Kiepska telenowela w Chorzowie trwa. Wbrew zapowiedziom także w piątek nie udało się osiągnąć porozumienia pomiędzy miastem, a Ruchem, który nie spłacił w terminie pierwszej raty pożyczki. Przypomnijmy, że na środowe spotkanie w Urzędzie Miasta szef Rady Nadzorczej klubu przysłał jedynie wiceprezesów zarządu (na stanowisku prezesa jest wakat - przyp. red.), którzy nie mieli uprawnień, by dyskutować o warunkach stawianych przez prezydenta Andrzeja Kotalę, a dotyczących głównie zabezpieczenia pożyczki w postaci hipoteki na nieruchomościach należących do Kurczyka. Ten tłumaczył, że na spotkanie nie przyszedł, bo... nie sądził, że jego obecność jest konieczna.
Zirytowany prezydent Chorzowa zapowiedział wdrożenie przez Centrum Przedsiębiorczości - to ono przekazało Ruchowi 12 milionów złotych z publicznych pieniędzy - procedury wypowiedzenia tej pożyczki. Postawiony pod ścianą Kurczyk w czwartek pojawił się u Kotali i rozmowy zostały wznowione, a w piątek miały zostać sfinalizowane.
Tak się jednak nie stało, chociaż ogłoszenie porozumienia przesunięto z 12 w południe na godziny późniejsze. Okazało się, że prawnik Ruchu ma wątpliwości dotyczące niektórych punktów dokumentu, chociaż wcześniej ich nie artykułował.
Cierpliwość władz miasta - które w całej sprawie usiłują jedynie zabezpieczyć spłatę już przekazanych pieniędzy! - została więc po raz kolejny wystawiona na próbę. Sporo wskazuje jednak na to, że osiągnęła właśnie wartość krytyczną, tym bardziej, że dokumentami związanymi z pożyczką zaczęły się szczegółowo interesować służby kontrolujące wydatki publiczne. Wszystko więc wskazuje na to, że albo w poniedziałek Ruch zaakceptuje warunki prezydenta, albo rzeczywiście zostanie wdrożona procedura wypowiedzenia umowy, co oznaczałoby bardzo poważne zagrożenie ogłoszenia przez klub upadłości.
Przypomnijmy, że Ruch z 6 mln zł, jakie miał oddać do końca października, przekazał miastu jedynie połowę. Winę za zwłokę najpierw próbował zrzucić na Spółkę Ekstraklasa, która rzekomo nie przekazała klubowi pieniędzy z praw telewizyjnych, jednak ta przypominała, że ten termin jeszcze nie nadszedł. Wówczas Ruch ogłosił, że pustki w kasie to efekt niedotrzymania obietnic przez osoby, które w zamian za miejsca w Radzie Nadzorczej miały wpłacić po milionie złotych, ale tego nie zrobiły.
To jednak nie koniec niefortunnych zdarzeń. Szybko okazało się, że wbrew słowom Dariusza Smagorowicza - udziałowca klubu, który w momencie otrzymania pożyczki był jego prezesem - stanowiąca zabezpieczenie dla Centrum Przedsiębiorczości eRka (znak klubu) stanowiła już zastaw pod inny kredyt. Sprawa poświadczenia nieprawdy przez Smagorowicza została już skierowana do prokuratury, a on sam wydał jedynie oświadczenie, że nie wprowadził miasta w błąd celowo. Klub dążył do tego, by zabezpieczeniem została nowa(!) eRka, które powstanie „po liftingu” związanym ze zbliżającym się jubileuszem Ruchu, ale miasto konsekwentnie domaga się hipoteki.
Ciąg dalszy nastąpi. W poniedziałek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?