Polskie Radio Katowice ma 93. urodziny. Poznajcie twarze dziennikarzy Radia Katowice
Bartek Gruchlik - Jestem autorką tego tekstu. Gruchlik, zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Jestem żoną radiowca, w dodatku takiego, który wstaje o 4.30 by budzić słuchaczy o 6 rano. Wstaje tak wcześnie, nie dlatego, że musi pokonać 30 kilometrów do pracy, tylko dlatego, że rano przy śniadaniu i kawce lubi poczytać sobie gazetę. I tak, budzik o 4.30, choć jest pierwszy – nie jest ostatnim. - Już cztery lata budzę słuchaczy od godziny 6 do godziny 10. Nadal nie przywykłem do wstawania o tej godzinie. Gdy wychodzi z domu za piętnaście szósta i wsiada na rower, wygląda jakby za chwilę miał zasnąć snem niedźwiedzia. Jak to się dzieje, że o 6.08 mógłby obdzielić energią pół kuli ziemskiej? - Nie wiem, dla mnie to także jest zagadka. Muzyka mi pomaga, napędza mnie rano. Oprócz tego świadomość, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku ze słuchaczami, bo często jest zimno, ciemno – sprawia, że znajduję w sobie te pokłady energii, by później tę energię przekazać słuchaczom. Tak wczesne wstawanie nie jest łatwe, ale to też nic nadzwyczajnego, wielu ludzi wstaje bardzo wcześnie. Nie jestem rannym ptaszkiem. Często budzi mnie kot, który domaga się jedzenia. Zdarza się, że żona też mnie spycha z łóżka, żeby budzik przestał dzwonić – mówi Gruchlik. Przez cztery lata, do pracy zaspał raz. - Obudził mnie realizator, o 6.09 i zapytał: „Halo, gdzie jesteś?”. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą: „W łóżku, a gdzie mam być” i zaraz sobie uświadomiłem, że zaspałem. Nigdy przedtem tak szybko nie wyszedłem z domu. Na szczęście był wtedy Dawid Damszel, który wziął na barki moje spóźnienie. O 6.30 byłem w radiu i zrobiłem program o spóźnianiu się do pracy. Było sporo śmiechu, słuchacze mieli ze mnie niezły ubaw – śmieje się.