Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żory: Gryfna Lama na skraju bankructwa. Sytuacja ekstremalnie trudna. "To może być koniec naszej działalności"

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Gryfna Lama jest na skraju bankructwaZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Gryfna Lama jest na skraju bankructwaZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Facebook/Gryfna Lama
Lockdown dobija biznes. Również w Żorach. Na skraju bankructwa jest Gryfna Lama. To lokal, który pomimo rządowych obostrzeń otworzył się w ubiegłym tygodniu. Lokal czynny był jeden dzień, przyszli klienci, ale i kontrolerzy. Właściciel przyznaje, że sytuacja jest ekstremalnie trudna. - Zastanawiamy się, czy jeszcze się otworzymy stacjonarnie. Jeśli do tego nie dojdzie, to może być koniec naszej działalności - słyszymy.

Żory: Gryfna Lama na skraju bankructwa. Czy znów zostanie otwarta?

- Nie mam sił. Nie wiem co będzie, nie wiem nawet jak to wszystko skomentować - słyszymy w słuchawce. Skontaktowaliśmy się z właścicielem Gryfnej Lamy w Żorach. Dawid Olber załamanym głosem przyznaje, że obecna sytuacja jest ekstremalnie trudna.

Jak już informowaliśmy, w ubiegły piątek (5.02) Gryfna Lama otworzyła się stacjonarnie na klientów pomimo rządowych obostrzeń i zakazów związanych z pandemią koronawirusa. Właściciel tłumaczył, że nie miał innego wyjścia.

- Nie mam środków do życia. Z czego mamy żyć z żoną i dwójką dzieci? Na koncie mam 71 groszy, a jeszcze zadłużenie... Straciliśmy już pół miliona złotych. Nie mam innego wyjścia. Zmusza mnie do tego życie - tłumaczył przed otwarciem Daniel Olber, właściciel Gryfnej Lamy.

Nie przeocz

W lokalu przygotowano odpowiednie procedury. To obowiązkowa dezynfekcja na wejściu (w innych miejscach), pomiar temperatury, podpisanie oświadczenia o stanie zdrowia, zakrywanie ust i nosa przed zajęciem miejsca przy stoliku, ograniczona liczba osób na terenie lokalu o powierzchni 800 m. kw. dla potrzeby zachowania dystansu.

Przybyli klienci, którzy chcieli spędzić miło wolny wieczór, ale i wesprzeć przedsiębiorcę. Zgodnie z przewidywaniami Gryfną Lamę odwiedziły też służby. W asyście policji do lokalu weszli przedstawiciele sanepidu i służby celno-skarbowej. Skarbówka zakończyła procedurę po około 40 minutach. Skończyło się mandatem w wysokości 600 zł za niewydanie klientowi paragonu (właściciel jest innego zdania, ale nie odmówił przyjęcia, obawiając się dalszej skrupulatnej kontroli).

Zobacz koniecznie

Z relacji przedsiębiorcy wynika, że kontrola sanepidu trwała ok. 3 godziny. Przyglądano się nawet płynom do dezynfekcji.

- Kontrola przebiegła w spokojnej atmosferze. Spokój zachowano po obu stronach. Nie wykazano większych uchybień w protokole. Nie mniej pojawił się zapis o sprowadzenia zagrożenia na zdrowie i życie wielu osób... Więc zapewne ciąg dalszy tej sytuacji nastąpi. Czy też usłyszę zarzut? Czy za otwarcie restauracji trafię do więzienia? Kiedyś bym w to nie uwierzył, a teraz... Wszystko jest możliwe - komentuje właściciel.

Gryfna Lama miała otworzyć się następnego dnia w sobotę (6.02). Jednak lokal na kilkanaście godzin przed zapowiedział, że do tego jednak nie dojdzie. Jak tłumaczy przedsiębiorca, nie mógł tego dnia być na miejscu, a nie chciał pozostawić samych pracowników z kontrolą i dużym stresem.

"Od 10 miesięcy wali się nasz świat"

Oliwy do ognia dolał projekt rządowego rozporządzenia dopuszczający działalność kin, teatrów i... kasyn od 12 lutego. Wciąż zamknięte muszą pozostać restauracje i siłownie. Przedsiębiorcy z branży gastronomicznej są oburzeni. Zwracają uwagę, że reżim sanitarny 1 osoby na 15 m. kw. i dystans 1,5 m jest możliwy w restauracjach, regularnie dezynfekowanych.

Co dalej z Gryfną Lamą? Właściciel jest bezsilny.

- Zastanawiamy się, czy jeszcze się otworzymy stacjonarnie. Jeśli do tego nie dojdzie, to może być koniec naszej działalności. Działalność na wynos przynosi same straty, nie mam już z czego dokładać. Otwarcie stacjonarnie też jest ryzykowne. Nie mam z czego opłacać spodziewanych kar. Może być tak, że zarobię 2 tys. zł, a kara wyniesie 10 tys. zł - dodaje Dawid Olber.

Musisz to wiedzieć

Przedsiębiorca dodaje, że nie czeka już na kolejne zapowiedzi w sprawie poluzowania obostrzeń. Nie wierzy, że w najbliższym czasie restauracje zostaną otwarty. Nie chce też słuchać o tarczy antykryzysowej.

- Jeśli jest tak pięknie, jak słyszę z ust rządzących, to czemu biznesy są na skraju bankructwa? - pyta.

Podkreśla, że w ciągu 10 miesięcy mógł liczyć na jednorazową pożyczkę w wysokości 5 tys. zł. Przy czym obecnie miesięczny koszt utrzymania lokalu to ok. 30 tys. zł (po redukcji kosztów). W efekcie zredukowano zatrudnienie z 16 do 4-5 osób. Sytuacja doprowadziła go do tego, że nie ma za co żyć.

Gryfna Lama zostanie zamknięta? Co dalej?

- Nie wiem. Nie chcę tego komentować. Nie mam sił - kończy właściciel.

Bądź na bieżąco i obserwuj

.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty