Akcja powieści dzieje się w Chwalimiu, wsi na pograniczu polsko-niemieckim, i momentami w Berlinie. Dziś Chwalim i okolice to ziemie polskie, ale w latach 30. były niemieckie. Zamieszkiwali je Niemcy oraz Wendowie, potomkowie Słowian. Była też garstka Polaków.
Zofia Mąkosa zastosowała ciekawą optykę dla swojej powieści historycznej. II wojnę światową pokazuje bowiem z perspektywy zwykłych Niemców. Główną bohaterką powieści uczyniła Martę Neumann, Niemkę i luterankę, realizującą się w pracy w gospodarstwie, początkowo traktującą wojnę z dystansem, jak coś, co dzieje się na tyle daleko od jej domu, że właściwie jej nie dotyczy. Marta nie rozumie, dlaczego nagle ma nienawidzić Żydów, którzy od lat prowadzili we wsi sklep i dlaczego musi uważać o czym i z kim rozmawia. Dostosowuje się jednak i robi swoje, czyli pracuje w polu i pielęgnuje winnicę.
Mąż Marty, Walter, jest urzędnikiem. On z kolei wierzy w potęgę Trzeciej Rzeszy i wyższość Niemców nad innymi rasami, bo tak trzeba, aby nie podpaść nikomu w pracy i piąć się w górę w urzędniczej hierarchii. Bez wahania odcina się od bratowej Żydówki.
Z kolei córka Neumannów - Matylda, zwana Tilą, w momencie wybuchu wojny, jest nastolatką, która dojrzewa kształtowana i edukowana przez system totalitarny. Jest jeszcze Janka Kaczmarek, kuzynka Marty, Polka, która ma odwagę do swojej polskości i wiary katolickiej się przyznawać. I ta odwaga ją zgubi.
Zofia Mąkosa drobiazgowo opisuje codzienność na chwalimskiej wsi w okresie II wojny światowej. Z jednej strony jest sielskość znamienna dla wiejskich terenów, z drugiej strony, autorka pokazuje, ile pracy wymaga prowadzenie dużego gospodarstwa, zwłaszcza przez kobiety, a przede wszystkim, jakie znaczenie ma dla Marty Neumann ojcowizna: ziemia, którą zostawili jej rodzice oraz winnica.
Wreszcie w „Wendyjskiej winnicy. Cierpkich gronach” jak w soczewce widać, że wojna niszczy wszystko i wszystkich, a Hitler zbudował nazizm od podstaw. Choć początkowo mieszkańcom Chwalimia wydaje się, że wojna toczy się gdzieś tam na dalekim froncie, z czasem okazuje się, że nie ma we wsi rodziny, która na tej wojnie nie straciła syna lub wnuka, a ideologia antysemicka i nazistowska wkroczyła w każdą sferę życia mieszkańców – od pracy, przez życie rodzinne po życie seksualne sprowadzające się do prokreacji.
Na uwagę zasługuje również nietypowa narracja zastosowana przez autorkę – w czasie teraźniejszym, tyle że narrator jest trzecioosobowy, a nie jak zazwyczaj przy zastosowaniu takiego czasu – pierwszoosobowy. Zofia Mąkosa podjęła ryzyko, ale uzyskała zamierzony efekt: wciągnęła mnie w swoją opowieść nadając jej ładunek emocjonalny.
Co ważne, autorka ma własny styl, pisze bardzo ładnym językiem, swobodnie łączy fakty historyczne z literacką fikcją dbając o szczegóły. W swojej opowieści potrafi też połączyć wojenne okrucieństwo z subtelnością dnia codziennego, zderza sacrum z profanum, tragizm z realizmem życia. I jest w tym bardzo wiarygodna.
I na koniec uwaga techniczno-redaktorska. Książka Zofii Mąkosy jest gruba, ma prawie 500 stron. Mały druk i brak interlinii utrudniają trochę czytanie. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach czcionka będzie większa, albo przynajmniej wydawca zastosuje interlinię, która ułatwi wzrokowy ogląd strony i samo czytanie. Powieść oczywiście polecam.
Zofia Mąkosa, „Wendyjska winnica. Cierpkie grona”, Książnica, 2017, 496 stron
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Tak wygląda willa generała Ziętka w Ustroniu
TYDZIEŃ Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?