Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zostawiła życie w Polsce i wyjechała do Meksyku. Małgorzata Kardzis pisze bloga, niedługo wyda książkę "A gdyby tak rzucić wszystko?"

Małgorzata Romanowska
Spotkałam się już z zarzutem, że „rzucić wszystko” to nie wyjście, to ucieczka. A ja, choć użyłam tych słów w tytule książki, nad którą pracuję, niczego nie rzuciłam. Dokonałam świadomego wyboru w momencie, w którym już mogłam i wiedziałam, że chcę to zrobić - podkreśla Małgorzata Kardzis, gdańszczanka z krwi i kości, od dwóch lat mieszkająca w Meksyku.

Miasteczko Puerto Escondido miało być tylko przystankiem w podróży przez Amerykę Południową, a stało się domem, z którego wychodzi się wprost na plażę. I gdzie powstaje książka, w której Gosha in Mexico opowiada o drodze, która ją tu przywiodła.

Zawsze poukładana, zawsze odpowiedzialna, zawsze licząca się ze zdaniem innych. Dobra uczennica, przykładna studentka, nadopiekuńcza matka. Jeśli szaleństwo, to kontrolowane, jeśli wydatki, to rozsądne, jeśli ważna decyzja - to dokładnie przemyślana.

- Ta Gosia sprzed ponad dwudziestu lat to Gosia ukształtowana mocno przez sytuację, w jakiej się znalazła i wychowanie w domu, w którym stale podkreślano znaczenie stałej i stabilnej pracy. Szybko zostałam mamą i też dość szybko musiałam przejąć pełną odpowiedzialność za nasza dwójkę - przyznaje szczerze. - Studia, praca, wychowanie córki. Kto był w takiej sytuacji, wie, jak żelaznej dyscypliny ona wymaga. Nie miałam szczególnie dużego pola do życiowych szaleństw i eksperymentów. Tylko proszę nie myśleć, że teraz to wszystko odreagowuję, czy przechodzę kryzys wieku średniego. Ja po prostu zrobiłam to, na co przez wiele lat nie mogłam się zdobyć: posłuchałam tylko i wyłącznie siebie.

Skończyła socjologię na Uniwersytecie Gdańskim. To był czas, gdy w Polsce zaczęły pojawiać się agencje reklamowe, firmy szkoleniowe, światowe korporacje. Znalazła się w jednej z nich, zaczęła robić karierę. Praca w drodze, z kalendarzem w ręku i spakowaną dzień wcześniej torbą podróżną.

Czasami, gdzieś między jednym przejechanym kilometrem a drugim, pojawiała się myśl, że może niekoniecznie o taki pęd jej chodzi, że może coś w tym biegu ją omija, ale zaraz zagłuszała ją myśl druga. Że chyba nie jest tak źle, skoro czasami brakuje jej tylko ptasiego mleka. Wychowała córkę na mądrą kobietę, ma męża, zbudowała dom. Na co tu narzekać?

A potem runął i dom, i kariera. Niemal w tym samym czasie rozstała się z mężem i została zwolniona z korporacji. Samotność, bezsenność i tysiące scenariuszy tego, co dalej.

- Jednym z nich był wyjazd gdzieś daleko, na przykład do Indii - wspomina. - Ale chyba wtedy nie byłam jeszcze gotowa. Wyjadę na jakiś czas i co dalej? Przecież będzie kiedyś trzeba wrócić i zacząć w zasadzie od zera.

Znalazła nową pracę w kolejnej korporacji. Tyle, że już wiedziała, że to nie to. Bo czas po życiowym trzęsieniu ziemi wykorzystała na porządki - także w głowie.

Wróciła do Gdańska. Kupiła mieszkanie, zaczęła współpracę z firmą szkoleniową. Zaczęła odżywać. I się zakochała. - Gdy poznałam Kamila, on już trochę żył jak nomad - mówi. - Zafascynowało mnie to, obudziło nowe pragnienia. Z czasem w naszych rozmowach zaczął się pojawiać temat wspólnego wyjazdu, gdzieś daleko i na dłużej. Naszły mnie strachy i wątpliwości wynikające ze schematów, w których wyrosłam. Całe życie odgrywałam jakieś role, dostosowywałam się do oczekiwań czy warunków, żeby zdobyć czyjś szacunek lub pozycję. A tu nagle pomysł wyjazdu! Wychodziłam poza ramy, nie wszyscy mnie rozumieli. Byłam po serii trudnych życiowych zdarzeń, więc najłatwiej było mnie ocenić: „Musi odreagować. Jak się wyszaleje, wróci do stabilnego, normalnego życia”. Ale miałam też wokół siebie osoby, które bardzo mnie wspierały. Dzieliły się ze mną swoimi wątpliwościami, ale dopingowały do działania. Ten moment zweryfikował przyjaźnie.

