Wybory 2014: Wspólna Europa to nie jest nowy pomysł. Prób jednoczenia było już wiele
Fundament, czyli wspólnota kultury. Już starożytni Grecy...
Oto starożytna Grecja 500 lat przed Chrystusem, kiedy - niczym w miniaturowym zwierciadle - dostrzec możemy wiele analogii do kontynentu europejskiego przełomu XX i XXI wieku.
Barwna mozaika państw o odmiennych prawach, zwyczajach, armiach; niejedno z tych państw w razie potrzeby bez większych skrupułów zawiera przymierze z innym, szczerzącym po sąsiedzku zęby, wschodnim, despotycznym imperium.
Ten sąsiad, Persja - to już obcy, barbarzyńca, Azjata. Jako tako poznana Europa czasów Herodota to z grubsza południowo-wschodnie kresy Starego Kontynentu, na których to, porośniętych puszczami rubieżach, płyną tajemnicze rzeki Tanais, Borystenes czy Maris. Pomieszkują tam na wpół legendarne ludy w rodzaju Melanchlajnów, Androfagów albo Sigynnów - w porównaniu z nimi bliżsi Grekom Trakowie czy Scytowie to swojacy, chociaż także hultaje.
Nieprzypadkowo pierwsze opo-wieści w "Dziejów" Herodota to właśnie opisy jakichś zamierzchłych konfliktów na granicy Europy z Azją, utrwalonych jako porwanie królewny Io z Argos przez Fenicjan, kolchidzkiej Medei przez Argonautów czy Heleny Spartańskiej przez Aleksandra z Troi. Grecy, mimo wszystkich podziałów, już wtedy budowali swoją wspólnotę na kulturze oraz kulturalnej właśnie odrębności.
Rychło zresztą mieli tą kulturą obdarzyć sąsiadów - nie tyle kierując się poczuciem misji, co w służbie Marsa. Półtora wieku po wielkim perskim najeździe - tym pamiętnym: Termopilami i Salaminą - Grecy prowadzeni przez Aleksandra Wielkiego i jego bitnych Macedończyków pokazali Persom, na czym polega podbój. Podbite zaś kraje jęli urządzać na swój sposób. Zbudowana na fundamencie greckiej kultury cywilizacja hellenistyczna stanowiła zaiste imponujący eksperyment.