Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zioła, ziela i zieliny

Marek Szołtysek
Wiem, że nic nie wiem! - to zdanie przypisywane jest Sokratesowi, starożytnemu greckiemu filozofowi. Powiedzonko to ma też wersję inną - Najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie! A chodzi tu o to, że podczas poznawania czegoś, uświadamiamy sobie, jak wiele jeszcze mamy na ten temat do przebadania.

Tak czy inaczej intencja tego stwierdzenia jest trafna i daje się zastosować do rzeczy śląskich. Bo przykładowo początkującemu badaczowi Śląska może się naiwnie wydawać, że Śląsk to po prostu województwo śląskie. Ale takie stwierdzenie to po prostu głupota. Mądrość zacznie dopiero prześwitywać do głowy, kiedy stopniowo uświadomimy sobie jak wiele rzeczy nie wiemy.

Bo przecież województwo śląskie to tylko kategoria administracyjna a jego powierzchnia zlepiona jest z wielu fragmentów ziem śląskich i nie-śląskich. A jakie są te śląskie i nie-śląskie ziemie województwa śląskiego? Gdy tego nie wiemy, to przynajmniej już to wiemy, że tego nie wiemy i staramy się to poznać. Ale w tym przypadku już nie gadamy takich głupot, że Śląsk to województwo śląskie. Ja również, po sokratejsku, w ostatnich dniach odkryłem czego nie wiem.

Było to podczas uczestniczenia w Święcie Ziół w Skansenie w Chorzowie oraz przy obchodzeniu 15 sierpnia święta Matki Boskiej Zielnej. A chodzi o to, że niewiele znam regionalnych śląskich nazw ziół, nazywanych też w gwarze - zielami albo zieliną. I to właśnie wiem, że tego nie wiem. Niestety nie ma tu jakiejś cudownej książki, z której można się tego wszystkiego dowiedzieć.

Ta wiedza jeszcze nie została spisana. A czy jest to możliwe do przebadania i spisania? Tak, ale wymaga to kilku lat uciążliwej i kosztownej pracy, polegającej na jeżdżeniu po Śląsku, na wypytywaniu o to czy tamto starszych ludzi, ogrodników, botaników pasjonatów czy zielarzy. I tak powoli można tę lukę wypełnić. A oto przykładowo kilka takich śląskich nazw: kosztyfoł (żywokost lekarski), sadzek (starzec leśny), kamelki (rumianek), krzyżowe ziela (dziurawiec), piełuń (piołun), fefermyncka (mięta), wruczyca (wrotycz), plucnik (miodunka ćma)…

Takich śląskich nazw na zioła są setki, ale sprawę komplikuje jeszcze fakt, że nazwy te różnicują się w zależności od części Śląska. Znaczy to, że niektóre zioła mają inną śląską nazwę koło Pszczyny, a inną w okolicach Raciborza czy Lublińca. Co z tym problemem począć? Czy przed śmiercią ostatniego znającego się na tym Ślązoka ktoś to wszystko zbierze, sfotografuje, opisze i opublikuje? W internecie widać już próby podjęcia tego tematu, ale to mało.

Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że coraz mniej znamy polskie nazwy roślin, a co dopiero śląskie. I tu mnie ostatnio zaskoczył mój ośmioletni syn, który dopiero przed tygodniem dowiedział się jak wygląda kalarepa, po śląsku - oberiba. Ale skąd miał znać to warzywo, skoro w naszym ogrodzie ono nie rośnie.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!