Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andreas Englisch badał niezwykłe uzdrowienia dokonane przez Jana Pawła II

Grażyna Kuźnik
Jan Paweł II z autorem książki i jego synkiem
Jan Paweł II z autorem książki i jego synkiem © Andreas Englisch
Watykan tak ostrożnie podchodzi do cudów, że ujawnienie ich to zadanie dla dziennikarza śledczego. I tak właśnie pracował Andreas Englisch, niemiecki korespondent z Watykanu, który w rok po beatyfikacji Jana Pawła II opublikował książkę o niezwykłych uzdrowieniach, dokonanych przez polskiego papieża. Badał je od wielu lat - pisze Grażyna Kuźnik

Adreas Englisch przyjechał do Watykanu nieufny i z wątpliwościami. W wydanej właśnie w Polsce książce "Uzdrowiciel Jan Paweł II" pisze wprost, że uważał papieża za surowego moralistę, który nie dostrzega współczesności i chce przywracać relacje rodem ze średniowiecza. Narzucać ludziom, jak mają żyć. Z takim nastawieniem niemiecki dziennikarz rozpoczął pracę korespondenta w Watykanie. Nie wierzył w Boga, miał 24 lata.

Andreas ma pewne związki z Polską. Jego rodzice byli Ślązakami, po wojnie wyjechali z Polski do Niemiec. Englisch odwiedza w Rzymie skromny kościół pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Tam spotyka Polaków, ale także Ślązaków z RFN. Czuje się dobrze w tej wspólnocie. Nie ukrywa, że jest ciekawy papieża Polaka.

Był rok 1987. Englisch myślał, że podejmuje pracę korespondenta na krótko, prawie dorywczo, ale okazało się, że został w Rzymie przez dwadzieścia lat. Coraz bardziej zafascynowany Karolem Wojtyłą, towarzyszył mu w prawie wszystkich podróżach. Notował, że do wyboru Jana Pawła II Watykan postrzegał papieży jako doskonałe istoty, bardziej duchowe niż cielesne, ukazujące się zwykłym śmiertelnikom tylko z rzadka. Byli "niczym anioły zastygłe w swojej majestatycznej doskonałości". A "Karol Wojtyła jako papież przypominał raczej umorusanego zawodnika rugby. Kardynałowie z Kurii darli włosy z głów" - pisze autor.

Obracając się w środowisku watykańskim, Englisch słyszy szepty o cudach, o niepojętych uzdrowieniach, jakich dokonuje papież, który jest nimi tak samo zdumiony jak inni. Nie chce, żeby zostały nagłośnione. Dlatego cały Watykan bardzo się stara, żeby wszystko utrzymać w tajemnicy. Tam jednak, gdzie drzwi są zamknięte, pojawiają się dziennikarze. Englisch jest bardzo wścibski, ale dyskretny.

Między Englischem a Joaquinem Navarro-Vallsem, rzecznikiem prasowym Jana Pawła II, dochodzi do ważnej rozmowy. Jest rok 1999. Rzecznik mówi: "Posłuchaj, Andreas. Papież nie chce, abyś opowiadał lub pisał o tym, co tu widziałeś. O tych wszystkich rzeczach, jakie niektórzy nazywają nadprzyrodzonymi i jakie miały miejsce w obecności Jana Pawła II". Englisch odpowiada: "Rozumiem. Obiecuję, że nie pisnę ani słowa, dopóki On żyje ani kilka lat po jego śmierci". I dotrzymał tej obietnicy.

Odpowiedź brzmi nie

O pierwszym cudzie Englisch usłyszał w 1995 roku. Przypadkowo. Padał deszcz i podwiózł księdza, który bardzo spieszył się na mszę poranną u Ojca Świętego. Ksiądz chlapnął, że wszyscy z otoczenia szepczą o jakimś cudzie i o rzymskim księdzu. A sam papież milczy. O co chodzi, nie wiadomo.

Englisch już wie, że zaczynają się kłopoty. Nikt oficjalnie nic mu nie powie. Wyjaśnia: "Dla zwierzchników Kościoła cuda bywają czymś kłopotliwym lub uciążliwym. Dla Kościoła jako instytucji wiara w cuda stanowi bowiem dowód słabości wiary religijnej. Jak gdyby wierny potrzebował cudu, żeby uwierzyć w chrześcijańskiego Boga".

I naprawdę próba dowiedzenia się czegokolwiek w rzymskim wikariacie generalnym nic nie daje. Nawet znajomy ksiądz odpowiada: "Obojętnie o co chcesz zapytać, odpowiedź brzmi: nie". Dlaczego? Słyszy: "Moją rolą jest, żeby żaden z was niczego się nie dowiedział, chyba że to wcale nie był cud".

Englisch zastanawia się - w Rzymie jest 921 kościołów, pracuje w nich dziesięć tysięcy księży. O którego chodził? Traci nadzieję, że kiedykolwiek się dowie. Aż przypadkiem spotyka na śniadaniu amerykańskiego dziennikarza. Ten psioczy, że w Watykanie nie mają pojęcia o demokracji i wcale ich nie obchodzi. Dostał właśnie wielki ochrzan, bo skombinował sobie na boku listę uczestników pewnej audiencji. Chciał tylko sprawdzić nazwisko gubernatora z USA, a tu taka awantura.
Englisch szybko kojarzy, że być może właśnie wtedy doszło do cudu, bo zwykle taka lista nie jest tajna. Był na niej ktoś znaczący. Ale kto? Jedzie do watykańskiej fototeki. Każda audiencja jest fotografowana, a ilość zamawianych odbitek danego zdjęcia świadczy o tym, że osoba na nim jest szczególnie ważna. Znalazł taką fotografię. Był na nim ociemniały ksiądz. Znał go z kościoła Santa Maria del Monti w Rzymie.

Młody ksiądz Andrea stracił wzrok, gdy został pobity przez bandytów. Ale po audiencji u papieża, który obiecał mu, że będzie się za niego modlił, nagle, i to w swoim kościele, odzyskał wzrok. Żaden lekarz nie potrafił tego wyjaśnić.

Zagadka hostii

Englisch wpada na kolejny ślad, najbardziej chyba zaskakującej sprawy, która przyprawia o gęsią skórkę. Dowiedział się o niej odwiedzając osadę Rondini, należącą do Watykanu. Tam usłyszał , że w największej tajemnicy bada się próbkę krwi. To wszystko. Czyjej krwi? Może chodzi o jakąś chorobę papieża? Ale znajomi księża mówią tylko, że chodzi o coś zupełnie niewiarygodnego, co może mieć związek ze świętym Kwintynem.

Jego dzień przypada 31 października. Englisch wypytuje watykańskich kierowców, czy tego dnia nie zauważyli czegoś ciekawego. Jeden wspomniał, że wiózł księdza o wyglądzie Azjaty, który krzyczał coś o cudzie, ale niezrozumiale.
Po wielu poszukiwaniach dziennikarz dociera do kartki, na której dziwny ksiądz robił notatki - po koreańsku. Kucharz w azjatyckiej knajpce odczytał mu ten napis, oznaczał słowo papież. Po tej nitce Englisch odtworzył całe wydarzenie.
Doszło do niego na kameralnej mszy u papieża. Była na niej Koreanka Julia Kim z dziećmi. Hostia w jej ustach zmieniła się w "cienki, krwawiący kawałek ciała w kształcie serca". Świadkowie opowiadali, że papież przyglądał się temu w zdumieniu. Pobłogosławił ją bez słowa. Okazało się, że to kawałek ludzkiego serca, a grupa krwi to AB. Taka sama jak na Całunie Turyńskim i na innych krwawiących hostiach, relikwii kościołów w Lanciano i Orvietto.

Englisch pisze: "Może, o czym wolę nawet nie myśleć, to istotnie był cud?".

Heron i gołąb

Znajomy zakonnik poprosił Englischa, żeby podczas wizyty w Meksyku w 1999 roku, oddał paczkę z pieniędzmi i lekami braciom w miejscowości Zacatecas. Oni mieli ją dostarczyć na Kubę. Droga oficjalna była niemożliwa. Englisch nie był zadowolony, bo to kłopot. Ale dopiero w Meksyku przekonał się, w jakich znalazł się tarapatach.

Na samo słowo Zacatecas organizatorzy pielgrzymki papieża do Meksyku patrzyli na niego jak na upiora. Jeden z księży skłamał, że nie ma tam lotniska i nie ma jak dojechać. Ale Englisch z poczucia obowiązku i z ciekawości uparł się, żeby tam dotrzeć. Poprosił o pomoc zwykłego, miejscowego księdza. A ten odpowiedział: "Proszę sobie odpuścić. Bóg zdziałał tam być może wielkie rzeczy, ale nie po to, żeby tacy jak pan trąbili o tym na całym świecie". Tak Englisch dowiedział się o następnym cudzie.

Teraz nie było siły, żeby nie dotarł na miejsce i nie poznał szczegółów tego, co wydarzyło się 12 maja 1990 roku w Zacatecas.
Mały chłopiec Heron Badillo chorował na białaczkę. Lekarze dawali mu kilka tygodni życia. Jego matka przyjechała z nim do Zacatecas z Rio Grande, po to, żeby synek przed śmiercią zobaczył papieża. Niosła dziecko na rękach, trzymała się na uboczu. I nagle z wielkiego tłumu przedarł się do niej Jan Paweł II, tak jakby jej właśnie szukał. Ucałował chłopca w łysą główkę. Powiedział, żeby się nie lękał, bo jego choroba odlatuje jak gołąb. I wtedy prawdziwy gołąb wzleciał ku niebu. Po kilku latach opowiedziała tę historię Englischowi matka Herona. Czterolatek zachorował nagle, wyniki były przerażające, nie miał żadnych szans. Gasł jak świeca, ale sam poprosił, żeby mama zawiozła go do papieża, do Zacatecas. Papież jakby wiedział, że oni tam są. Gdy wrócili do domu, Heron po raz pierwszy od dawna wyznał, że jest głodny. Zaczął szybko zdrowieć. Był zwykłym, młodym człowiekiem bez śladu choroby.

Papież tylko raz rozmawiał na ten temat. Powiedział: "Jak cudowne rzeczy potrafi zdziałać Bóg".

Nigdy nie wątpił

Ta sprawa była jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic Watykanu. Englisch otrzymał ostrzeżenie, żeby nigdy nie pytał o Saint Lucia. To wyspa na Karaibach. Co tam mogło się wydarzyć? Mary Jeremies nie miała czasu na wielką pobożność. Mieszkała w slumsach, zajmowała się sześciorgiem dzieci, każde miała z innym partnerem. Była bardzo biedna, a jej syn Kevin urodził się z ciężkim uszkodzeniem mózgu. Nie chodził. Kiedy na wyspę w 1984 roku przyjechał papież, Mary wzięła dziecko ze sobą. A Jan Paweł II właśnie ich odszukał w tłumie, pobłogosławił. Następnego dnia Kevin sam wstał z łóżka.
Lekarze byli w szoku.

Englisch odwiedził po latach w Saint Lucia Mary i jej syna Kevina, zdrowego mężczyznę, który z narzeczoną wysyłał mejle do znajomych. Zapytał dziennikarza o to, jakim człowiekiem był papież. Andreas odpowiedział: "Jednego jestem pewien. On nigdy nie wątpił, że Bóg potrafi czynić rzeczy niepojęte".


Santo Subito - proces w toku

1 maja 2011 nastąpiła beatyfikacja Jana Pawła II podczas uroczystej mszy świętej na placu św. Piotra w Rzymie.
Cud za wstawiennictwem Jana Pawła II, dotyczący uzdrowienia z choroby Parkinsona francuskiej zakonnicy, uznały w 2010 roku watykańskie komisje: lekarska i teologiczna. Po beatyfikacji biuro postulatora ks. Sławomira Odera zbiera dalsze informacje i opinie o nadzwyczajnych przypadkach związanych z Janem Pawłem II. Do kanonizacji potrzebny jest następny potwierdzony cud uzdrowienia.

Beatyfikacja to akt kościelny, uznający osobę zmarłą za błogosławioną, kanonizacja - za świętą. Ten drugi proces jest prostszy, bo nie trzeba już badać cnót błogosławionego. Sprawa kanonizacyjna Jana Pawła II jest w toku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!