Dwie kobiety walczą ze złodziejem w Gliwicach, a przechodnie nie reagują
W jednym ze sklepów przy ulicy Kozielskiej w Gliwicach doszło do kradzieży. Zdarzenie miało miejsce w poniedziałek, 24 lutego 2020 roku.
- 39-latek schował do swojego plecaka trzy opakowania proszku do prania w kapsułkach o wartości 100 złotych, po czym, bez płacenia i mimo interwencji sprzedawczyń, opuścił sklep - informuje podinspektor Marek Słomski z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.
Dwie ekspedientki rzuciły się ze mężczyzną w pościg, chcąc odzyskać skradziony towar. Ten jedną z nich uderzył plecakiem, a drugiej zagroził pobiciem. Przez dłuższą chwilę pracownice sklepu szarpały się ze złodziejem na środku chodnika.
Obok przejeżdżały sznury aut i przechodziły tłumy ludzi, nikt jednak nie ruszył im z pomocą - podinsp. Marek Słomski
- Obok przejeżdżały sznury aut i przechodziły tłumy ludzi, nikt jednak nie ruszył im z pomocą - mówi podinspektor Marek Słomski. Policjanci wskazują, że na drodze panowała zupełna znieczulica.
W czasie zdarzenia ulicą Kozielską jechał Mariusz Luszawski, komendant policji w Rudzie Śląskiej. Funkcjonariusz odwożąc swoje dziecko na lekcje spostrzegł, że dwie kobiety walczą na chodniku z rosłym mężczyzną. Zaparkował samochód i ruszył im z pomocą.
- Okrzyk „policja” nie pohamował jednak gwałtowności zatrzymanego, więc zaistniała konieczność użycia siły - dodaje podinspektor Marek Słomski.
Po zatrzymaniu okazało się, że 39-latek jest poszukiwany nakazem doprowadzenia do aresztu śledczego, gdzie w konsekwencji trafił. Grozi mu wyrok za przestępstwo o charakterze rozbójniczym.
Mężczyzna zmarł na chodniku w środku dnia. Ludzie przechodzili obojętnie
To nie pierwsza w ostatnim czasie sytuacja, która pokazuje, że na ulicach Gliwic i innych miast panuje pewien poziom znieczulicy społecznej.
We wtorek, 28 stycznia, na placu Piastów zmarł 84-letni mężczyzna. Wszystko działo się około godziny 11. Starszy pan szedł chodnikiem, złapał się za serce i nagle upadł na ziemię. Wokół przechodzili ludzie, przejeżdżały samochody, przez dłuższy czas nikt nie zatrzymał się, żeby mu pomóc.
Wczorajszy przypadek pokazuje, jak reaguje tłum. Każdy oczekuje, że to ktoś inny przystąpi do udzielania pomocy, że przyjadą odpowiednie służby - podinsp. Marek Słomski
Interwencję podjęli dopiero państwo w podeszłym wieku, jednak nie do końca wiedzieli, jak udzielić pomocy. Ktoś po chwili zadzwonił na numer alarmowy, ale reanimacji nie podjął się nikt.
Nie przegap
Na miejscu zjawili się strażnicy miejscy, którzy byli w pobliżu.
- Funkcjonariusze wiedzieli, co robić, przenieśli mężczyznę w bezpieczne miejsce i natychmiast przystąpili do reanimacji. Prowadzili ją nieprzerwanie, aż do przyjazdu karetki pogotowia. Niestety, nie udało się uratować życia 84-latka. Wczorajszy przypadek pokazuje, jak reaguje tłum. Każdy oczekuje, że to ktoś inny przystąpi do udzielania pomocy, że przyjadą odpowiednie służby - podkreślał podinspektor Marek Słomski.
Policjanci przypominają, że w sytuacjach zagrożenia życia liczy się czas, nawet każda sekunda może być na wagę złota. - Trzeba przełamać się, próbować udzielić pomocy i nie bać się, że zrobimy komuś krzywdę. Nie ma możliwości, aby ratownicy czy funkcjonariusze byli na miejscu natychmiast, a szansa uratowania życia w przypadku nagłego zatrzymania krążenia z każdą upływającą sekundą maleje - dodawał podinspektor Marek Słomski.
Zobacz koniecznie
Rozwiąż i poznaj swój wynik
Bądź na bieżąco i obserwuj
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?