Bardzo się bała tego nowego, ale ciekawość była silniejsza.

20 stycznia 2017 Gośka i Kamil wsiedli do samolotu do Meksyku. - Plan był taki. Lecimy do Mexico City, kupujemy kamper i jedziemy Panamericaną na południe. Najdalej, jak się da. Może nawet do Przylądka Horn. Będziemy zatrzymywać się w pięknych miejscach na kilka dni albo tygodni. Byłam przygotowana na to, że w trakcie możemy weryfikować nasze plany. Podróż nie była celem samym w sobie. Gdyby ktoś pięć lat temu powiedział mi: - Hej, będziesz mieszkać na plaży. Będziesz miała psa. Będziesz rozmawiać po hiszpańsku, będziesz robić torby na szydełku. Będziesz prowadzić fan page i zaczniesz pisać książkę. Pomyślałabym: WARIAT! A właściwie: czemu wariat? Czy to, co robię, to jakieś szaleństwo? Otóż nie. Mam 44 lata i dopiero teraz odnalazłam i wydobyłam na wierzch część mojej „cygańskiej duszy”. Być może przyjdzie taki czas, że powiem sobie: ok, już napełniłam to naczynie. A być może wciąż będzie mi mało? Nie wiem. Dwa lata, a ja czuję, jakby minęło co najmniej 10, tyle nowości i przygód. Cieszy mnie moje życie.

Przyznaje, że na początku znajdowała tysiące powodów, dla których powinna wrócić. Jednym z nich była tęsknota.
By tęsknić ciut mniej, ale też by opowiadać o zmianie, jaką krok po roku przechodzi, założyła blog Gosha in Mexico. Kilka razy w tygodniu pisze o tej nowej Gośce, która każdego dnia uczy się siebie. Dziś już wie, jak wiele z tego zgubiła, zakładając zbroję w korporacji.W relacjach, w których najważniejsze było ego, gdy udawała silniejszą niż była.

- W zagonionym świecie ma się bardzo mało czasu. Dzień jest tak świetnie zorganizowany, że sami dla siebie jesteśmy na końcu listy - zauważa. - Tutaj w Meksyku wszystko widzę jak na dłoni. Jestem przede wszystkim ze swoimi potrzebami i oczekiwaniami. A to jest często bardzo trudne.

Dziś, dwa lata po wyjeździe z Polski, jest już gotowa, by szczerze o sobie mówić. Dzielić się publicznie przemyśleniami, które dla innych mogą być inspiracją. Reakcje, jakie zbierają jej posty w internecie sprawiły, że zaczęła myśleć: a gdyby tak to wszystko opisać?

Książka „A gdyby tak rzucić wszystko?” ukaże się w czerwcu. - Tytuł jest wymowny, bo chciałam, żeby przykuwał uwagę. Nie chodzi mi o to, żeby dosłownie „rzucać” swoje sprawy, ale żeby dokonywać wyborów! Najważniejsze aby być w takiej relacji, jakiej się chce, żyć w taki sposób i w miejscu, jakie się wybiera – podkreśla. - Córka dorosła, od męża odeszłam z pełną świadomością, jedna korporacja rozstała się ze mną, ja odeszłam z drugiej, wciąż mam mieszkanie w Gdańsku… Mogłam pozwolić sobie na zmiany. Mam wielu znajomych, którzy nie potrzebują radykalnych zmian, bo od początku dokonywali dobrych wyborów i żyją szczęśliwie. Książka nie mówi o jedynie słusznym sposobie na szczęście. To książka o mojej drodze, która mnie doprowadziła do szczęścia.

- Na długo ten Meksyk? Co dalej?
- Najpierw będę żyć.

Możesz pomóc wydać książkę

Projekt wydania książki „A gdyby tak rzucić wszystko?” trafił na PolakPotrafi.pl, największej platformie crowdfundingowej w Polsce. Małgorzata Kardzis wyda książkę samodzielnie - jest autorką, jest wydawcą, sekretarką, koordynatorem, sprzedawcą. Szczegóły: polakpotrafi.pl/projekt/ksiazka-a-gdyby-tak-rzucic-wszystko?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zostawiła życie w Polsce i wyjechała do Meksyku. Małgorzata Kardzis pisze bloga, niedługo wyda książkę "A gdyby tak rzucić wszystko?" - Dziennik Bałtycki