2,2 promila hipokryzji

"Pięć piw z okazji pięciu procent!" - krzyczy się tam, składając zamówienie starym LPR-owskim zwyczajem, z wyciągniętą do przodu ręką. "Oj, wróci wiosna, baronowo. A z wiosną zaczną się na nowo nasze słodkie trulla-la" - pomyślał Mirosław, snując wizję powrotu parlamentarnych igraszek, urwanych znienacka niczym hejnał mariacki. Po spożyciu, Mirosław otumaniony procentami we krwi i procentami w sondażach, zapragnął wracać do swojego polskiego domu. Zanim wyszedł, zaprzyjaźniony barman zdążył krzyknąć: "Mirku! Ale ty już nie masz immunitetu!". "Kufle myć, a nie politykę robić!" - pouczył go nasz bohater. Chwilę później na parkingu poharatał dwa auta, we krwi miał 2,2 promila ( i to w poście!), a gdy zatrzymała go policja, trzeźwiał szybciej niż kończyła się jego wielka kariera. Kariera faceta, który wdeptał w ziemię teorię ewolucji, chciał ostatecznie odczynić Polakami Podolskiego i Klosego, a resztę Polaków pouczał, jak żyć.

Drugi hipokryta - Kazimierz, były premier i gwiazda polskiej polityki. Nurt: popowo-konserwatywno-błądzący. Przykład zadziwiającej przemiany - kiedyś "family guy", dziś nieciekawy pan z tabloidów. Kiedyś mizdrzył się do wyborców z miłością do żony na ustach, teraz epatuje farsą pod tytułem "Isabel" w stylu gorszym od "Isaury". I jeszcze jedno - Kazimierz, tak jak Mirosław reprezentował ideę demokracji, według której prywatność obywatela jest do odzyskania tak samo, jak publiczne media i spółki Skarbu Państwa. Czas na wynik. A zwyciezcą jest… Ryszard Czarnecki. U niego też często teoria bije się z praktyką. Ale nikt tak ładnie nie powiedział o wpadce Orzechowskiego, jak on: "2,2 promila to mniej niż poparcie dla LPR". Aha, pan Ryszard nie był jeszcze w LPR.