Czerkawski: Sam przyjazd premiera nie sprawi, że wygasimy pogotowie strajkowe. W rządzie mylą kopalnię Ruda z Rudną GOŚĆ DZ I RADIA PIEKARY

Premier przyjedzie?
Nic o tym nie wiem. Gdyby przyjechał, byłby to dobry znak, że ten dialog wciąż jest możliwy. Ale sam przyjazd nie sprawi, że odejdziemy od pogotowia strajkowego. Nam potrzeba zmian założeń polityki energetycznej i klimatycznej kraju. I jasnej deklaracji, że rząd Polski będzie w Unii walczył o swoje interesy, czyli przede wszystkim – interes przemysłu na Śląsku.

A dziś rząd chce zrzucić na Śląsk bombę atomową?
Widzimy zagrożenie w postaci redukcji przemysłu wydobywczego…

Wielka niespodzianka.
Ale jedno miejsce pracy w górnictwie generuje 4 poza nim. Restrukturyzacja górnictwa trwa od lat, ale dotąd przebiegała w cywilizowanych przedziałach czasowych. Po drugie, na pierwszy ogień idzie przemysł wydobywczy, ale potem podobny los może spotkać przemysł metalowy, motoryzacyjny, hutnictwo. To wszystko naczynia połączone.

Ile kopalń od razu chce zamknąć rząd?
Wymsknęło się komuś, że cztery, choć twierdzili, że dwie. Ale w rządzie mylą nawet kopalnie Ruda z Rudną, więc o czym my tu rozmawiamy. Chcą likwidować zakłady, które mają węgiel koksowy, który Unia toleruje... Będzie powtórka scenariusza z 2015 roku, gdy kopalnie chciała zamykać premier Ewa Kopacz.

A pan naprawdę sądził, że to, co przygotowuje rząd w polityce klimatycznej, to taka „ściema dla Unii Europejskiej”?
To był taki duży skrót myślowy. Chodziło o to, że trzeba pewne działania prowadzić „pod Unię Europejską”. Takie są realia i zdajemy sobie z tego sprawę. Ale nie wszystko, co jest zapowiedziane, musi być w takim tempie wykonywane.

Pan myślał, że polski rząd nabierze Unię, dalej będziemy fedrować, a w dokumentach coś tam się napisze?
Nie. W tonach dokumentów można pokazać zieloną stronę polskiej energetyki i chęć transformacji, która przecież jest. Nigdy nie byliśmy przeciwnikami odnawialnych źródeł energii. Ale to musi być stopniowy proces.

Słyszał pan o nim coś przez ostatnie 5 lat? Prezydent Andrzej Duda jeszcze 2 lata temu mówił, że węgla mamy na 200 lat, a on nie pozwoli skrzywdzić górnictwa.
I chciano go za to zjeść…

Więc zaproszenie trzeba było wysłać nie tylko do premiera, ale i prezydenta.
Jeśli koledzy z Solidarności tak zadecydują, możemy rozmawiać również na takim szczeblu.