Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieńkowice: wszyscy gotowi do wielkanocnej procesji [WIDEO, ZDJĘCIA]

Jacek Bombor
Procesja konna w Bieńkowicach w 2014 roku.
Procesja konna w Bieńkowicach w 2014 roku. ARC. prywatne Romana Herbera
W Bieńkowicach na tradycyjnej wielkanocnej procesji w poniedziałek pojawi się ok. 70 koni. Już wszystko gotowe, dopięte na ostatni guzik. - W procesji idę 54 raz. Mam to już w genach - mówi nam Gerard Stoszek. Mieszkańcy przyjęli dziennikarza DZ w "kanciapie" nad stajnią Maksymiliana Galdy, lokalnego miłośnika koni i hodowcy tych zwierząt.

Bieńkowice: wszyscy gotowi do wielkanocnej procesji

Bieńkowice w podraciborskiej gminie Krzyżanowice: malowniczo położona wieś, 1100 dusz. Dziś zostało może z 30 rolników, w trzech gospodarstwach zobaczyć można jeszcze krowy. Ale w poniedziałek wielkanocny, jak co roku, od wielu, wielu lat, przejdzie procesja konna. Uroczyście ubrani mieszkańcy obejadą pola, by poprosić Jezusa o bogate i urodzajne plony…

W procesji jeździ od 1971 roku

Skąd się wzięła tradycja konnych procesji? Tego nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy. – Mamy u nas lokalnego historyka który powiada, że przed wiekami w poniedziałek rolnicy mieli trochę wolnego czasu. I objeżdżali pola, sprawdzali miedze, dzielili działki. Kto wie, może to tak się zaczęło – zastanawia się Alfred Grzybek, 62-letni bieńkowiczanin, dziś rencista. W procesji, na koniu, jeździ od 1971 roku. – Kiedyś kawalerowie jeździli z krzyżami i chorągwiami. Żonaty już z krzyżem jechać nie mógł – mówi. Dziś już takich obostrzeń nie ma. Alfred Grzybek jedzie zawsze na froncie procesji – z krzyżem. To ważne miejsce. I ważny czas dla niego. Jego brat prowadzi modlitwy podczas procesji. Dziś rodzinną tradycję podtrzymują młodzi, bo już jego wnukowie jeżdżą na procesji. 16-letni Marek Libowski i 19-letnia Karolina. Dla chłopaka będzie to będzie siódma Wielkanoc. A dla młodych to nie jest obciach? – Nie. To tradycja, którą tu się szanuje. Jestem dumny, że mogę ją kontynuować. W tym roku po raz drugi będę brał udział w wyścigach wieńczących procesję – mówi chłopak, na co dzień uczeń pierwszej klasy technikum (technik-elektryk) w raciborskim „mechaniku”.

Tylko raz skrócili trasę. Bo śnieg

Prawdziwą legendą procesji jest 63-letni Gerard Stoszek, który weźmie w niej udział po raz 54! Nadal prowadzi gospodarstwo: ma 7,5 hektara pola, drugie tyle dzierżawi, hoduje świnie. A co najważniejsze, do procesji wystawia sześć swoich koni. – Hodujemy je, rodzina cała jeździ rekreacyjnie. Ale też przy okazji różnych imprez, dożynek – opowiada. Przyznaje, że udział w procesji to jego moralny obowiązek. – Po tylu latach mam to człowiek w genach – przyznaje. Czy w czasach PRL nie było nigdy problemu, by w taki sposób manifestować swoją wiarę? – Bodaj tylko raz zabroniono organizacji procesji, w 1960 roku. A tak zawsze była zgoda na to. Kłopotów nie było – mówi. Najbardziej w pamięci utkwiła mu procesja w… 2013 roku. Trasa była krótsza, nie było tradycyjnego wyścigu. Powód? – Potężny atak zimy. Ani drogi, ani miedzy nie było widać. Wszystko pod śniegiem – mówi.

Wszystko wzięło się z miłości do koni

Siedzimy w przytulnej „kanciapie” nad stajnią 54-letniego Maksymiliana Galdy, lokalnego miłośnika koni i hodowcy tych zwierząt. Wszędzie wiszą zdjęcia z konnych imprez, są siodła, uprzęże. Ciepło, w kącie stoi stylowy piecyk typu koza…
- To moje miejsce na spotkania i rozmowy o koniach. I na takie przyjacielskie pogaduchy – mówi pan Maksymilian, częstując gorącą kawą. On wystawa na procesję cztery konie, sam oczywiście też weźmie w niej udział – tak jak od 30 lat, gdy pierwszy raz pojawił się na niej na swoim koniu.
- Moje konie mają od 3 do 20 lat. Nie wyobrażam sobie gospodarstwa bez koni. Gdy któraś klacz się oźrebi, to dla mnie zawsze wielkie święto i przeżycie. Ostatnie dwa konie są wspaniałe, czarne, jak dwie krople wody. Dopóki będę żył, będą hodował te zwierzęta – mówi mężczyzna, pracujący na co dzień w branży mięsnej, ale „ma jeszcze trochę pola”. Żałuje tylko, że tak mało ma wolnego czasu na rekreacyjną jazdę na koniu. – Tak sobie obiecuję, że jak przyjdzie wiosna, raz w tygodniu wybierzemy się na przejażdżkę – mówi. Najbliższa okazja to poniedziałkowa procesja.

Zapraszamy do Bieńkowic

- Pojawi się na niej łącznie 70 koni – szacuje Roman Herber, sołtys Bieńkowic, odpowiedzialny za organizację uroczystości. Wszystko zacznie się o 13., pod kościołem. – Procesja idzie w kierunku Bojanowa, potem po granicami idziemy w stronę Wojnowic, Raciborza, Sudołu, wychodzimy na Odrzańską w Bieńkowicach, gdzie odbywają się wyścigi. Później nabożeństwo – wyjaśnia nam sołtys. Ma nadzieję, że i tym razem dopiszą mieszkańcy i tłumnie pojawią się w poniedziałek. – Co roku mamy też mnóstwo gości z Niemiec, którzy przyjeżdżają do rodziny na święta - mówi.
Na Raciborszczyźnie procesje odbywają się jeszcze tylko w pobliskiej Sudole (dzielnica Raciborza), Pietrowicach Wielkich, Zawadzie Książęcej (gmina Nędza).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!