczania wśród dzieci, młodzieży i nauczycieli są jak zwykle podzielone. - Nie umiem w domu skupić uwagi na lekcjach. Brakuje mi rozmów z kolegami. Taki kontakt online jest niewystarczający. Nauczyciele też mogliby więcej korzystać z materiałów audiowizualnych, albo prezentacji. W klasie mojego brata nauczyciele tylko wysyłają uczniom zadania do zrobienia. Tam nic się nie zmieniło od wiosny - ocenia 14-letni Sławek z Katowic.
Musisz to wiedzieć
Z przejścia na zdalne nauczanie ucieszyła się za to Magda z Chorzowa. - Bardzo obawiałam się, że przyniosę koronawirusa do domu. Moja mama czeka na zabieg i miała dylemat czy puszczać mnie do szkoły - opowiada. - Nie chciałabym oczywiście uczyć się zdalnie miesiącami, ale powrót na kilka tygodni był już chyba konieczny. Poza tym mam wrażenie, że same e-lekcje są coraz lepiej prowadzone. Nauczyciele wreszcie zaczynają mieć jakiś pomysł na nie, coraz częściej starają się prowadzić zajęcia w czasie rzeczywistym, każdy musi mieć włączoną kamerę. To podnosi jakość - ocenia ósmoklasistka.
Pani Anna, nauczycielka matematyki z Gliwic, zwraca z kolei uwagę na to, że rodzice w takiej sytuacji jak zwykle narzekają na nauczycieli, choć sami nie odrobili "zadania domowego". - Już dwa tygodnie wcześniej prosiliśmy rodziców, aby dzieci były gotowe na ewentualny powrót zdalnego nauczania. Skończyło się, jak za pierwszym razem. W poniedziałek od rana próbowałam ściągnąć na lekcje uczniów, bo ich rodzice zapomnieli, jakie mają hasła do naszej platformy edukacyjnej. Zupełnie, jakby pierwszy raz mieli do czynienia z nauką online - opowiada zdegustowana.
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?