Likwidacja cenzury: Cenzor w PRL był wszechobecny, ingerował nawet w nekrologii i zdjęcia
Adam Daszewski redaktor wydawca DZ.
Pierwsze spotkanie z cenzurą miałem na studiach. Założyliśmy z przyjacielem Wiciem i Ewą żoną moją (przyszłą) - kabaret. Zaniosłem grzecznie (z wielkim mozołem przepisane na maszynie) teksty do delegatury na Mariackiej w Katowicach. Po jakimś czasie odebrałem egzemplarz. I od tego dnia wiem dlaczego mówiło się, że cenzor coś wyciął. Bo wyciął - nożyczkami. Niektóre strony były dziurawe, z innych został wiotki paseczek papieru z jednym zdaniem. Więc już zawsze występowaliśmy wyłącznie na tzw. studenckich imprezach zamkniętych. Nawet jeśli to była np. sala teatru w Bielsku czy Katowicach. A drugie spotkanie już w DZ? Pamiętam, że codziennie inny cenzor siedział z trudem w drukarni i czytał "szczotkę" każdej strony. Dlaczego z trudem? Bo na trzeźwo tego zawodu nie dało się uprawiać.