Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związkowa manifestacja w stolicy, czyli kto ma płacić za ten kryzys

Teresa Semik
Krzyki, petardy i płonące opony - to typowy scenariusz związkowych protestów
Krzyki, petardy i płonące opony - to typowy scenariusz związkowych protestów wojciech barczyński
2,5 tysiąca osób demonstrowało w Warszawie. Największą grupę stanowili górnicy ze Śląska.

Górnicy, hutnicy, ratownicy medyczni, stoczniowcy, pracownicy zbrojeniówki i hipermarketów - w sumie około 2,5 tys. osób przyjechało do Warszawy, by zaprotestować przeciwko polityce społecznej i gospodarczej rządu, likwidacji miejsc pracy, ograniczaniu i zamrażaniu wynagrodzeń. Uzbrojeni w transparenty i flagi, gwizdki i bębny skandowali: Złodzieje!. Nasze prawo - prawo pracy.

Manifestację pod hasłem: Nie będziemy płacić za wasz kryzys zorganizował Wolny Związek Zawodowy Sierpień 80 oraz związkowcy ze służby zdrowia i ratownictwa medycznego.

- Nasza cierpliwość powoli się wyczerpuje. Protestujemy, by zwrócić uwagę rządu, że wybrał złą drogę i prowadzi kraj do katastrofy. Ultraliberalna polityka dawno zbankrutowała w Europie - mówił jeszcze przed manifestacją lider Sierpnia 80, Bogusław Ziętek, przywołując rządy Francji czy Niemiec, które wspierają niektóre branże gospodarki, ratując miejsca pracy. - Rząd Donalda Tuska nie walczy z kryzysem tylko z pracownikami.

Demonstracja rozpoczęła się pod gmachem resortu zdrowia, gdzie związkowcy protestowali przeciwko dzikiej prywatyzacji i zamrożeniu płac. Związkowców nie przekonują argumenty minister zdrowia Ewy Kopacz, że w 2009 roku nakłady na ratownictwo są wyższe o 400 mln zł. Na jeden zespół wyjeżdżający karetką specjalistyczną przypada więcej o blisko 800 zł, a karetką zwykłą - 600 zł i te podwyżki muszą przełożyć się również na wyższe pensje zespołów ratowniczych.

Związkowcy przede wszystkim sprzeciwiają się przejmowaniu państwowego ratownictwa medycznego przez prywatne spółki, ich zdaniem, często niekompetentne. Ratują więc przede wszystkim własne miejsca pracy i nie chcą konkurencji. Grożą odwieszeniem od kwietnia ubiegłorocznego protestu.

Trzyosobowa delegacja związkowców usiłowała wejść do budynku resortu zdrowia i porozmawiać z jego kierownictwem, ale nie została wpuszczona.
Pochód ruszył następnie przed siedzibę Ministerstwa Gospodarki, gdzie mowa była głównie o podwyżkach dla górników. Związkowcy zarzucają przede wszystkim resortowi blokowanie wzrostu wynagrodzeń o 8,9 proc. w katowickiej Kompanii Węglowej, mimo że spółkę stać na wyższe pensje. Jej rzecznik, Zbigniew Madej, zaprzecza: - To zarząd spółki odpowiada za kondycję finansową. Żadnych nacisków w sprawie podwyżek z Warszawy nie było - twierdzi Madej.

Związkowi działacze sprzeciwiają się też przepisom nakazującym tym górnikom, którzy chcą przejść na emeryturę po 25 latach, odpracować wszystkie dni chorobowe oraz nieobecności spowodowane na przykład oddawaniem krwi. Z tego bowiem powodu blokowanych jest kilka tysięcy etatów dla nowych pracowników.

Ze Śląska pojechało do Warszawy około tysiąca osób, głównie z Sierpnia 80. Najliczniejsza organizacja związkowa w branży węglowej - NSZZ Solidarność, która liczy 40 tys. członków na 115 tys. zatrudnionych w górnictwie, wysłała na manifestację reprezentację liczącą kilkadziesiąt osób. - Chcemy pokazać, że w tej trudnej dla załóg sytuacji organizacje związkowe działają wspólnie - wyjaśnia Dominik Kolorz, lider górniczej Solidarności.

W czasie manifestacji nie doszło do żadnych groźnych czy niebezpiecznych sytuacji. Dużo goręcej było na forach inter-netowych, gdzie najazd związkowców na stolicę spotkał się z dość powszechną dezaprobatą. "To jest kryzys nasz i wasz!" - komentowano zbyt duże apetyty górników na kolejne podwyżki. "Czy nie opłaca się nam bardziej węgiel z Ukrainy?" - dociekano. "Gdyby pojawiła się jakaś konkurencja, to ci terroryści może spuściliby z tonu." Śląsk traci w oczach Polski, co związkowców wcale nie zraża.

- Ta wiosna może być dla rządu wiosną ludów, powszechnych protestów, do których szykują się różne branże i różne związki zawodowe - straszy Ziętek i przypomina, że jest to już druga demonstracja pod hasłem: Nie będziemy płacić za wasz kryzys.

Górnicy za strajkiem, dziś decyzja co dalej

Wynik środowego referendum w kopalniach Kompanii Węglowej jest jednoznaczny - 91,5 proc. górników opowiedziało się za strajkiem. Spór z zarządem spółki dotyczy wysokości tegorocznej podwyżki płac 65-tysięcznej załogi. Mimo negocjacji, także z udziałem mediatora, strony nie doszły do porozumienia, na tę chwilę usztywniły swoje stanowiska. Strona związkowa sięgnęła więc po ostrzejsze formy nacisku. W głosowaniu wzięło udział 61,76 proc. ogółu zatrudnionych, a więc przekroczyła wymagane ponad 50 proc. Przeciwko strajkowi było 7,82 proc. górników, głosów nieważnych oddano 257.

Kiedy w kilkunastu kopalniach Kompani Węglowej dojdzie do 24-godzinnego strajku? - Sztab protestacyjny, zbierze się dziś i zadecyduje, co dalej - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności. - Data strajku między 1 a 3 kwietnia, nie jest wcale przesądzona.

Mirosław Kugiel, prezes zarządu Kompanii Węglowej, zaprosił wczoraj związkowców na dalsze rozmowy w sprawie podwyżek. Dotąd proponował górnikom wzrost wynagrodzeń średnio o 250 zł miesięcznie w pierwszym kwartale 2009 roku.

Można się spodziewać, że prezes Kugiel już zmienił zdanie i przygotował teraz nowe, korzystniejsze dla górników, propozycje. Związkowcy domagają się dwukrotnie wyższych podwyżek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera