Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związki zawodowe: Dominik Kolorz wypunktował... Piotra Dudę

Agata Pustułka
Szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", Dominik Kolorz, swoją postawą podczas górniczego protestu bardzo wzmocnił pozycję w związku.

Kto pierwszy mówi, ten się firmuje. Od początku protestu i negocjacji najbardziej przebijał się głos Dominika Kolorza, przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" - ocenia dr Krystian Dudek, politolog z sosnowieckiej Wyższej Szkoły Humanitas.

Szef związku, Piotr Duda, włączył się do medialnej akcji w drugiej kolejności, chciał nadrobić stracony czas i przelicytować innych.

- W sytuacji kryzysowej często dochodzi do ataku kreatywności, którego ofiarą padł właśnie Duda. Za bardzo chciał i wypadło to fatalnie. Pokazał się nie jako człowiek wyważony i racjonalny, lecz jako typowy watażka - dodaje dr Dudek.

Stanowisko zobowiązuje

Piotr Duda, który z szefa śląsko- -dąbrowskiej "S" w 2010 roku stał się przewodniczącym całego związku, swoją popularność zawdzięczał wyważonej postawie i umiejętności prowadzenia dialogu przede wszystkim w gronie bardzo podzielonych związkowców. Większość z nich sprzyja partii Prawo i Sprawiedliwość. Duda od początku uchodził za osobę, która dystansuje się od polityki i od prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Nie byli tym zachwyceni działacze gdańskiej "S", wierni poprzednikowi Dudy - Januszowi Śniadkowi, który ostatecznie został posłem PiS.

Duda jednocześnie utrzymywał stały antyplatformerski kurs, choć więcej w nim było rozwagi i dyplomacji niż agresji. Zachował spokój, nawet gdy w czasie sejmowej debaty o referendum w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego premier Donald Tusk nazwał go "pętakiem".

- Szefa w szczególności powinna charakteryzować odpowiedzialność za słowa. To wręcz jego obowiązek. Przewodniczący Duda nie dopełnił tego obowiązku, grożąc posłom PO zdaniem: "Znamy wasze nazwiska i adresy". A to mogło być odczytane jako nawołanie do samosądu - mówi dr Dudek.

Najsilniejszy region w Polsce

Zanim Dominik Kolorz został szefem śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", był szefem górniczej "S". Przez lata rozdawał najważniejsze karty w branży, także te personalne. Ma bardzo dużą wiedzę na temat funkcjonowania górnictwa i trudno wcisnąć mu jakieś bzdury. Od początku było wiadomo, że delegacja rządowych negocjatorów (zwana po pierwszym dniu negocjacji "chłopcami w krótkich spodenkach") trafi na mur związkowych kontrargumentów i twardą postawę. Kolorz jest ceniony za tę twardość i bez najmniejszych problemów już dwa razy został wybierany na przewodniczącego regionu.

- Zaimponował swoim spokojem, rozwagą i jeśli nawet nie jest to do końca prawda, to wizerunkowo wypadł dobrze, wyszedł na osobę, która myśli przede wszystkim propaństwowo. W sumie był racjonalnym partnerem do dyskusji, który - jak się okazało - wygrał, co miał do wygrania, choć jeszcze nie wiemy, czy to ważne porozumienie wytrzyma próbę czasu - mówi dr Bohdan Dzieciuchowicz, specjalista od wizerunku medialnego polityków.

Politolog komplementuje Kolorza: dobrze wygląda i dobrze mówi. Do historii tych negocjacji przejdą zwroty: "iskierka nadziei" i "światełko nadziei" oraz świetne wystąpienie po podpisaniu porozumienia nawet z użyciem, poza Śląskiem niepoprawnie politycznego słowa "ciul". Polacy usłyszeli od Kolorza mocne słowa, ale bez obrażania kogokolwiek.

- Protest pokazał, że schylanie głowy się nie opłaca. Pokazaliśmy, że tutaj, na Śląsku, w ciula nie daliśmy się zrobić - mówi szef śląsko-dąbrowskiej "S".

Dr Dzieciuchowicz przyznaje, że w rozemcjonowanym, pokrzykującym, straszącym związkowcu nie poznał Dudy, który do tej pory nie wychodził z roli nowczesnego działacza, skłonnego do osiągania kompromisów.

- Być może nie jest pewien swojej pozycji w związku i za wszelką cenę chciał ją podkreślić - sugeruje Dzieciucho- wicz i dodaje: - Z drugiej strony nie wiemy, jakie są ambicje pana Dudy. Przypomnijmy sobie, że przecież jeden z szefów związku, Marian Krzaklewski, chciał zostać prezydentem, a legenda "S", Lech Wałęsa, nim został. Dziś jednak PiS promuje innego, mniej znanego Dudę na prezydenta, Andrzeja Dudę - dodaje.

Kto jest kim? Koledzy z regionu

Były komandos i górnik. Duda i Kolorz. Koledzy, ale też trochę rywale z jednego regionu. Słowem - dwaj mocni ludzie ze Śląska.

Piotr Duda, rocznik 1962. W związkowiej działalności wykazał się podczas pracy w Hucie Gliwice, gdzie szybko został szefem zakładowej "S".

Piął się po szczeblach związkowej kariery. Zanim został przewodniczącym regionu, był jego skarbnikiem. Ciągnie się za nim sława komandosa, bo jako młody chłopak brał udział w Polskim Kontyngencie Wojskowym w UNDOF w Syrii. Do "S" wstąpił w 1980 roku. Miał wtedy dziewiętnaście lat.

Dominik Kolorz, rocznik 1965. Znak charakterystyczny - chodzi bez krawata i nie wychodzi z dżinsów.

Do "Solidarności" wstąpił w 1988 roku, gdy pracował w kopalni "Rymer". W 1989 roku został wiceprzewodniczącym Komisji Zakładowej. Od 1991 roku pełnił funkcję jej przewodniczącego. Przez osiem lat przewodniczył górniczej "Solidarności". W marcu 2011 roku został wybrany przewodniczącym śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", a 2014 drugi raz. Będzie nim co najmniej do 2018 roku .

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Związki zawodowe: Dominik Kolorz wypunktował... Piotra Dudę - Dziennik Zachodni