Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdzisław Marchwicki: Byłem mordercą, pozabijałem, i koniec

Teresa Semik
arc
Czy oskarżony przyznaje się do zabójstw kobiet - pytał sąd Zdzisława Marchwickiego. - No, przyznaję się do tego, co tu się dowiedziałem - mówił "Wampir z Zagłębia". O procesie seryjnego zabójcy - pisze Teresa Semik

Kilka dni przed publikacją wyroku Zdzisław Marchwicki przestał jeść. Po trzech dniach obsługa aresztu zaczęła go karmić sztucznie. A jeszcze niedawno rzucił w stronę obrońcy: - Pan, jakby mógł, to by mi nogę podstawił. Dziękuję za taką obronę. Pan mecenas nie jest mi potrzebny. Nie mam się przed czym bronić.

Nie było bezpośrednich świadków żadnej zbrodni wampira. Ale byli tacy, którzy go widzieli w okolicach, gdzie odnajdywano ciała ofiar.

- Cmentarzem ci tyłek śmierdzi i jeszcze przyszedłeś tu kłamać - wołał Marchwicki w stronę jednego z nich.

- Pamiętasz, jak skręciłeś do lasu, jakżeś mnie zobaczył, jak uciekałeś - świadek nie dawał za wygraną. Na to Marchwicki: - Ja z tym człowiekiem nie miałem nigdy nic wspólnego. Dziś biją brawo ci, co tam byli. Nie ma kto za brudy odpowiedzieć, to z Marchwickiego kozła ofiarnego zrobili.

Ale świadek wciąż zapewniał: - To jest ten człowiek, którego widziałem w Łagiszy pod lasem.

Na to Marchwicki poirytowany: - Chcecie mnie powiesić, proszę bardzo, a ostatnim moim życzeniem będzie napluć tej świni w ucho albo w oko.

Świadka to nie ruszyło, bo mówił dalej: - Poznałem go po chodzie. Podciągał tak kolanami, kiedy uciekał. Wydawał mi się podejrzany, bo unikał ludzi.

Zdzisław Marchwicki powtarzał, że go nie było tam, gdzie wskazują świadkowie. W sądzie nie przyznawał się do zabójstw, choć w śledztwie uczynił to kilka razy. Gdy proces dobiegał końca, a trwał niespełna rok, mówił: - Nie miałem i nie mam pojęcia o tym wszystkim. Chciałbym jeszcze trochę pożyć. Boję się tych konsekwencji. Wiele nagrzeszyłem. Wydawało mi się, że to jest nic takiego.

Stałem się bandytą

Zmienił ton wypowiedzi, gdy sąd pokazał film z miejsc zbrodni. Ofiary z roztrzaskanymi głowami, obnażone i okaleczone.

- Chciałem prosić, Wysoki Sądzie, o jakąś małą przerwę, a później chciałem powiedzieć - no, przecież w końcu trzeba zakończyć ten proces. Stałem się bandytą, wykończyłem świat, jak z tego wynika, siebie, ludzi, rodzinę i muszę iść tam, gdzie moje miejsce. No trudno, żałuję tego wszystkiego, że się tak stało, ale co robić? - mówił oskarżony.
- Ale co "tak się stało" - dociekał sędzia Władysław Ochman.

- No to, co słyszałem, że ja niby wykończyłem świat. Stałem się mordercą wszechświata, no nie wiem, Wysoki Sądzie. Żałuję bardzo, ale co z tego?

- Jak to należy rozumieć? - pytał dalej sędzia.

- Mnie się to tak mniej więcej wydaje, ale jaka jest prawda, to nie wiem. Pozabijałem kobiety, byłem mordercą i koniec. Sam nie wiedziałem, co robię, co mówię.

Sąd ciągle próbował nakłonić Marchwickiego do precyzyjnych wypowiedzi. A on dalej enigmatycznie:

- Prosiłbym, żeby mnie w końcu zaprowadzić tam, gdzie moje miejsce, bo to ani tak, ani tak. Wynika z tych różnych splotów mojego urodzenia, że stałem się mordercą.

- Niech oskarżony powie, czy jest faktycznie tym mordercą, czy to tylko "splot"? - pytał sędzia.

- Sploty i to wszystko. No, że jestem... - odpowiedział.

- Czy należy rozumieć, że oskarżony przyznaje się do zabójstw kobiet - pytał dalej sąd.

- No, Wysoki, Najwyższy Sądzie, przyznaję się do tego, co tu się dowiedziałem.

- Do ilu zabójstw oskarżony się przyznaje?

- Dwudziestu czy iluś tam, mogłem zabić. Już nie pamiętam.
- Oskarżony mówi szczerze, czy też dlatego, żeby zaspokoić ciekawość i zakończyć dyskusję?

- Powiedziałem, że jestem tylko prochem i ze mną za wiele kłopotów Najwyższy Sąd miał.

Sędzia jeszcze raz spytał, do ilu zabójstw się przyznaje.

- No, do dwudziestu, dwadzieścia czy dwadzieścia sześć tam było, nie pamiętam.

- Kto jest sprawcą tych zabójstw?

- No ja, Najwyższy Sądzie.

Prokurator Józef Gurgul przypomniał, że nie ma Zdzisława Marchwickiego na wolności i nie ma mordów seksualnych. Jeśli były, to na 12 takich przestępstw wykryto 11. Ten niewykryty jest inny od dokonywanych przez "Wampira z Zagłębia". Dlatego żąda dla Marchwickiego kary śmierci, by jego "widmo nikogo już nie straszyło".

