Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cęcek: Lech Wałęsa przywiózł do Kuźni Raciborskiej 500 mln zł w walizce WIDEO+ZDJĘCIA

Redakcja
Wszyscy pomagali spontanicznie. Prezydent Wałęsa przywiózł 500 mln zł w walizce -  pożar lasu w Kuźni Raciborskiej w 1992 roku wspomina Witold Cęcek, ówczesny burmistrz tego miasta.
Wszyscy pomagali spontanicznie. Prezydent Wałęsa przywiózł 500 mln zł w walizce - pożar lasu w Kuźni Raciborskiej w 1992 roku wspomina Witold Cęcek, ówczesny burmistrz tego miasta. Edward Morciniec
Pożar lasu w Kuźni Raciborskiej z 1992 roku wspomina Witold Cęcek, były burmistrz Kuźni Raciborskiej.

Pożar lasu w Kuźni Raciborskiej był jednym z najtrudniejszych momentów w pana karierze zawodowej?
Tych momentów było zdecydowanie więcej, ale pożar przypadł na początek mojej kariery burmistrza. Trzeba też pamiętać, że Polska była wtedy w przebudowie strukturalnej. Kompletna zmiana organizacyjna sprawiła, że wszelkie służby niosące pomoc nie były przygotowane na wiele sytuacji i nie funkcjonowały tak jak dzisiaj.

Rozmowa wideo z Witoldem Cęckiem, byłym burmistrzem Kuźni Raciborskiej

Płonęły lasy. Zagrożenie istniało również dla mieszkańców okolicznych miejscowości. Jak walczyliście z tym zagrożeniem?
Świadomość tego, że istnieje duże zagrożenie sprawiała, że mieszkańcy zachowywali się bardzo spontanicznie. Nie trzeba było podejmować dużego wysiłku, żeby ta społeczność przyszła i po prostu nam pomagała. Trzeba zdać sobie sprawę, że ludzie chętni do pomocy pochodzili z różnych stron kraju. Przyjeżdżali do nas wszyscy. Musieliśmy zapewnić im żywność, odzież, czy ręczniki, ponieważ wszyscy pracowali w bardzo trudnych warunkach.

Jak na tych ludzi zareagowali mieszkańcy?
Mieszkańcy bardzo chętnie opiekowali się tymi ludźmi, przygotowywali żywność w punktach, gdzie była ona wydawana dla pomagających. Pomoc była bardzo istotna. Przecież tych ludzi było kilka tysięcy.

Jest pan w stanie powiedzieć ile dokładnie?
W momencie kulminacyjnym było około 10-11 tys. osób. Dla Kuźni Raciborskiej to była ogromna liczba. Przyjezdnym trzeba było zapewnić zakwaterowanie, wiele osób nie spodziewało się, że opuszcza swoje domy na tak długi okres czasu. Nie przywieźli ze sobą nawet podręcznych przyborów do higieny, dlatego to też trzeba było zorganizować. Jeszcze raz trzeba pochylić głowy przed mieszkańcami Kuźni, że byli dla tych ludzi tak sympatyczni, pomocni i ofiarni. Przychodziły osoby w różnym wieku mężczyźni, kobiety i dzieci.

Gdzie zakwaterowaliście tych ludzi?
Większość z nich spała w szkołach. Dlatego trzeba było też odsunąć decyzję o rozpoczęciu roku szkolnego. Dzieci poszły do szkoły dopiero pod koniec trwania akcji ratowniczej około 20 września. Trzeba było też przebudować program nauczania i zrealizować go w późniejszym terminie, więc dzieci chodziły do szkoły w sobotę. W szkołach zakwaterowani byli też strażacy, obrona cywilna, żołnierze. Były tam stołówki i wydawano jedzenie.

