Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zrozumieć Śląsk. Michał Fijałkowski-Gwizdała: "Śląska nie należy starać się zrozumieć, jego trzeba pokochać"

Michał Fijałkowski-Gwizdała
Śląska nie należy starać się zrozumieć, jego trzeba pokochać. Uczynić to od pierwszego zachwytu, przemykając przez zakochanie, do prawdziwej miłości - pisze w cyklu "Zrozumieć Śląsk" Michał Fijałkowski-Gwizdała, dziennikarz radiowy, pisarz.

Przyjechałem na Śląsk, jako dziecko. Wróciłem do niego, jak do ojca, po 40 latach. Cały czas czekał. Poczułem wtedy, że jego część tkwiła we mnie, rosnąc każdego dnia. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Teraz już to wiem. Genu wszczepionego, nabytego w dzieciństwie, nie wydłubiesz. Po przyjeździe zrozumiałem, że cały czas, gdziekolwiek byłem, czułem jego zapach, jego smak.

Tułając się po różnych częściach Polski i świata, paradoksalnie oddalając się, wracałem pamięcią do dzieciństwa, do domu. Szukając swojej wymarzonej Arkadii nie zdawałem sobie sprawy, że ona już dawno została przeze mnie odnaleziona.

Śląska nie należy starać się zrozumieć, jego trzeba pokochać. Uczynić to od pierwszego zachwytu, przemykając przez zakochanie, do prawdziwej miłości. Nie można tego czynić na odległość, bo jak raz go poczułeś, tęsknota nigdy nie da ci go zapomnieć, będziesz wracał do niego chociażby w myślach, snach lub marzeniach. Za Śląskiem płacze się dwa razy. Pierwszy raz, gdy przyjeżdżając, nie wiemy, jak tutaj będzie. Drugi raz, gdy nadchodzi czas powrotu do siebie.

Fenomen tej ziemi, jak i ludzi, którzy ją zamieszkiwali i zamieszkują, przez wieki urzekał tych, którzy na nią trafiali. Śląsk zawsze był przychylny przybyszom, wędrowcom, wygnańcom czy banitom. Każdy z nich z łatwością wtapiał się w jego koloryt, stawał się jego częścią, znajdując tutaj swoje miejsce na ziemi. Śląsk zawsze był i jest empatyczny, otwarty i tolerancyjny. Z różnic uczynił wartość dodaną, dobierając to, czego mu brakowało. To świadczy o jego wyjątkowości, czyniąc go miejscem szczególnym.

Przez wieki więcej dawał z siebie przybywającym, niż od nich brał. Ta jego cecha z czasem stawała się dla niego przekleństwem. Kolejni jego władcy bez skrupułów to wykorzystywali. Śląsk dla tej części Europy był tym, czym była Afryka dla kolonistów. Zasobnym spichlerzem. Bez skrupułów go grabili.

Nie zauważali otaczającej ich wielobarwnej, skrzącej się znaczeniami mozaiki kultur, tworzących tzw. śląskość. Liczył się tylko węgiel i stal.

Nie ma drugiej tak różnorodnej krainy, skupiającej, jak w soczewce wszystko to, co gdzie indziej występuje pojedynczo, od „goczałkowickiego morza”, przez beskidzkie szczyty, głębokie sztolnie, raciborskie pogranicze, po piekarską bazylikę – będącą duchową stolicą Śląska, domem Matki Bożej Piekarskiej. Matki Miłości i Sprawiedliwości Społecznej, do której co roku, ze wszystkich zakątków Śląska, pielgrzymują mężczyźni i młodzieńcy.

Śląsk to charakterni ludzie, którzy go zamieszkują. W nich tkwi jego siła. Oni go tworzą każdego dnia swojego życia. Robią to porządnie, dobrze, całymi sobą. Każdy z nich ma inne jego rozumienie i czucie. Inny był i jest Śląsk Mikołaja Góreckiego, Kazimierza Kutza, Jerzego Pilcha, Teofila Ociepki czy Erwina Sówki, lub Franciszka Pieczki. Inny a jednak taki sam. Wiecznie zielony, świeży i kwitnący.

