Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Złoty pociąg" się rozmnaża. Poszukiwania złotego pociągu trwają w Walimiu i w Wałbrzychu

Ryszard Parka
65. kilometr. Tu ponoć ma być wlot tunelu w którym zniknął "złoty pociąg"
65. kilometr. Tu ponoć ma być wlot tunelu w którym zniknął "złoty pociąg" Ryszard Parka
Od ponad dwóch tygodni w Wałbrzychu i okolicach trwają poszukiwania tzw. "złotego pociągu". Od kiedy Straż Ochrony Kolei zabezpieczyła okolice 61. i 65. kilometra - poszukiwacze penetrują coraz dalsze obszary. Najnowsze ślady prowadzą do Walimia.

Panie, tu w weekend ludzie obleźli zbocze jak muchy. Nawet dron latał - mówi mechanik, który prowadzi warsztat w zabudowaniach dawnej stacji kolejowej w Walimiu. - Tu coś musi być ukryte. Ludzie co jakiś czas trafiają na pochowane naczynia czy dokumenty.

Walim to ostatnia sensacja. Prawdopodobnie niezwiązana ze "złotym pociągiem". Wybuchła we wtorek, kiedy okazało się, że ktoś na terenie Walimia odkrył kolejny podziemny tunel. Sprawę przekazano policji, bo ponoć poszukiwania nie były wcześniej zgłoszone. Ale w czwartek do odkrycia przyznał się Krzysztof Szpakowski - dzierżawca góry Włodarz, gdzie znajduje się jeden z zespołów tuneli niemieckiego kompleksu Riese a jednocześnie pasjonat poszukiwań w Sowich Górach.

"Złoty pociąg" rozbudza wyobraźnię. Domorośli poszukiwacze skarbów wykupili w wałbrzyskim sklepie z militariami "piszczałki" czyli proste wykrywacze metalu. Ci, dla których nie starczyło, zadowalają się młotkami, dłutami i intuicją. Próbują rozkuwać wejście do kolektora ściekowego pod zamkiem Książ, romantyczne ruiny, w których przed wojną funkcjonowała restauracja, zapuszczają sie do wałbrzyskich piwnic i na okoliczne cmentarze. W nocy z poniedziałku na wtorek jeden z takich poszukiwaczy zginął usiłując spenetrować grobowiec na cmentarzu w Świebodzicach.

- My tu codziennie mamy po trzech - czterech takich poszukiwaczy - mówi młoda lekarka, dyżurująca na chirurgii Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Wałbrzychu. - Zwykle są po alkoholu.

Ci sami poszukiwacze pojawiają się na zamku Książ. - Wydzielają ten specyficzny aromat i trzeba bardzo zwracać uwagę na to co robią - mówi Magdalena Woch, pracownik zamku. - Na szczęście mamy tu czujną ochronę.

Poszukiwacze bywają problemem, ale "złoty pociąg" nakręcił prawdziwy złoty interes w Wałbrzychu. W ostatni weekend wakacji, krótko po ujawnieniu informacji o odkryciu, zamek Książ przeżył najazd turystów. Było ich dwa razy więcej niż rok wcześniej. Miasto pojawia się we wszystkich telewizjach świata. Co chwila na wiadukcie nad torami przy słynnym 65. kilometrze staje kolejna ekipa tv. Podchodzą też mieszkańcy, turyści i kuracjusze z pobliskich uzdrowisk w Szczawnie czy Jedlinie. I pytają: "to tu? Gdzie ten pociąg ma być ukryty?".

Gdyby zarządca drogi pobierał od każdego za podejście do barierki i zrobienie zdjęcia po złotówce, żaden złoty pociąg nie był by potrzebny.

Najazd przeżywa też dom Tadeusza Słowikowskiego. Pierwszego badacza zaginionego pociągu. O jego istnieniu dowiedział się od Niemca, z którym pracował po wojnie. Potem zaczął drążyć temat. Zbudował nawet model, który ma pokazywać jak mogła wyglądać ukryta bocznica i sam tunel. W badaniach pomaga mu syn Marek, również pasjonat historii. Sam w niemieckich antykwariatach i na aukcjach poszukuje starych map i dokumentów.
- Kilka tygodni temu mieliśmy tu włamanie - Marek Słowikowski pokazuje uszkodzone drzwi. - Chyba 1/3 dokumentów zginęła. Na szczęście z wszystkiego robiłem fotokopie. Reszta wyglądała tak, jakby ktoś je przekładał i fotografował. I psa nam otruli.

Bo skarby, ukryte ponoć w okolicach Wałbrzycha, budzą różne emocje. Od sceptycznego "mhm", które towarzyszy sugestywnemu stukaniu się w czoło, po gorączkę, widoczną w oczach poszukiwaczy-amatorów. Kiedy w mediach pojawił się "złoty pociąg", w pobliskiej Głuszycy sąsiadującej z kolejnym podziemnym miastem w Osówce "nieznani sprawcy" porozkopywali przydomowe ogródki. - Nie wiem czego by tu mogli szukać - mówi Łukasz, przewodnik po podziemiach Osówki. - Tu może ludzie ukrywali jakieś naczynia, czy zastawę stołową przed nadchodzącymi Rosjanami. Takie "skarby" pojawiają się u nas regularnie. Ale nikt nie zakopałby w ogródku "złotego pociągu" - jego śmiech odbija się od wykutych w skale chodników.

A poszukiwania trwają. Wojsko spenetrowało teren prawdopodobnego ukrycia pociągu, niebawem na miejscu pojawi się wojskowy sprzęt. Krzysztof Szpakowski przygotowuje się do badania nowej sztolni w Walimiu. Tadeusz Słowikowski tłumaczy kolejnym ekipom telewizyjnym, chińskim, singapurskim i Bóg jeszcze wie jakim, gdzie może być "złoty pociąg". Piotr Koper, wałbrzyski przedsiębiorca, który ujawnił się jako odkrywca ukrytego pociągu, tęskni do zwykłych biznesowych telefonów, pytań o faktury czy dostawy. Lokalni hotelarze i restauratorzy liczą zyski, a lekarze kolejne gipsy i szwy zakładane poszukiwaczom. A "złoty pociąg"? Jeżeli istnieje, czeka spokojnie na odkrycie. Taka masa złota w końcu musi się odnaleźć.

Skąd się wziął "złoty pociąg"?
Pod koniec wojny niemieckie władze Wrocławia poprosiły mieszkańców, by oddawali do bankowego depozytu swoje kosztowności. Razem ze złotem z banków wrocławskich i sztabami ewakuowanymi ponoć z banku w Częstochowie miały być wywiezione w bezpieczne miejsce.

Według zeznań świadków pociąg miał dojechać do Świebodzic, gdzie w dramatycznych okolichnościach został obsadzony przez SS. Potem... zniknął.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!