Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwycięzcą moralnym jest Ukraina, zwycięzcą rzeczywistym - Rosja

Przemysław Miśkiewicz
Wojna trwa i trwać będzie długo. Po pierwszym zachłyśnięciu się propagandą sukcesu zaczynamy realnie oceniać sytuację. Zwycięzcą moralnym jest Ukraina, zwycięzcą rzeczywistym - Rosja. Bo są zwycięstwa i porażki, ale Rosja, metodą spalonej ziemi, osiąga konkretne korzyści terytorialne. Pisałem kilkukrotnie o docelowym zwycięstwie Ukrainy. Powiem więcej: nadal go nie wykluczam, jednakże jest ono coraz mniej realne - nie ze względu na to, ze Ukraina robi się bardziej uległa, tylko z powodu tego, że Zachód już nie czuje presji społeczeństw i chce powrócić do robienia interesów z Rosją.

Entuzjazm nie trwa wiecznie i trwać nie może

Dostawy broni będą coraz mniej spektakularne, Ukraińcy będą walczyć dzielnie, jednakże z coraz mniejszym skutkiem. Co chce osiągnąć Rosja, państwo całkowicie tkwiące w latach 40 - 50 poprzedniego wieku? Nie ma znaczenia ilość ofiar, nie mają znaczenia straty w sprzęcie. Ogólnie nie ma znaczenia nic, byle metr za metrem zajmować Ukrainę i śmiać się prosto w twarz Zachodowi, który wykonuje ekwilibrystyczne ruchy, żeby zrobić jak najwięcej, ale żeby nic z tego nie wynikało. Tak czy inaczej, o ile nie stanie się nic nieprzewidywalnego, to wojna będzie trwała, Ukraina będzie tracić kolejne terytoria, a Zachód będzie podejmował kolejne rezolucje, wprowadzał kolejne sankcje i zaczynał w sposób niewidoczny wzmacniać wymianę handlową z ruskimi. Tylko że dla nas to jest problem. Bo sprzedając Ukrainę, sprzedaje docelowo też Polskę. Deklaratywnie stosunki polsko - ukraińskie są super. I to jest rewelacyjne. Według myśli Giedroycia tak właśnie powinno się to układać. Zresztą na tym opiera się nasz interes narodowy - bez niepodległej Ukrainy nie ma na dłuższą metę wolnej Polski. Nawet duża część środowisk narodowych przyjęła taką narrację. I oczywiście wszyscy, poza nielicznymi wyjątkami, chcemy zwycięstwa Ukrainy. I to bez względu czy uważamy, że Rzeź Wołyńska jest ważnym elementem naszej historii czy nie. Ale może właśnie należałoby o tym jednak trochę pomyśleć, pogadać, po prostu rozmawiać?

11 lipca 1943 roku, w niedzielę, Polacy mieszkający na Wołyniu poszli do kościołów na mszę

Niestety wielu z nich z tych kościołów nie wyszło już nigdy. Zostali spaleni, zamordowani ze szczególnym okrucieństwem przez oddziały UPA. Zresztą wcześniej i później dochodziło do zbiorowych mordów kobiet, dzieci i starców. Czy mamy prawo o tym zapomnieć? W 2014 roku mówiliśmy: nie teraz. Sam używałem tej argumentacji. Potem przyszedł czas rządów Poroszenki i banderowcy rośli w siłę. Ale skoro już pomagamy - i bardzo słusznie - Ukrainie, to może zacznijmy ten temat? I zastanówmy się, jak do niego podejść.

Są dwie podstawowe szkoły podejścia w Polsce do tematu

Pierwsza: Ukraińcy mają nas przeprosić i druga: owszem, Wołyń był, ale to wszystko nie jest jednoznaczne i właściwie zostawmy temat. Otóż na Wołyniu doszło do ludobójstwa i to jest fakt niepodlegający dyskusji. Stroną, która mordowała, były oddziały ukraińskie wspomagane przez chłopów zbałamuconych wizją odegrania się na Polakach i przejęcia ich dóbr. Mordy były okrutne i trudno rozsądzić, czy brało się to z chęci okrucieństwa, czy tylko z braku broni, dlatego wykorzystywano widły, kosy itp. Czy Polacy mordowali również Ukraińców? Tak, mordowali i to czasami też okrutnie. Jednakże skala jest nieporównywalna. Czy to można w jakikolwiek sposób usprawiedliwić? Samych morderstw usprawiedliwić się nie da i trzeba sobie jednoznacznie powiedzieć, że to Ukraińcy byli winni temu, co się stało. Czy to usprawiedliwia Polaków? Nie, nie usprawiedliwia, mimo, że nigdzie nie ma samych aniołów wybaczających okrucieństwa mordów matek, dzieci i starców. Jednakże chciałbym jeszcze raz podkreślić: to Ukraińcy byli agresorem i na nich spoczywa odpowiedzialność za to, co się działo. Tylko w wielu wypadkach indywidualnych dla samych ofiar to już wygląda inaczej.

Trzeba zadać sobie pytanie, co z tym zrobić i jak należy podejść do tematu

Pierwszy powód jest prosty- zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje nazwanie rzeczy po imieniu. I to jest podstawa, która w dzisiejszym świecie nie jest niestety żadnym argumentem. Ale są też inne przyczyny: ta sprawa będzie zawsze kłaść się cieniem na stosunkach wzajemnych i tak naprawdę uniemożliwia całkowite, pełne pójście razem. Czy Stepan Bandera mógłby stać się postacią, która byłaby akceptowalna dla Polaków i Ukraińców? Myślę, że byłoby to trudne, jednakże nie niemożliwe. Bohaterem narodowym Polski nie będzie i być nie może, ale czy możemy się zgodzić, aby był bohaterem na Ukrainie? Obawiam się, że nie mamy wyjścia.

Petlura a Bandera

Pamiętam, że kilkanaście lat temu w polskich mediach była dyskusja na temat Petlury. Porównywano go z Banderą i dziwiono się, czemu to Bandera, a nie on, ma takie poważanie na Ukrainie? A dla mnie to jest proste. Petlura nic nie osiągnął: został oszukany przez Polaków, a powiedzenie Piłsudskiego: „ Ja Was przepraszam panowie….Tak nie miało być” pokazuje tylko słabość sojuszu z Polską. Oczywiście można zadać sobie pytanie, co osiągnął Bandera? Ano też niewiele, jednakże jego działalność terrorystyczna przeciw Polsce, odsiadka - co prawda w dość luksusowych warunkach - w niemieckim obozie i na koniec śmierć z rąk sowieckiego agenta, uczyniła z niego symbol walki o niepodległość. I oczywiście możemy się z tym spierać, ale tego nie zmienimy. Czy Bandera, będąc obywatelem polskim, miał prawo brać udział w zamachu na polskiego Ministra Spraw Wewnętrznych Władysława Pierackiego? Oczywiście, że nie. Tylko, że takie metody były jak świat światem stosowane i ich wykonawcy zostawali zdrajcami dla jednych, a bohaterami dla drugich nacji. Bandera został skazany przez polski sąd na karę śmierci, zamienioną na dożywocie i stał się dla części Ukraińców bohaterem.
Kiedy zaczęła się wojna, został wypuszczony, a po niedługim czasie trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Był ostatnim człowiekiem, który widział Grota Roweckiego przed egzekucją w sierpniu 1944 roku. Czy nie możemy przyjąć tej wersji historii? Ukraińcy mają wiele postaci po stronie polskiej, które są dla nich nie do przyjęcia. Stefan Czarniecki kazał nabijać na pal dzieci podczas wyprawy na Ukrainę. Czy w związku z tym mielibyśmy zmieniać nasz hymn? Jednakże z drugiej strony jak ma wyglądać pojednanie? Co z ulicami Szuchewycza, pomnikami Kliczewskiego, kultem OUN-UPA? Na to zgodzić się nie możemy.

Pole do kompromisu

Tylko, że między zgodą a odrzuceniem jest jednak jeszcze duże pole do kompromisu i znalezienia przestrzeni. A znaleźć musimy, bo w obecnej sytuacji politycznej to jest nasze być lub nie być. Myślę sobie, nie będąc biegłym w tej materii, ale będąc uważnym obserwatorem, że Banderę musimy uznać, ale jako ich bohatera, podkreślając zawsze, że dla nas jest postacią co najmniej nieakceptowalną. Składać kwiatów na jego grobie nie będziemy. Powinniśmy też wymagać, aby strona ukraińska uznała winę morderców z lat 1943 - 45. Bandera siedzi w tym czasie kilka cel obok Grota. Tylko co z całą resztą? Ano chyba nic. Oni nie zburzą pomników, nie zmienią nazw ulic. Tylko niech się zgodzą na ekshumacje i niech powiedzą „mea culpa”. Aż tyle i tylko tyle. Zresztą praktycznie nikt na Ukrainie nie gloryfikuje Wołynia i niechlubni „bohaterowie” z tamtego okresu nie są gloryfikowani za Rzeź. Zdaniem Ukraińców to była wojna pomiędzy dwoma nacjami, dla nich to była wojna wyzwoleńcza, a okrucieństwa miały miejsce po obydwóch stronach. Szuchewycz - zabity przez sowietów w 1955 roku - jest dla Ukraińców symbolem walki z sowietami o niepodległość.

Polska i Ukraina są na siebie skazane na dobre i na złe

Nie oczekujmy cudów. Zmiana całej narracji jest niemożliwa. Z przykrością muszę stwierdzić, że w dniu rocznicy prezydent Zełenski nie wspomniał o tragedii sprzed lat ani słowem. Skierował do Sejmu ukraińskiego ustawę o specjalnych prawach Polaków, jednak nie zdobył się na jakiekolwiek słowa przeprosin. Rozumiem, że było to spowodowane sytuacją wewnętrzną i chęcią pełnej jedności w obliczu wojny, a jednak szkoda… .

Jednakże są rzeczy ważne, istotne i najważniejsze, które decydują o przyszłości. My nie mamy wyjścia, Rzeź Wołyńska była blisko 80 lat temu, teraz jest Rzeź Ukraińska, a jeżeli ta nie zostanie przerwana, to Rosjanie zrobią też Rzeź Polską. I wtedy o Rzezi Wołyńskiej już pamiętać nie będziemy: przyćmi ją to, co rus zrobi z nami.
Precz z komuną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera