Uczniowie dźwigają ciężar swojej edukacji
Zasada jest prosta, ma być lekko
Danuta Pietraszewska, posłanka Platformy Obywatelskiej, z wykształcenia nauczycielka języka polskiego, pracowała w szkole podstawowej nr 15 w rudzkiej Halembie. Mama dwójki dorosłych dzieci i babcia trójki wnucząt:
Kompletując wyprawkę szkolną dla swoich dzieci zawsze kierowałam się jedną prostą zasadą: tornistry musiały ważyć jak najmniej. Dziś, proszę moje dzieci, by zawsze o niej pamiętały. Zaczynałam już od podstaw, kupowałam wyłącznie lekkie tornistry. Obowiązkowo też musiały być zakładane na plecy. Dzieci nie mogły nosić ich na jednym ramieniu. Do tego zawsze pilnowałam, co noszą w tornistrach. By ich niepotrzebnie nie obciążać, wieczorem pakowaliśmy do plecaków wyłącznie te książki i zeszyty, które były im potrzebne na następny dzień w szkole. Reszta była zbędna. Niestety dziś wielu rodziców nie kontroluje, tego, co ich dzieci dźwigają na plecach. Inni uważają, że lepiej, by w plecaku było wszystko, bo wszystko się może przydać i jest gwarancja, że pociecha nie zapomni którejś z książek. Kiedy wspominam ten czas, to w latach 80. bardziej niż przygotowywaniem wyprawki dla swoich dzieci, przejmowałam się wyprawkami uczniów z biedniejszych rodzin. Już w czerwcu apelowałam do rodziców, by kupując przybory szkolne, wzięli dodatkowy ołówek, czy dwa zeszyty więcej. Później te przedmioty trafiały na akcje charytatywne, które organizowaliśmy w szkole.