Sprawą kluczową była poczytalność Marchwickiego. Biegli stwierdzili, że "sam fakt istnienia zboczenia seksualnego nie stanowi podstawy ograniczenia poczytalności". Sposób dokonanych zabójstw wskazuje, że oskarżony działał z dużą ostrożności, a jego intelekt nie budził zastrzeżeń.

Strasznie się tego boję

- Co oskarżony chce powiedzieć w ostatnim słowie?

- A cóż, ja mam, proszę Najwyższego Sądu, do powiedzenia - wyjaśniał Marchwicki. - Zrobiono ze mnie wielką ofiarę losu. Zagoniono mnie tak daleko, że nie wiem, co mam robić, czego się mam chwytać. Tam gdzie mam iść, strasznie się tego boję.

- Gdzie ma iść oskarżony?

- No mam tam gdzieś iść i utopić się. Głosy mi to mówią. Że zawiniłem wiele, to cóż ja dziś naprawię? Padłem ofiarą ciężkiego losu, swojego życia. Prosiłbym, żeby mnie zaprowadzono tam, gdzie mam iść. Do więzienia chcę iść. Zrobiono ze mnie mordercę. Ja też do tego się przyznałem.

- Czy oskarżony jest mordercą? - spytał znów sędzia.

- Z tego, co słyszałem, to wynika, no, to tak.

- Nie o to chodzi, co oskarżony słyszał, ale czy jest mordercą?

- No, chyba tak, myślę. Ja tam miałem coś zbezcześcić. Nie umiem się wygadać. Nie chcę już zeznawać, bo nie mam nic do powiedzenia.

- Czy oskarżony się przyznaje?

- No cóż, Najwyższy Sądzie, co to za różnica. Narobiłem sobie największego bałaganu. No, winien, niewinien, prosiłbym Najwyższy Sąd, by mnie zwolnił od pytań.

Prawda o naszym ojcu

Gdy przyszła nowa Polska, odżyła historia braci Marchwickich, bo nadawała się do rozliczenia starego systemu. Próbowano uczynić z nich ofiary PRL-u. Szum w mediach, na ekranach telewizorów był tak wielki, że zasiał ziarno niepewności. "Jak na razie to tylko prasa i dziennikarze uniewinniają sprawców. A jak dotąd nie uczynił tego sąd" - napisały dzieci Zdzisława Marchwickiego do Rzecznika Praw Obywatelskich oczekując rewizji procesu: "Mamy nadzieję, że w końcu prawda o naszym ojcu ujrzy światło dzienne. Od przeszło 30 lat my, jak i wnukowie braci Marchwickich, jesteśmy szykanowani przez społeczeństwo. Znaleźli się ludzie, którzy wypowiadają się, w jaki sposób z naszego ojca i jego braci zrobiono morderców"...

Pełnomocnik rodziny Marchwickich dodał, że wymowa doniesień medialnych, filmów jest jednoznaczna - w sprawie wampira "doszło najprawdopodobniej do tragicznej pomyłki sądowej". Rzecznik praw obywatelskich, a był nim prof. Andrzej Zoll, karnista, w 2001 roku poprosił sąd o akta Marchwickich. Po ich analizie nie podjął żądnych kroków prawnych. Uznał, że nie ma podstaw, by kwestionować wyroki, jakie zapadły w 1975 roku.

Żona broni męża

W niewinność Z. Marchwickiego uwierzyła żona Maria, choć jej opisy seksualnych zachowań męża były kluczowe dla biegłych (bił ją, chodził w pokrwawionej bieliźnie). W 1990 roku napisała do sądu, że teraz została oczerniona przez prasę, bo "rzekomo wydałam męża na śmierć" i przez to jest "w oczach ludzi, a nawet własnych dzieci szmatą i wyrzutkiem społeczeństwa". Ci, "którzy przyczynili się do śmierci mego męża, szukając tylko sławy, zabili człowieka, a teraz próbują się bronić od odpowiedzialności".

Maria skarżyła się, że wskutek publikacji dzieci grożą, że ją wsadzą do więzienia, a syn, że ją zabije i jest do tego zdolny. Nie czuje się bezpiecznie.

"Dzieci liczą na odszkodowanie, a za życia bili go, okradali, wyrzucali z domu". Maria pyta, czy ma cierpieć, jak jej mąż niewinnie, a może nawet zginąć, jak mąż. I żąda przedstawienie jej tych, co teraz twierdzą, że rzekomo powiedziała: - Bierzcie męża, bo on jest mordercą.

Fakty i mity w sądowych archiwach

Zdzisława Marchwickiego uznano za "Wampira z Zagłębia". Prokurator oskarżył go o zabicie 14 kobiet na tle seksualnym i usiłowanie zabicia kolejnych sześciu. Za każde z zabójstw sąd w Katowicach wymierzył mu w 1975 roku karę śmierci, a za usiłowanie - po 25 lat więzienia. Proces był trudny ze względu na ilość ofiar, upływ czasu od zbrodni, których dokonano w latach 1964-1970, a także z powodu dziurawego materiału dowodowego. Nie budziła wątpliwości tylko opinia biegłych psychiatrów i kryminologów, którzy stwierdzili #u Marchwickiego "nieprawidłowe cechy osobowości, typu psychopatycznego oraz sadystyczne zboczenie popędu seksualnego". Skąd teraz tylu wątpiących w jego winę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!