Pożar w Kuźni Raciborskiej. Wideo dokument DZ. Zobacz

Ludzie pomagali gasić pożar, a co z osobami które z jakichś powodów musiały skorzystać z pomocy medycznej?
Zorganizowaliśmy szpital polowy, żeby w razie nieprzewidzianych wypadków mieli gdzie się udać. Wiadomo, ktoś może zasłabnąć, zranić się. Wszystko zostało szybko i sprawnie zorganizowane w namiotach na stadionie. Z pomocą przyszedł nam ówczesny dyrektor szpitala, pan Szubert. Mieliśmy tam łóżka oraz służby medyczne. Mieliśmy normalnie funkcjonujący szpital. W cięższych przypadkach osoby odwożone były do szpitala w Raciborzu.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Pomagały wam jakieś firmy z zewnątrz?
Mieliśmy swój warsztat do naprawy samochodów. Jeździłem po różnych miastach i rozmawiałem z burmistrzami i prezydentami, żeby porozmawiali w swoich firmach i dostarczyli części, które będą nam potrzebne. Wszystkie części były załatwiane na telefon. Dostarczano również elementy ze sprawnych samochodów. Również przychodziły do nas firmy, które zorganizowały żywność. Duża zasługa w pomocy pochodziła ze strony Rybnika. Elektrownia dostarczała obiady. Wydawano kawę, wodę. Dla 10 tys. osób trzeba było nieraz wydać 100 tys. butelek wody. Dowożono je do lasu, do miejsca, gdzie szalał pożar.

Co było najtrudniej zdobyć?
Najgorzej było z zaopatrzeniem w paliwo. Strażacy przyjeżdżali z całej Polski. Nikt nie chciał podjąć się dostarczania im benzyny. Problemem była szalejąca w tamtym okresie inflacja. Dostawcy chcieli od razu zapłatę, bo za kilka dni nie kupiliby już potrzebnych rzeczy za tę samą cenę co dzisiaj.

Jak sobie z tym poradziliście?
Zacząłem wydawać specjalne talony na paliwo. Tym samym podjąłem duże ryzyko, że nikt mi za to nie zapłaci, ale tankowaliśmy. Udało się. Ryzyko się opłaciło.

Do Kuźni przyleciał helikopterem Lech Wałęsa. Podobno wręczył w walizce pieniądze na akcję ratowniczą?
O przylocie helikoptera z prezydentem wiedzieliśmy dwa dni wcześniej. Początkowo miał lądować tam, gdzie wszystkie samoloty - na lotnisku. Ostatecznie wylądował w polu niedaleko stadionu, ponieważ zebrała się duża liczba osób, które chciały zobaczyć prezydenta. Następnie przeszedł przez ściernisko, wyszedł na główną drogę i pojechał do urzędu. Rzeczywiście przyjechał do nas prezydent i wręczył walizkę z pieniędzmi. Na dzisiejsze czasy była to kwota 500 tys. złotych. Wtedy to było 500 milionów. Oczywiście później trzeba było się rozliczyć, ale te pieniądze pozwoliły na zapłatę tym, którzy wtedy ich już najbardziej potrzebowali.

Na szczęście pożar nie dosięgnął domów.
Na szczęście żadne domostwo w pożarze nie ucierpiało, ale przygotowani byliśmy do ewakuacji ludzi, ponieważ ogień cały czas się rozprzestrzeniał. Mieliśmy do dyspozycji mnóstwo autokarów, którymi mogliśmy wywieźć mieszkańców. Informowaliśmy też ludzi mieszkających w pobliżu pożaru. Wszyscy byli spakowani i przygotowani. Mieli spakowane pamiątki oraz inne najcenniejsze rzeczy, również ubrania. Na szczęście żadna ewakuacja się nie odbyła. Wiem, że w gminie Sośnicowice miała mieć miejsce. Wysłałem tam 10 autokarów, ale mieszkańcy nie chcieli uciekać. Czekali do ostatniej chwili.

CZYTAJ TEŻ. W płonącym lesie straciliśmy naszych kolegów - wspominają strażacy [KLIKNIJ]

Czego nauczył nas pożar w Kuźni Raciborskiej?
Na pożarze w Kuźni uczyliśmy się jak powinny sprawnie działać służby ratunkowe. Myślę, że z tego pożaru doświadczenie wynieśli wszyscy. Nie tylko Lasy Państwowe, które poniosły największe straty, ale też straż, wojsko, policja, służby cywilne. Zmienił się sprzęt służb ratowniczych. Aktualnie mamy nowoczesny ekwipunek, dostosowany do potrzeb ratowników i przystosowany do radzenia sobie w podobnych sytuacjach.

25 lat po pożarze lasów w Kuźni Raciborskiej. Zobacz niezwykły dokument multimedialny poświęcony tragedii z 1992 roku. Kliknij w przycisk PLAY. Zachęcamy, aby oglądać na monitorze komputera.

KLIKNIJ PONIŻEJ I POBIERZ
500 ZŁ NA DZIECKO WNIOSKI + FORMULARZE

KLIKNIJ W OBRAZ I ZOBACZ JAK PRAWIDŁOWO WYPEŁNIĆ WNIOSEK W PROGRAMIE RODZINA 500 PLUS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!