Strzały na Błatniej, liczącym nieco ponad 900 metrów szczycie w Beskidzie Śląskim, rozległy się 13 maja 1946 roku. Dziesięć dni po słynnej, 3-majowej defiladzie, podczas której żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych pod komendą "Bartka", przemaszerowali przez centrum Wisły pod nosami oniemiałych ze zdumienia i wściekłości funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Strzały na Błatniej były efektem starcia między 10-osobowym oddziałem NSZ dowodzonym przez "Wilejkę" i "Edka" a 24-osobowym plutonem kompanii operacyjnej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej z Katowic. Bilans strzałów na Błatniej był następujący: jeden zabity partyzant, dziewięciu rannych milicjantów.
CZYTAJ KONIECZNIE:
SERWIS HISTORYCZNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO
- Od prawie dwóch lat prowadzone są badania historyczne zmierzające do naświetlenia okoliczności potyczki oraz jej uczestników. Pod koniec 2013 roku powinniśmy poznać rekonstrukcję wydarzeń - mówi Bogdan Ścibut, koordynator projektu "Powinniśmy wracać po swoich. Edycja 2013", zajmujący się m.in. wyjaśnianiem tego, co wydarzyło się na Błatniej. I dodaje: - Dotychczas te wydarzenia były opisywane jedynie z perspektywy propagandowej. Rzadko zabierano głos w tej sprawie. Jest rzeczą symptomatyczną, że w licznych uroczystościach i nielicznych publikacjach nigdy nie zapytano o wspomnienia rodzin mieszkających wówczas na Błatniej. A miały one swoje niewątpliwe zasługi dla wsparcia polskich partyzantów z Armii Krajowej w czasie II wojny światowej i wspierania partyzantki antykomunistycznej w latach 1945-47. Niektórzy z nich byli sądzeni i skazani na wieloletnie więzienie za udzielaną NSZ pomoc - podkreśla Ścibut.
Bartek, czarny sen komunistów
Był czas, że na Podbeskidziu NSZ były silne jak w mało którym rejonie Polski. Składało się na to pewnie kilka czynników, m.in. sprzyjająca antykomunistycznej partyzantce część miejscowej ludności, ukształtowanie terenu pozwalające chować się w górs-kich ostępach i charyzmatyczny dowódca o bogatej żołnierskiej karcie, którym był kpt. Henryk Flame.
Urodzony we Frysztacie na Zaolziu Flame (w 1919 r. wraz z rodzicami przeprowadził się do Czechowic-Dziedzic) jako pilot 123. eskadry myśliwskiej brał udział w wojnie obronnej we wrześniu 1939 roku - walczył z Niemcami, walczył z Sowietami, zaliczył internowanie na Węgry, skąd w 1940 r. wrócił do okupowanego kraju, by oddać się działalności konspiracyjnej w zało-żonej przez siebie organizacji HAK podległej Armii Krajowej. Zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem wraz z podkomendnymi uciekł na przełomie 1943 i 1944 r. do lasu, gdzie zorganizował samodzielny oddział partyzancki.
Zauważony przez dowództwo NSZ otrzymał propozycję wejścia w szeregi tej organizacji. Z propozycji skorzystał - w październiku 1944 r. został zaprzysiężony na żołnierza NSZ. Po wejściu Armii Czerwonej do Polski, realizując zalecenia dowództwa NSZ, ujawnił się wraz z odziałem, ale niedługo później znowu uciekł ze swoimi ludźmi do lasu.
Przyjął pseudonim Bartek i jak podaje Tomasz Greniuch w książce "Król Podbeskidzia. Biografia kpt. Henryka Flame »Bartka«", od maja 1945 do lutego 1947 r. stał na czele największego zgrupowania niepodległościowego na Śląsku Cieszyńskim, którego liczebność w szczytowym okresie wynosiła ponad 300 dobrze uzbrojonych i umundurowanych żołnierzy.
Zgrupowanie przeprowadziło około 340 akcji zbrojnych. I tak: już w maju 1945 r. rozbito placówkę UB i posterunek MO w Zabrzegu. Oddział dowodzony przez "Bartka" zdobył jesienią 1945 r. posterunek MO w Górkach Małych, a grupa Antoniego Bieguna, ps. Sztubak, bardzo aktywna na Żywiecczyźnie, posterunek MO w Milówce.
Prowadzono też akcje likwidacyjne funkcjonariuszy UB, karano członków PPR. Siłę partyzantów i bezradność miejscowych placówek UB, MO oraz KBW pokazała też pierwsza połowa 1946 r. Partyzanci rozbili wówczas m.in. posterunki MO w Górkach Małych, Zabrzegu, Rudzicy, Strumieniu.