Zapraszający kolejnych odwiedzających. Tych, co tylko na chwilę, jak i tych, co na resztę życia. O Śląsku ukształtowało się wiele stereotypów. Opierając się tylko na nich spłaszczamy, i to bardzo, jego obraz. Chociażby ten, że jest czarny i brudny. Pełen dymiących fabryk, o krajobrazie rodem z filmowego „Mad Maxa”. Gdy na kartkach kalendarzy pojawia się grudzień, konkretnie czwarty jego dzień, święto Świętej Barbary, wtedy widzimy go przez pryzmat kopalni. W telewizyjnych przekazach królują orkiestry górnicze. Z tą najsłynniejszą, maszerującą uliczkami katowickiego Nikiszowca na czele. Obserwujemy ubranych w galowe mundury, uśmiechniętych gwarków, którzy na chwilę zapomnieli o trudzie swojego codziennego życia. O tym, że dzisiejszy świat chętnie uczyniłby z nich folklor, wypuszczany na chwilę z pudełka kultury dawno minionej. Bez braci górniczej ten region byłby o wiele uboższy kulturowo. Straciłby swoją witalność i kreatywność.

To przecież z tego środowiska wyłoniło się jedno z najbardziej interesujących środowisk malarskich – „Grupa Janowska”. Górnikiem był także wybitny muzyk Jan „Kyks” Skrzek. Na Śląsku, można zaryzykować stwierdzenie, że każdy jego mieszkaniec chociażby otarł się o górnictwo. Górnikiem był pradziad, dziad, ojciec lub sąsiad.

Widzenia Śląska nie można oczywiście zawężać tylko do tego środowiska. Jednak nie można też go z jego szerokiej perspektywy poznawczej rugować, jakby wielu z tych, którzy go w ogóle nie znają, by chciało. Każda taka próba musi zakończyć się katastrofą poznawczą. Górnictwo jest jednym z kluczy do zrozumienia „śląskiej duszy”, ale nie jedynym.

To tutaj tzw. industrial został podniesiony do rangi sztuki architektonicznej przez ludzi, którzy go tworzyli. Dzisiaj jest chroniony, jako widomy znak czasów przeszłych, okresu pary i maszyny. Ten szacunek opiera się na wychowaniu w poszanowaniu tego, co dawało kiedyś lub daje dzisiaj Tobie chleb. Maszyny, szyby górnicze mają na Śląsku, jak ludzie, swoje imiona. Zabytki industrialne z przełomu XIX i XX wieku, współistnieją obok pałacowych czy zamkowych perełek budownictwa, którymi ten region stoi.

Przez kilkaset lat Śląsk był traktowany, jako łup. Ziemia bez ludzi, bez podmiotowości, bez własnej historii i dokonań. Dumy z tego, kim się jest i gdzie się żyje. Czy byli to Czesi czy Niemcy, zawsze było tak samo. Ludzie, którzy zamieszkiwali te ziemie mieli tylko pracować i cieszyć się, że mogą być częścią czyjegoś wielkiego planu rozwojowego. Dostarczycielami paliwa do jego realizacji. Mieli
posiadać cele i marzenia, lecz nie swoje tylko cudze.

To lekceważenie doprowadziło do trzech Powstań Śląskich. W ich wyniku Śląsk wrócił do Polski. Wrócił, bo sam chciał. Zawsze był liściem, który zachował w sobie pamięć drzewa, z którego pochodzi. Ślązacy wybrali polski romantyzm, zbrojnie dokonując modernizacji niemieckiego sloganu „ordnung muss sein”. Wypowiedzieli się przeciwko skostniałemu porządkowi, który z założenia odbierał im prawo do myślenia o jakimkolwiek wolnościowym pojmowaniu ich świata, Śląska. Wypowiedzieli posłuszeństwo germańskiej kulturze, dla której pokojowe współistnienie było obcym, wrogim pojęciem. Od tamtego czasu śląski porządek i odpowiedzialność mają w sobie polski, romantyczny, wolnościowy pierwiastek.

Śląsk wybrał odradzającą się Rzeczypospolitą. Państwo szanujące wolność człowieka, będącego jej częścią, w każdym przejawie jego działania, odruchu jego jestestwa. Dającą poczucie bezpieczeństwa i jedności.

Właśnie teraz, dzisiaj, sto lat po tamtych wydarzeniach, na Polsce spoczywa olbrzymia odpowiedzialność. Jej częścią jest piękny wielobarwny liść, nie ciało obce, dziwne, niezrozumiałe, ale integralna część korony, pięknego, rozłożystego drzewa, jakim jest Polska. Śląsk zrozumiał i pokochał Polskę. Polska ze swoim jego zrozumieniem musi pójść o krok dalej.

Materiały prasowe/ więcej na www.zrozumiecslask.pl

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera