To były matury: wspominają Sławek, Barczak i Jędrusik
Prof. Tadeusz Sławek
Profesor Tadeusz Sławek, były rektor Uniwersytetu Śląskiego, wykładowca na Wydziale Filologicznym, absolwent Liceum im. Adama Mickiewicza w Katowicach.
Matura? Za moich czasów nie było takiej obfitości przedmiotów do zdawania. To był rok 1964, przymusowy polski i przymusowa matematyka. Z języka polskiego dostałem ocenę bardzo dobrą, ale tematu nie pamiętam. Za to bardzo dobrze temat z egzaminów wstępnych na filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim: oświecenie.
O ile przed maturą z polskiego nie miałem tremy, o tyle przed matematyką czuło się respekt. Ocena? Nawet, jeśli miałem więcej, a nie pamiętam, to dziś uczciwie nie dałbym sobie więcej niż oceny dostatecznej. Nauczyciele nam nie pomagali, ale zdawali sobie sprawę z trudności, jaką ten przedmiot nam sprawia (profesor był w klasie humanistycznej - przyp. red.) i patrzyli trochę życzliwszym okiem.
Nie było, tak jak dziś maturalnych talizmanów. Niczego takiego. To były też czasy inne niż dziś, matura i cała związana z nią obyczajowość była mocno przyrośnięta do szkoły, Wtedy nie do pomyślenia było organizować studniówkę, czy komers poza jej murami.
Dlaczego filologia polska? Miałem szczęście mieć świetnych polonistów w liceum, obserwując ich pracę, będąc beneficjentem tego, czemu mnie uczyli, poszedłem w tę samą stronę. Choć nie bez zastanowienia. W domu się nie przelewały, więc przy wyborze studiów braliśmy pod uwagę czynnik geograficzny. W grę wchodziło pozostanie w Katowicach, nawet przez chwilę Akademia Ekonomiczna, ale na szczęście ocaliłem polską gospodarkę, nie idąc tam. Stanęło na Krakowie, gdzie studiowała już moja siostra.