Po Zagórowskim. Trzy typy prezesów spółek węglowych: twardziel, mięczak i swój chłop
Typ 1. Menedżer. Cechy: kompetencja, rzeczowość, ambicja, nakierowanie na cel, wyniosłość, dystans do związków
Jarosław Zagórowski, czyli prezes, który "związkom się nie kłania".
Związkowcy go nienawidzą. Dlaczego? W ich mniemaniu jest największym wrogiem śląskich górników. "Nieudacznikom już dziękujemy", "Żeby spółka w siłę rosła, trzeba wodza, a nie osła" - to jedne z najłagodniejszych haseł, jakie pojawiają się dzisiaj pod Jastrzębską Spółką Węglową w towarzystwie płonących opon. Zwolennicy Zagórowskiego twierdzą, że jest po prostu sprawnym menedżerem, a obecne protesty to zemsta za to, że rządzi twardą ręką i "nie kłania się" związkowcom.
Faktem jest, że dzisiaj już chyba nikt nie zazdrości mu ani fotela w gabinecie, ani wysokiej pensji. Przetrwa? Nawet jeśli rząd ulegnie naciskom związkowców, to raczej nie musi martwić się o pracę. Wyrobił sobie dobrą markę.
Niewielu już pamięta, że Jarosław Zagórowski do JSW trafił za rządu Jarosława Kaczyńskiego. Za jego nominacją stał Paweł Poncyljusz. Zanim Zagórowski został prezesem JSW, był szefem jej rady nadzorczej, a jako członek rady zasiadał w niej od 2003 roku. Górnicy mówią o nim pogardliwie "synek z Warszawy" . Tak naprawdę urodził się w Starym Sączu. Studiował w Gliwicach na Politechnice Śląskiej, a potem też w krakowskiej AGH. Pracował w Ministerstwie Gospodarki. Zaczynał od stanowiska doradcy, skończył na dyrektorze departamentu restrukturyzacji przemysłu.
"Uważam, że w przypadku, kiedy idzie o utrzymanie 26 tysięcy miejsc pracy, emocje należy odłożyć na bok" - mówił Zagórowski kilka dni temu dla portalu wnp.pl i dodawał: "Jeżeli taki mechanizm będzie się powtarzał - czyli mechanizm, kiedy za wszystko obarcza się prezesa spółki i na nim ogniskuje niezadowolenie oraz złość - to wielu menedżerów zamiast zarządzać firmami w celu utrzymania miejsc pracy, będzie się po prostu bało podejmować decyzji". Związkowy protest się nasila. A spółka traci 30 mln zł na dobę.