Wszystkie państwa unijne mające żelazną kolej, wypowiedziały wojnę śmierci grasującej na przejazdach. Zbiera ona co roku wśród kierowców krwawe żniwo.
Takie sceny zdarzają się codziennie w całym kraju: rozpędzony samochód wpada na skrzyżowanie z torami kolejowymi, choć z daleka widać czerwone światło. Może być gorzej - auto zgrabnym łukiem omija opuszczone rogatki. Znak "stop" przed przejazdem niestrzeżonym traktowany jest wyłącznie jak element krajobrazu. Efekt? Średnio w roku na torach dochodzi w Polsce do 255 wypadków. Nieostrożność kierowców była przyczyną 98,3 proc. z nich. Co trzeci kierowca lub jego pasażer zginął. Podobnie jest w innych krajach europejskich. Dlatego w marcu odbyło się kolejne posiedzenie w Brukseli na temat wypadków na przejazdach.
- Kampanie dotyczące bezpieczeństwa są prowadzone na wszystkich kontynentach, bo problem istnieje wszędzie - mówi Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP Polskich Linii Kolejowych SA.
Był na ostatnim posiedzeniu w Brukseli, bo jest współautorem polskiej kampanii "Bezpieczny przejazd", prowadzonej od 2005 roku. Mimo nagród, jakie w Europie Polacy za nią zebrali - bo ograniczyliśmy przypadki tragedii, problem nadal istnieje. Receptą są lepsze zabezpieczenia - najlepiej skrzyżowania dwupoziomowe. Na przeszkodzie stoją jednak pieniądze.
- Koszty utrzymania dziś istniejących przejazdów drogowo-kolejowych i inwestowania w nowe to ponad 220 mln zł rocznie - wylicza Krzysztof Łańcucki z PKP PLK SA, spółki odpowiedzialnej za zarządzanie państwową siecią kolejową.
Ile pieniędzy potrzeba, by zapewnić kierowcom bezpieczne pokonanie torów? Aby osiągnąć stan idealny, trzeba by przerobić 13 tys. przejazdów w Polsce.
Tyle że to nie ma sensu, bo większość to skrzyżowania polnych i leśnych dróg z mało uczęszczanymi liniami. Trzeba by więc wskazać miejsca najmniej bezpieczne - co już kolej zrobiła. Znają je także mieszkańcy gmin, policja, strażacy, pogotowie ratunkowe. Wystarczy je więc przerobić, by nie ginęli ludzie.
Tyle że: - Zgodnie z prawem te punkty utrzymuje PKP PLK SA. To jest rozwiązanie w skali światowej wręcz egzotyczne. Tylko u nas wszystkie problemy pozostawiono kolei. Na przykład w razie zwiększenia natężenia ruchu samochodów na drodze powyżej pewnego progu obowiązek lepszego i droższego zabezpieczenia przejazdu spoczywa na kolei - ubolewa rzecznik Łańcucki.
Wiadomo, że kolej narzeka na biedę, więc przejazdy nadal straszą. Tymczasem w krajach europejskich stałą praktyką jest rezygnowanie z obsługiwania przejazdów kolejowych przez dróżników. Zastępują ich automaty opuszczające rogatki, sygnały świetlne i dźwiękowe, czy wyraźne znaki drogowe. Niestety, w Polsce nadal najwięcej wypadków jest na przejazdach kategorii C - czyli z sygnałami świetlnymi i dzwonkiem. Oznacza to, że powszechnie lekceważymy nie tylko przepisy, ale też dobro rodziny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- W jakiej kondycji jest polskie kino? Co będziemy oglądać? Podsumowanie 48. FPFF
- Kolejna katastrofa samolotu z wagnerowcami? Dokładnie miesiąc od śmierci Prigożyna
- Groźne oblicze AI. Nagie zdjęcia nieletnich dziewczynek trafiły do sieci
- Czy znasz instrukcję obsługi lasu? Za te rzeczy możesz dostać mandat! QUIZ