CZYTAJ KONIECZNIE:
SERWIS HISTORYCZNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO
Ukoronowaniem tych działań były wydarzenia w Wiśle 3 maja 1946 r., gdzie na oczach sterroryzowanych komunistów, odbyła się defilada w pełni umundurowanych i uzbrojonych żołnierzy NSZ, co było ewenementem w państwach "władzy ludowej".
"Sztubak" tak relacjonował to wyjątkowe zdarzenie: "Biwakowaliśmy od kilku dni w masywie Baraniej. Z początku nie wiedzieliśmy, jaki jest cel zlotu. Dopiero po porannym apelu 3 maja »Bartek« zarządził natychmiastowy wymarsz wszystkich oddziałów w kierunku Wisły. - Zamanifestujemy naszą wolę służenia Ojczyźnie w dniu Święta Królowej Polski! - powiedział". Około 15 poszczególne grupy zaczęły schodzić z gór. "Ruszyły oddziały za oddziałami, partyzanci »odstawieni« jak na paradę: w mundurach, z przypiętymi orzełkami na mieczu, z ryngrafami z Matką Boską (...). Rzucano nam czekoladę i papierosy, machano radośnie rękami lub zeskakiwano z wozów i ściskano nam ręce. Ci ludzie także pytali: Czy to już powstanie?" - wspominał "Sztubak".
Parada była dla władzy szokiem. Takie rzeczy nie mogły ujść "Bartkowi" na sucho.
Do likwidacji zgrupowania UB posłużyło się grą operacyjną. We wrześniu 1946 r., w ramach operacji "Lawina", w trzech transportach przewieziono na Śląsk Opolski i tam zamordowano ponad 100 podkomendnych "Bartka". On sam zginął w skrytobójczym zamachu. Został zastrzelony 1 grudnia 1947 r. w gospodzie w Zabrzegu przez miejscowego milicjanta Rudolfa Dadaka.
Powinniśmy wracać po swoich
Bogdan Ścibut podkreśla, że zgrupowanie oddziałów "Bartka" nie doczekało się szczegółowego opracowania grup wchodzących w jego skład, weryfikacji zdarzeń zestawionych w dokumentach archiwalnych UBP i KBW, połączenia działalności części osób w AK, NOW z ich aktywnością następnie w NSZ, politycznego tła, głównie w ramach lokalnych struktur PSL.
CZYTAJ KONIECZNIE:
SERWIS HISTORYCZNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO
- Zbiory fotografii są niewielkie, pochodzące głównie z zasobów UBP. Niewielka ilość relacji członków zbrojnego podziemia antykomunistycznego skazuje nas na rekonstrukcję wydarzeń i danych osób w oparciu o zasoby UBP, KBW i MO zgromadzone obecnie w archiwach IPN. Towarzyszymy dzisiaj ostatniemu okresowi życia uczestników zgrupowania "Bartka". Istnieje możliwość zebrania ich relacji - zaznacza Ścibut.
Dlatego powstał projekt "Powinniśmy wracać po swoich. Edycja 2013", będący pierwszą z trzech zaplanowanych części programu badawczego i dokumentacyjnego (2013-2015), poświęconego osobom związanym z działalnością zgrupowania "Bartka". Składa się na niego zbieranie i utrwalanie relacji, fotografii, poszukiwanie - z pomocą młodzieży - miejsc pochówku poległych partyzantów oraz osób wspierających, identyfikacja rzeczywistych składów poszczególnych grup partyzanckich, opracowanie wykazu osób, które wspomagały działalność zgrupowania i osób wspomagających rodziny aresztowanych czy też zabitych partyzantów.
Całość prac będzie realizowana w bliskiej współpracy ze środowiskiem NSZ Okręg Podbeskidzie i Okręg Górnośląski.
- Jesteśmy przekonani, że akcja będzie miała szeroki odzew społeczny, zaangażuje dorosłych i młodzież w udokumentowanie działań niepodległościowych. Udowodni też, że mimo upływu czasu, pamięć o poświęceniu "Żołnierzy Niezłomnych" ma swoje przełożenie na konkretne działania - mówi Ścibut.
Współpraca: KLM
*Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim jest w... ZAGŁOSUJ i ZMIEŃ WYNIK
*Matura 2013: Pytania egzaminacyjne na 100 proc. ZOBACZ
*Nudyści już zawitali na plaże ZOBACZCIE, gdzie spotkacie naturystów w woj. śląskim
*Tak zdasz egzamin na prawo jazdy kat. A na motocykl ZDJĘCIA i WIDEO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?