18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdrzadełko z Bonanzą, czyli VIPy mówią po śląsku [WIDEO]

Teresa Semik
W konkursie "Po naszymu, czyli po śląsku"  zmierzyły się z gwarą  VIP-y.  Za tydzień sprawdzian dla wszystkich
W konkursie "Po naszymu, czyli po śląsku" zmierzyły się z gwarą VIP-y. Za tydzień sprawdzian dla wszystkich Fot. Arkadiusz Gola
Wojewoda, Zygmunt Łukaszczyk, jak się na kogoś zdenerwuje, lubi rzucić śląskimi ausdrukami. U wiceminister edukacji, Krystyny Szumilas, słychać śląski akcent, gdy chce coś zrobić szybko, albo jest podekscytowana. Dziś już nikt nie musi się wstydzić gwary - pisze Teresa Semik

Profesor Jan Miodek, językoznawca, potwierdza, że nastąpiła nobilitacja Śląska, ale o języku śląskim nie chce nawet słyszeć.

- Gwara jest to mowa chłopska, prostych ludzi. W tym sensie, pomyślcie, jak skodyfikować pismo święte, skoro te teksty nie były podawane w wersji śląskiej - wyjaśnia i dodaje: - Mowa śląska to jest piękna skamielina staropolska. Skamielina ciągle żyjąca, która pozwoliła Aleksandrowi Brűcknerowi powiedzieć, że to jest mowa Rejów i Kochanowskich.

Jak różne odmiany ma gwara śląska, widać było także podczas konkursu-zabawy Po naszymu dla VIP-ów, gdzie znajomością śląskiej godki popisywali się politycy, samorządowcy, publicyści.

- Pójdę stąd dumny, jak mi powiecie, co to jest flopertka - mówił wojewoda, Zygmunt Łukaszczyk. Szacowne jury z prof. Miodkiem na czele zamilkło. Wojewoda opisuje, że to produkt z odpustu, składa się z kawałka rurki, na jednym końcu ma kołek zawieszony na sznurku, a na drugim tłok.
- To jest strzylok! - woła prezydent Bytomia, Piotr Koj.

- Nie, to jest pukawka! - mówi poseł Henryk Siedlaczek.
Ta sama zabawka odpustowa w gwarze śląskiej ma trzy różne określenia: flopertka, pukawka, strzylok. Która nazwa jest ważniejsza dla przyszłego języka śląskiego, bo na którąś jego twórcy będą musieli się zdecydować? Wojewoda zrezygnuje z flopertki i zacznie mówić - strzylok, czy prezydent Bytomia pójdzie na ustępstwa? Pozostaje jeszcze wersja posła Siedlaczka. A to będzie dopiero początek wątpliwości.
Przewodniczący Zarządu KZK GOP Roman Urbańczyk mówi, że jego ulubionym śląskim słowem jest wichajster.

- To jest coś takiego, że jak się nie wie, jak to coś się nazywa, to jest właśnie wichajster - objaśnia Urbańczyk. Wichajstrem może być wszystko. Podobnym słowem wytrychem jest łonaczyć, czyli robić coś tam, coś tam.

Tymczasem poseł Mirosław Sekuła idzie dalej w tych ambicjach językowych.
- Chciałbym, żeby w naszym kraju było wyróżnionych wiele języków regionalnych. Jesteśmy na początku tej drogi, mamy tylko kaszubski - przekonuje.
- Myślę, że proces znajdowania tożsamości lokalnej zaowocuje tym właśnie, że języków regionalnych będzie w Polsce kilkanaście. Jest tam miejsce dla gwar śląskich.

Ślązacy zaczynają być dumni z tego, kim są, do czego także przyczynił się konkurs Po naszymu, czyli po śląsku, organizowany w tym roku po raz dwudziesty przez jego twórczynię, senator Marię Pańczyk-Pozdziej i Radio Katowice. Teraz do tej popularyzacji przyczynili się swoimi popisami gwarowymi także politycy i samorządowcy, ks. Paweł Buchta, farorz katowickiej parafii Piotra i Pawła, dla którego nieprzemijające trwanie przy tradycji jest dziś wyznacznikiem śląskości.

- Jo jest Ziguś i chciołbym wom powiedzieć o odpuście - zaczął swoje wspomnienia z dzieciństwa w rodzinnych Żorach wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. Z gwarą radził sobie całkiem dobrze. Przyznał, że podczas spotkań w Warszawie zdarza się, że koledzy z innych części kraju mówią o nim: O, Ślązok przyjechał, ale nie ma w tym złośliwości. Zdarza mu się, kiedy go ktoś zdenerwuje, rzucić śląskimi ausdrukami, na przykład, nie filuj mi do hefta (nie zaglądaj mi do notatek), żeby rozmówców przywołać do porządku. Przed jury snuł teraz swoją opowieść, jako to w niedzielę odpustową jedli w domu smażonka, bioły wurst, kakałszal (kakao), oblykoł na suma czorne lakierki, biołe rajtuzy i krótkie, czorne galotki. Ojciec w wybiglowanym ancugu robił sobie jedna wela, bo była modno. Robił ją na margarynie, żeby mu się trzymała.

- Potem my szli wedle bud (a nie straganów) - wspominał. - Na pierwszej budzie zawsze były swojskie maszkety - makrony, kartofelki z marcepanem, co mi najbardziej smakuje do dzisiaj. Były balony plumpane luftem na szpagacie, kwiotki z papieru. Najbardziej, to my se chcieli kupić zdrzadełko z Bonanzą na drugiej stronie.

Urodzona pod Knurowem wiceminister edukacji Krystyna Szumilas stała przed jury wylękniona, jak inni, ale obiecała Marii Pańczyk, że przyjdzie, to przyszła.

- Bo my tu na Śląsku coś takiego momy, że jak obiecomy, to na zicher - wyjaśniała. Z racji zawodu (jest nauczycielką matematyki) na co dzień raczej mówi, a nie godo, choć jej współpracownicy zauważyli, że jak się zdenerwuje, chce coś szybko zrobić, to słyszą u niej śląski akcent.

- Jo się godać nie boja, ale w doma - oświadczył poseł Sekuła i dodał, że w jego opowieści nie będzie śmiesznie. Zaczął od 1922 roku, wtedy urodził się Beno. Jak miał trzy tygodnie, polskie wojsko wkroczyło na Śląsk. Był obywatelem Polski. W 1939 roku już był hajer i robił na grubie w Mysłowicach. Bez to, że Niemcy potrzebowali wongel, to z kopalni nie brali do wojska, na początku. Jak było źle, wzięli też Bena i jego braci. Mieli szczęście, nie poszli na wschodni front tylko zachodni. Tam Beno był ranny, trzy miesiące leżał w lazarecie i jak wrócił do Wehrmachtu, to powiedział, że już tego nie strzymie. Uciekł na amerykańską stronę, do niewoli i za pół roku był w polskiej armii. Walczył z nią do końca wojny. Kiedy w 1946 roku w tym mundurze przyjechoł nazod do Mysłowic, to na trzeci dzień przylecioł kamrat i godo: Beno, uciekoj, bo jutro cię drapną. Uciekł borok, tułoł się. Jeden go zakablowoł, że on w niemieckiej armii służył, a na państwowej posadzie siedzi. Znów się tułoł. Przyszły dobre czasy i w latach 90. był już na pensyji. Dowiedział się, że ci, co byli w Wehrmachcie, mogą coś dostać. Napisał do Niemiec i dostoł odpowiedź, że nic mu się nie należy, bo jest dezerter. My się śmioli, ale on się nie śmioł. To jest taki nasz los, że my z każdej strony momy w pysk.

- Dziękuję za to streszczenie śląskiego losu - komplementował posła ks. prof. Jerzy Szymik i dociekał, czy u niego je się w domu krupnioki czy kaszankę.
- Krupnioki, no chyba że przyjedzie ciotka, to ona je kaszankę.
- Najprzód je się słodkie czy konkrety - dociekał ksiądz.
- Najprzód słodkie. Najlepszy maszket - kołocz śląski je się rękami. No chyba że przyjedzie ciotka, gorolka, to ona je łyżeczką - dopowiadał Sekuła.

- Najwyższy stopień śląskości - cieszyło się jury, gdy usłyszało, że po śląskim obiedzie pije się kompot, a nie herbatę.

Prof. Jan Miodek krótko podsumował te zmagania VIP-ów.
- Państwa inteligencja wam przeszkodziła.

Prof. Jan Miodek, językoznawca
Gwara jest mową chłopską, prostych ludzi. Wariantem literackim śląszczyzny jest polszczyzna, tak będę mówił do śmierci, choćbyście tu mieli o to do mnie straszne pretensje. Mowa śląska to jest piękna skamielina staropolska. Skamielina, która wciąż żyje.

Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski
Do mojego małego miasteczka - Żor przyjechały tysiące ludzi za pracą i mieszkaniem. Już jako prezydent tego miasta mówiłem, że jest dobrze, coraz lepiej, bo sztachety w płotach nie są wyrywane. Jak Ślązacy kogoś poznają i polubią, to na zawsze.

Mirosław Sekuła, poseł
Przebojem ostatnich lat jest słowo hanys, jako pozytywne określenie Ślązaków. Poza tym, to z każdej strony momy w pysk. Ostatnio uświadomiłem to sobie, gdy usłyszałem o dziadku z Wehrmachtu. Chciałbym, żeby nikt nie musiał się bać, że dostanie w pysk.

Maria Pańczyk-Pozdziej, senator
Kiedy zaczynałam organizować konkurs Po naszymu, czyli po śląsku, rzadko kto przyznawał się, że mówi gwarą. Po 1989 roku ludzie zaczęli się obnosić z tym, że są Ślązakami. Nawet ci, którzy niespecjalnie władali gwarą, zaczęli sobie przypominać swoje korzenie.

Ks. Paweł Buchta, proboszcz z Katowic
Jestem synek ze Śląska i wcale mnie nie dziwi to, że ktoś się spowiada w gwarze śląskiej. Co mnie ujmuje w tych ludziach? Przede wszystkim to, jak Ślązacy są zrośnięci z naturą, jak oni się śmierci nie dziwią. Dziś życie, jutro śmierć i trzeba ją przyjąć z godnością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo